Natalia Sońska „Mniej złości, więcej miłości”, Czwarta
Strona 2016, ISBN 978-83-7976-441-9, stron 324
Życie Kingi nie mogłoby układać się lepiej. Jest zakochana
do szaleństwa w fotografie Danielu; znakomicie się dogadują i to dzięki jego
namowom dziewczyna godzi się ze swoją najlepszą przyjaciółką Hanią, z którą
niedawno się pokłóciła. W pracy też radzi sobie świetnie, nauczyła się nie
przejmować humorami swojej szefowej. Na miejsce Hani zostaje zatrudniona Mira,
poznana chwilę wcześniej w nietypowych okolicznościach, i Kinga czuje, że to
spotkanie może być początkiem fajnej przyjaźni. Ta będzie jej bardzo potrzebna,
podobnie jak wsparcie mamy i babci, bo przed nią ostry zakręt. Dowiaduje się,
że jest w ciąży, a Daniel nie reaguje tak entuzjastycznie, jak się spodziewała.
Nowo poznana koleżanka i jej talent do pakowania się w niecodzienne sytuacje
nie pozwolą jednak Kindze zanurzyć się w rozpaczy.
Sońska tworzy kolorowy ornament składający się z wszystkich
odcieni miłości i przyjaźni. To te dwa uczucia dominują w całej fabule.
Pokazuje, jak jedno i drugie jest ważne w naszym życiu. Gdy wali się jakiś jego
element, dobrze mieć się do kogo zwrócić. Kinga wraca do domu rodzinnego, bo
wie, że na najbliższe sobie kobiety może liczyć. Mama i babcia pozwolą jej
pokonać pierwszy szok; sama Kinga przeprowadzi małe detektywistyczne śledztwo,
gdy któregoś dnia znajdzie stare zdjęcie i tajemniczy kluczyk. Podporą będzie
jej też „odzyskana” Hanka i Mira. Muszę powiedzieć, że bardzo przypadła mi do
gustu ta ostatnia postać. Owszem, czasami zachowywała się tak, jakby o zdrowym
rozsądku nigdy nie słyszała i nie miała z nim do czynienia, ale miała w sobie
jakiś pazur; zresztą ciekawy efekt dało też zestawienie charakteru Miry z
osobowością twardo stąpającej po ziemi Kingi.
Pewnie wiecie, że najbardziej cenię te powieści obyczajowe,
które są bliskie rzeczywistości. No cóż, tutaj, jeśli mam być szczera, trochę
mało realistyczny wydał mi się wątek Marcela, a w związku z nim cały epilog.
Moim zdaniem, odrobinę autorka przedobrzyła, skręcając akcję w kierunku
sensacyjnym, ale jest to uczucie bardzo subiektywne; ja wolałabym po prostu coś
bardziej przyziemnego, ale pewnie wielu osobom rozwiązanie wybrane przez Sońską
wyda się słuszne i najwłaściwsze dla całokształtu fabuły.
Siłą rzeczy, pisząc o drugiej
książce danego autora, muszą pojawić się porównania z pierwszą. Ponieważ „Garść
pierników...” i „Mniej złości...” wydają mi się ogólnie dość podobne, o ocenie
zadecydowały drobiazgi, subtelne różnice. Sońska już w debiucie pokazała, że
pisać potrafi i w tym aspekcie nie mam żadnych uwag, narracja to nadal
przystępny i przyjemny w odbiorze język. W „Garści...” udowodniła, że potrafi
kreować pełnokrwistych bohaterów, także te czarne charaktery – tam denerwowała
mnie tym, jak „kazała” zachowywać się Markowi; teraz, dla odmiany, zaplusowała
sylwetką Miry, i rzecz jasna, Kamila. Dlaczego więc pierwszeństwo będzie miała
jednak „Garść pierników, szczypta miłości”? Sama nie wiem, nie potrafię tego
sprecyzować, chyba zwyczajnie w tamtej fabule lepiej się odnalazłam, bardziej
pasował mi jej klimat. Nie znaczy to oczywiście, że „Mniej złości, więcej
miłości” jest gorsza, sądzę raczej, że każda z tych książek będzie miała swoich
zwolenników. Nie zdziwię się także, gdy wkrótce pojawi się druga część i ponownie
spotkamy Kingę; zakończenie, w mojej opinii, wyraźnie to sugeruje. Pożyjemy,
zobaczymy, na razie, mimo drobnych zastrzeżeń, drugą książkę Natalii Sońskiej
także polecam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Wyzwanie: "Grunt to okładka".
Mnie osobiście ta powieść urzekła.
OdpowiedzUsuńWiem, pamiętam Twój tekst:)
UsuńNie przepadam za książkami, w których dużą rolę odgrywa wątek miłosny, zwłaszcza za tymi z miłością w tytule :)
OdpowiedzUsuńTo może Ciebie usatysfakcjonowałby ten wątek sensacyjny, który nie przekonał do końca mnie;)
UsuńJa póki co mam w planach pierwszą książkę autorki. Jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńA mnie by interesowało Twoje zdanie;)
UsuńChętnie bym przeczytała :) Niestety, nie załapałam się na egz. recenzenckie, ale może nadrobię w trakcie wizyty w księgarni ;)
OdpowiedzUsuńAlbo w bibliotece? ;)
UsuńMnie się bardzo podobała i uważam, że jest lepsza do pierwszej książki.
OdpowiedzUsuńCzyli tu nam się gust trochę rozjechał;)
UsuńNa "Garść pierników..." mam większą ochotę. :)
OdpowiedzUsuńI słusznie, moim zdaniem;)
UsuńZ pewnością przeczytam, nawet pomimo małych zastrzeżeń. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, one takie subiektywne trochę, więc nie ma się co sugerować;)
UsuńJa też planuję przeczytać tę książkę, może jednak najpierw sięgnę po garść pierników... Do świąt coraz bliżej☺
OdpowiedzUsuńW sumie tak, poczekaj do świąt, będzie jak znalazł;)
UsuńNie znam obu książek, więc mam co nadrabiać!
OdpowiedzUsuńNa razie tylko dwie, trzecia jesienią;)
Usuń