Philippa Gregory „Nobliwy proceder”, Książnica 2016, ISBN
978-83-245-8220-4, stron 392
Zbliża się ostatnia dekada XVIII wieku. Kobiety w Wielkiej
Brytanii nadal nie mają zbyt wielkiego pola manewru, jeśli chodzi o życiowe
role. Frances Scott, bratanica barona, po śmierci swojego ojca, pastora, który
nie zabezpieczył córki na przyszłość, ma dwie możliwości: wyjść za mąż albo
podjąć pracę guwernantki, licząc przy tym na wsparcie dalszej rodziny. W
świecie arystokracji nie jest szczególnie dobrą partią, dawno przekroczyła
trzydziesty rok życia, ale jest ktoś, dla kogo może stać się środkiem wiodącym
do wyższego celu. To Jozjasz Cole, właściciel trzech statków, handlujący cukrem
i rumem kupiec z Bristolu. Frances przyjmuje jego oświadczyny, a umowa
małżeńska przypomina bardziej umowę w interesach: panna Scott ma wnieść do tego
związku wszystkie swoje koneksje w szlacheckim światku, by pomóc Jozjaszowi
zaistnieć w środowisku i wstąpić do stowarzyszenia kupców, sprawującego władzę
w mieście; w zamian on ma jej zapewnić życie na odpowiednim dla jej pozycji
poziomie. Jozjasz kupuje także niewolników, a zadaniem jego żony jest nauczyć
ich wszystkiego tak, by można ich było sprzedać jako w pełni wykwalifikowanych
służących. Frances zaczyna uczyć niewielką grupę, w której jest Mehuru, kapłan
z afrykańskiego ludu Jorubów. Mężczyzna fascynuje kobietę, do której z czasem
zaczyna docierać, z czym tak naprawdę wiąże się handel niewolnikami.
Zjawisko niewolnictwa kojarzy mi się przede wszystkim z
amerykańskim Południem, natomiast nie miałam wcześniej okazji zgłębić jego
historii w innych krajach. Stąd też tak wielkie w sumie było moje zdziwienie,
gdy przeczytałam słowa od autorki, a wśród nich te zdania: „ Owocem małżeństw
między czarnymi mężczyznami i białymi kobietami były dzieci, które żyjąc
później głównie w białej społeczności, zadawały się z białymi. Skóra bladła z
każdym pokoleniem, aż po czterech czy pięciu pokoleniach tacy prapraprawnukowie
nawet nie wiedzieli, że ich przodkiem był czarny niewolnik. Właśnie to jest
powodem ignorowania problemu. Do całkiem niedawna tylko nieliczni historycy
badali dzieje niewolników w Anglii, a to dlatego, że ludzie zwyczajnie nie
zdawali sobie sprawy z ich tak ogromnej liczby w przeszłości” (str. 388). Ci,
którzy sprowadzali niewolników, na pewno by się tego nie spodziewali, nie
wybiegali tak daleko w przyszłość; dla nich Murzyni byli tylko tanią siłą
roboczą i bardziej zwierzętami, niż ludźmi mającymi takie same uczucia.
Muszę przyznać, że niektóre fragmenty trudno będzie czytać
osobom wrażliwym na krzywdę innych. Trochę już przecież o niewolnictwie wiem,
czytałam o nim sporo, a jednak u Gregory czasami, mówiąc kolokwialnie,
„wymiękałam”. Autorka absolutnie nie jest delikatna, bo też i niewolnicy
sprowadzani do Anglii takiego traktowania nie zaznawali. Zaczynało się od ich
porywania z rodzinnych wiosek czy osad. Potem byli ładowani na statki i
upychani najciaśniej jak się dało, bo im było ich więcej, tym na większy zysk
mogli liczyć handlarze, szczególnie że trzeba było uwzględnić straty „towaru”,
gdyż Afrykańczycy umierali po drodze, czy to z chorób, czy też topieni przez
kapitanów, bądź też popełniali samobójstwa. Ci, którzy zdołali dopłynąć do
docelowego portu w miarę zdrowi, kierowani byli na plantacje, gdzie
śmiertelność była jeszcze większa: z głodu, z wykończenia, na skutek
zakatowania przez białego pana, z chorób, na które nie mieli odporności.
Powieściowi Mehuru i reszta i tak mieli „szczęście”, bo zostali wyuczeni na
służących. Przypuszczam, że obrazy nakreślone ręką Gregory zostaną mi przed
oczami już chyba na zawsze: to wyrzucanie do morza jak śmieci, gwałty, łamanie
ducha i ciągłe upokorzenia, traktowanie gorzej jak psa – ci, którzy wiedzą, jak
pisze angielska historyk, pewnie się domyślają stopnia plastyczności tych
opisów i siły ich oddziaływania na wyobraźnię; pozostałym napiszę, że nie da
się nawet oddać słowami tego, jak wgryzają się one w psychikę.
Gregory pisze o miłości, która nie miała prawa się zdarzyć,
a jednak się zdarzyła. Kobieta z wyższych sfer zakochuje się w niewolniku,
mężczyźnie będącym towarem kupionym za pieniądze z jej posagu, stanowiącym
„materiał” do wyszkolenia i odsprzedania z zyskiem. Przed Frances Cole długa
jednak droga do zrozumienia siebie, swoich uczuć i prawy o czasach, w jakich
przyszło jej żyć. Bywały momenty, że nie rozumiałam jej zachowania, ale zaraz
przypomniałam sobie, o jakich czasach czytam, jakie były wówczas realia i jak
niewiele miała do powiedzenia kobieta. Trochę nie spodziewałam się takiego
zakończenia, jakie nastąpiło, i długo nie mogłam się z nim pogodzić, aczkolwiek
było chyba jedyne możliwe i najsłuszniejsze z punktu widzenia rozwoju fabuły.
„Nobliwy proceder” pokazał mi, że Philippa Gregory może
pisać o każdej epoce historycznej i nie tylko o rodach panujących. Jej talent
jest tak niebywały, że czego by się nie dotknęła, zamieni to w złoto. Może to
trochę patetyczne słowa, ale właśnie takie przychodzą mi teraz na myśl. Wiem
już teraz, że moje obawy i uprzedzenia do książek spoza cykli były zupełnie nie
na miejscu i cieszę się, że niniejszym odchodzą do przeszłości.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej
Publicat.
Muszę koniecznie poznać twórczość tej autorki, gdyż czytałam na jej temat naprawdę wiele dobrego.
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych autorek, o których nie da się powiedzieć nic negatywnego.
UsuńNiezmiernie mnie ciekawi twórczość autorki, chyba pora sięgnąć po którąś z jej książek.
OdpowiedzUsuńJest z czego wybierać:)
UsuńTrochę boję się tych fragmentów dotyczących traktowania niewolników. Ale nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńJak ja dałam radę, to Ty też dasz.
UsuńJuż dawno nie natrafiłam na nic o Gregory. ;) Muszę w końcu coś jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, Irenka;)
UsuńJa również miałam / mam obiekcje, co prawda po Twoim uspokajającym tekście nieco mniejsze, jednak... ja chyba przyzwyczaiłam się do powieści autorki osadzonych w konkretnej epoce historycznej, dobrze mi tam i póki co raczej nie będę się stamtąd ruszać :)
OdpowiedzUsuńZawsze to jakieś podejście, konsekwentne:) Ja jeszcze spróbuję "Żonę oficera":)
UsuńChętnie przeczytam, a skojarzenia mam do serialu "Północ południe".
OdpowiedzUsuńKurczę, nie pamiętam serialu, a na pewno go oglądałam, tylko nie byłam jeszcze zbyt wyrośnięta;)
Usuń