Magda Stachula „Idealna”, Znak Literanova 2016, ISBN
978-83-240-3718-6, stron 384
Anita nigdy by nie przypuszczała, że jej idealne małżeństwo
zmieni się w coś takiego. Od chwili, gdy zaczęli z Adamem starać się o dziecko,
wszystko szło nie tak. Kolejny miesiąc, kolejna porażka przemieniała kobietę w
kogoś, kogo ona sama nie poznawała; mąż też coraz bardziej się od niej oddalał,
a ona nie znajdowała w sobie siły, bo go zatrzymać, a może nawet tego nie
chciała. Ukojenie przynosiło jej obserwowanie ludzi za pośrednictwem kamer
miejskiego monitoringu – szczególnie upodobała sobie tę umieszczoną w praskim
tramwaju. Jej uwagę zwraca młoda para i mężczyzna, którego nazwała Zo. Anita
nie domyśla się, że ona sama też jest czyimś celem. Któregoś dnia znajduje w
szafie sukienkę, której na pewno by nie kupiła; w torebce pojawia się szminka,
w kolorze której dobrze nie wygląda; ale to i tak nic w porównaniu z tym, że
ktoś wie, co jest jej największą fobią i robi z tej wiedzy użytek...
Stachula postawiła na wieloosobową perspektywę – wydarzenia
śledzimy z punktu widzenia Anity, jej męża, Marty i tajemniczego Eryka, którego
rola początkowo wydaje się być bardzo niejasna. Dało to świetny wgląd w uczucia
każdego z bohaterów. Nie będę jednak zaprzeczać, ale do pewnego stopnia wszyscy
jakoś mnie drażnili, choć nie traktuję tego w kategoriach zarzutu, rzecz jasna,
bo od lat wyznaję zasadę, że lepsza irytacja wywołana zachowaniem postaci, niż
brak jakichkolwiek uczuć i szansy nawet minimalnego zaangażowania w ich losy.
Zabieg zastosowany przez autorkę dał możliwość bieżącej konfrontacji podejścia
Anity i Adama; uświadomił, jak skrajnie różnie może być postrzegane to samo
wydarzenie. Ale to właśnie z Anitą miałam największy problem, bo nie do końca
potrafiłam wczuć się w jej sytuację. Rozumiałam jej frustracje wynikające z
ciągłych niepowodzeń, to wrażenie uciekającego czasu, ale pewne jej zachowania
i poglądy wydały mi się kompletnie obce – myślę, że gdyby taka Anita istniała
naprawdę, raczej byśmy się nie zaprzyjaźniły.
Mieszane uczucia mam, jeśli chodzi o samą konstrukcję i
napięcie zeń wynikające. Krótkie rozdziały i przeplatanie bohaterów na pewno
się sprawdziły i sprawiły, że lektura przebiegła w zastraszającym tempie.
Zastrzeżenia mam natomiast do tego, że autorka zbyt wcześnie – ale tylko moim
zdaniem, chcę to wyraźnie podkreślić – odkryła wszystkie karty, zbyt szybko
stało się jasne, kto i dlaczego prześladuje Anitę; gdyby okazało się to dopiero
na końcu, szok byłby większy i fabułę pamiętałoby się o wiele dłużej. Ale znów
patrząc z drugiej strony, gdy wyraźnie zbliżał się moment konfrontacji,
myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, takie to było napięcie. Kolejne
dwojakie odczucie: ten punkt kulminacyjny na pewno inaczej sobie wyobrażałam,
czekałam na jakieś bezpośrednie starcie, więc gdy się nie pojawiło, trochę mi
skrzydełka opadły (znacie na pewno to uczucie przekłutego balonika); ale
patrząc szerzej, jest w rozwiązaniu, które wybrała Stachula, jakaś przewrotność
i dobitne podkreślenie, że nie wszystko da się kontrolować, że nie na wszystko
można mieć idealny plan.
Tak sobie jeszcze myślę, że tak naprawdę nie chodzi o to,
czy w trakcie tej lektury się boisz, czy towarzyszy ci stres i pewien lęk o
bohaterów. To znaczy o to też, ale chyba istotniejsze jest przesłanie autorki
czy może wnioski, jakie można wyciągnąć z niniejszej fabuły. Mnie osobiście ona
raczej przeraziła, bo jasno pokazała, że tak naprawdę nie mamy czegoś takiego
jak prywatność; że w zasadzie na każdym kroku jesteśmy obserwowani i chyba
niewiele możemy z tym zrobić – to dość dojmujące uczucie dla kogoś, kto ceni
sobie intymność i nie lubi się obnosić z samym sobą i swoim światem. A nagle
może się okazać, że właśnie wbrew sobie staje się czyimś obiektem zainteresowania,
które raczej nigdy nie będzie miało znamion normalności...
Magdzie Stachuli można pozazdrościć. Nie tylko pomysłu na
świeży debiut, ale też jego wykonania, bo kompozycja i styl „Idealnej” wcale
nie wyglądają, jakby to była pierwsza powieść autorki. Debiutem mocno
zaakcentowała swoje pojawienie się na polskim rynku wydawniczym i myślę, że
wkrótce pokaże, iż stać ją na jeszcze więcej.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Znak.
Jakiś czas temu czytałam mniej pochlebną recenzję tej książki, dlatego straciłam zainteresowanie. Ale za to Twoja recenzja skutecznie kusi mnie do tego, by jednak zaryzykować i dać szansę ,,Idealnej''.
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym, że jest to książka w Twoim guście. Pytanie tylko, czy przeszkadzałoby Ci to, do czego ja się doczepiłam;)
UsuńJa jestem bardzo zainteresowana tą książką. Uwielbiam takie udane debiuty.
OdpowiedzUsuńO tak, dobre debiuty zawsze mile widziane:)
UsuńFabuła mnie intryguje, a co do Twej oceny stylu autorki, to i ja będę za ;)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo może się wydawać, że fabuła, jakich wiele ostatnio, ale potem to wrażenie znika:)
UsuńNie ukrywam, że po raz kolejny czuję się zaintrygowana opisywaną przez ciebie książką.
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że mamy podobny gust:)
UsuńMam nadzieję, że uda mi się ją zdobyć w najbliższym czasie. Szczerze mówiąc intryguje mnie od momentu zapowiedzi. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło w ten pochmurny dzień i zapraszam do siebie na konkurs. ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Dziękuję za zaproszenie:)
UsuńWciąż się zastanawiam, czy sięgać po tę powieść, czy jednak nie. Myślę, że dam jej szansę, bo zapowiada się ciekawie, no i przyznaję - kusi mnie przez te spływające zewsząd pochwały.
OdpowiedzUsuńNa pewno warto jej dać szansę:)
Usuń