Krystyna Mirek „Wszystkie kolory nieba”, Znak 2016, ISBN
978-83-240-4312-5, stron 400
Iga traci kontrolę nad własnym życiem. Ma swoje zdanie, wie,
jak powinna go bronić, a mimo to, gdy wszyscy czegoś od niej chcą, ona najpierw
stara się zaspokoić ich potrzeby, a dopiero potem myśli o sobie. Ojciec ma
coraz większe wymagania, a Iga nie umie oprzeć się jego manipulacjom. Koleżanki
z pracy mają do niej pretensje, że związała się z szefem. Sam Wiktor
najchętniej widziałby ją czekającą na niego we wspólnym domu, dbającą o siebie
dla jego przyjemności, ale na pewno niepracującą. I wreszcie matka Wiktora –
Aleksandra przechodzi samą siebie, myśląc, że Iga da sobą kierować, tak jak to
robiła Natalia. Dziewczynę bez żadnych oczekiwań wydają się akceptować jedynie
Oliwier i Ambroży. Czy Iga podąży za własnymi uczuciami, czy też ulegnie
pragnieniom innych?
Muszę przyznać, że ten bohater, który doprowadzał mnie
ostatnio do rozpaczy, czyli Wiktor, przeszedł pewną przemianę. Owszem,
wykazywał pewne tendencje dyktatorskie, próbując nakłonić Igę do rezygnacji z
pracy, ale wreszcie zaczął zachowywać się też jak prawdziwy mężczyzna, wreszcie
zaczął pokazywać, że ma własne zdanie i od niego nie odstąpi. Szczególnie było
to widać, gdy pierwszy raz przeciwstawił się matce. No właśnie, Aleksandra. Ta
pobiła wszelkie rekordy – swoim zachowaniem i poziomem, do którego podnosiła mi
ciśnienie. Autorka zrobiła z niej modelowy przykład matki, która nie odcięła
pępowiny, która wyrzuciła z myśli fakt, iż dzieci nie rodzi się tylko dla
siebie, że trzeba je kiedyś wypuścić w świat. Wydawać by się mogło, że powinna
być mądrą, doświadczoną kobietą, potrafiącą dawać najbliższym oparcie, ale nic
bardziej mylnego. Ona na pewno powiedziałaby, że chce dla syna jak najlepiej,
tyle że dziwnym trafem nie potrafiła wycofać się w cień, gdy to „najlepiej”
wyglądało inaczej, niż sama sobie wymyśliła.
Aleksandra przebiła zatem nawet Wiktoria, jeśli chodzi o
wywoływanie negatywnych emocji, dlaczego więc ogólnie druga część serii
podobała mi się o wiele bardziej? Sama nie wiem. Może dlatego, że tym razem
drażniła mnie tylko jedna postać, a nie prawie wszyscy? Może też niczego od
tego tomu nie oczekiwałam i okazało się to być najsłuszniejszym podejściem?
Może tym razem bardziej skupiłam się na docenianiu urody języka i szczegółów
dopracowanej, nadal bardzo życiowej fabuły? Niezależnie od powodów,
najważniejsze, że „Wszystkie kolory nieba” będę wspominała z większym
sentymentem niż „Większy kawałek nieba”.
Łyżką dziegciu jest tylko okładka – przy pierwszym tomie
pisałam, że to właśnie ona miała duży wpływ na decyzję o lekturze. Zdjęcie na
okładce „Wszystkich kolorów...” zupełnie do mnie nie trafia; o wiele bardziej
podobał mi się obrazek z guzikami, jaki swego czasu prezentowała pisarka na
swoim profilu. Gdyby go wybrano, od razu byłoby widać, że mamy do czynienia z
serią, że zachowano konsekwencję w doborze szaty graficznej. Szkoda, że tak się
nie stało, choć wiadomo, że jest to tylko moje zdanie, bardzo subiektywne.
W przypadku „Większego kawałka nieba” nie udało mi się
wykrzesać z siebie większego entuzjazmu, by namawiać do jego przeczytania. Ten
pojawił się dopiero teraz, więc „Wszystkie kolory nieba” spokojnie mogę
polecać.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Moje zdanie na temat tej książki już znasz. Bardzo mi się podobało, choć szkoda, że tak mało było Oliwiera.
OdpowiedzUsuńO, to prawda, mogłoby go być jeszcze więcej.
UsuńPo tych pozytywnych słowach nabieram jeszcze większej ochoty na tę książkę.
OdpowiedzUsuńMusisz spróbować;)
UsuńAleż ja nie lubię niekonsekwencji okładkowej w seriach... Jednak sama historia wydaje się całkiem niezła, więc może dam się skusić.
OdpowiedzUsuńOo, jak dobrze, że nie jestem w tym sama;)
UsuńNie trafia do mnie ta książka, więc odpuszczam, a szkoda, bo okładka całkiem ładniutka, chociaż Tobie raczej nie przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bo widziałam projekt innej i moim zdaniem, była o wiele bardziej na miejscu;)
UsuńBędę niebawem czytała obydwa tomy. Myślę, że mnie zadowolą.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo Twojej opinii:)
UsuńJestem w połowie tej części, póki co jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńTo myślę, że już tak zostanie:)
UsuńJa Krystynę Mirek polubiłam za książki o rodzinie Zagórskich. Z sympatii do autorki poszukam również tej serii.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszy tom sagi o Zagórskich, ale podobał mi się bardzo. Powinnam wypożyczyć drugi tom, zwłaszcza że trzeci już w zapowiedziach.
Usuń