niedziela, 3 marca 2019

O kryzysie


Znów dopadł mnie kryzys „pisarski”. Czytam dużo, a przynajmniej staram się, ale gdy przychodzi do napisania dłuższego tekstu, czuję opór i pustkę w głowie. A przecież nie jest tak, że czytam książki, o których nie miałabym nic do powiedzenia. Ale gdy już mam wolną chwilę, gdy dziecko zaśnie, wolę poczytać, niż pisać. A im dalej odkładam spisanie wrażeń, tym szybciej mi one uciekają i jest coraz gorzej. Nie wiem, kiedy mi przejdzie, na razie przełamałam się nieco w związku z „Cymanowskim Młynem” Magdaleny Witkiewicz i Stefana Dardy. Ale na pewno nie mogę powiedzieć, że kryzys został zażegnany. Może to tylko jakieś ogólne zmęczenie, przesilenie zimowe, ale na razie nie zanosi się na przełom. I cisza panująca tutaj od końca grudnia jeszcze się nie zakończy. 

Trochę mi przykro i szkoda, jeszcze bardziej jestem na siebie zła, ale równocześnie nie potrafię pokonać niemocy i zniechęcenia. Dobrze mi z tym, że kończę książkę i nie muszę o niej pisać, mogę zabrać się za następną.

Na pewno nie przestanę czytać. I nie żegnam się całkiem, bo na to nie jestem jeszcze gotowa, w końcu blog to naprawdę świetna część mojego czytelniczego życia. Ale na razie odpoczynek mi służy.