piątek, 5 sierpnia 2016

Magda Stachula "Idealna"


Magda Stachula „Idealna”, Znak Literanova 2016, ISBN 978-83-240-3718-6, stron 384

Anita nigdy by nie przypuszczała, że jej idealne małżeństwo zmieni się w coś takiego. Od chwili, gdy zaczęli z Adamem starać się o dziecko, wszystko szło nie tak. Kolejny miesiąc, kolejna porażka przemieniała kobietę w kogoś, kogo ona sama nie poznawała; mąż też coraz bardziej się od niej oddalał, a ona nie znajdowała w sobie siły, bo go zatrzymać, a może nawet tego nie chciała. Ukojenie przynosiło jej obserwowanie ludzi za pośrednictwem kamer miejskiego monitoringu – szczególnie upodobała sobie tę umieszczoną w praskim tramwaju. Jej uwagę zwraca młoda para i mężczyzna, którego nazwała Zo. Anita nie domyśla się, że ona sama też jest czyimś celem. Któregoś dnia znajduje w szafie sukienkę, której na pewno by nie kupiła; w torebce pojawia się szminka, w kolorze której dobrze nie wygląda; ale to i tak nic w porównaniu z tym, że ktoś wie, co jest jej największą fobią i robi z tej wiedzy użytek...

„Idealna” to debiut Magdy Stachuli, mieszkającej w Krakowie absolwentki judaistyki, mężatki i matki. Debiut, o którym natychmiast, gdy pojawiły się pierwsze egzemplarze, zrobiło się głośno; który zyskał sobie bardzo pozytywne recenzje. Nie będę ukrywać, że te wyjątkowo pochlebne rekomendacje skusiły i mnie, ale zachęcił także gatunek: thriller psychologiczny, czyli coś, co miało mi zapewnić solidny zastrzyk adrenaliny i ogrom emocji. Czy to dostałam? Raczej tak, ale mój tekst będzie zawierał małą dawkę uwag, nie będzie wyłącznie kipiącym entuzjazmem. 

Stachula postawiła na wieloosobową perspektywę – wydarzenia śledzimy z punktu widzenia Anity, jej męża, Marty i tajemniczego Eryka, którego rola początkowo wydaje się być bardzo niejasna. Dało to świetny wgląd w uczucia każdego z bohaterów. Nie będę jednak zaprzeczać, ale do pewnego stopnia wszyscy jakoś mnie drażnili, choć nie traktuję tego w kategoriach zarzutu, rzecz jasna, bo od lat wyznaję zasadę, że lepsza irytacja wywołana zachowaniem postaci, niż brak jakichkolwiek uczuć i szansy nawet minimalnego zaangażowania w ich losy. Zabieg zastosowany przez autorkę dał możliwość bieżącej konfrontacji podejścia Anity i Adama; uświadomił, jak skrajnie różnie może być postrzegane to samo wydarzenie. Ale to właśnie z Anitą miałam największy problem, bo nie do końca potrafiłam wczuć się w jej sytuację. Rozumiałam jej frustracje wynikające z ciągłych niepowodzeń, to wrażenie uciekającego czasu, ale pewne jej zachowania i poglądy wydały mi się kompletnie obce – myślę, że gdyby taka Anita istniała naprawdę, raczej byśmy się nie zaprzyjaźniły.

Mieszane uczucia mam, jeśli chodzi o samą konstrukcję i napięcie zeń wynikające. Krótkie rozdziały i przeplatanie bohaterów na pewno się sprawdziły i sprawiły, że lektura przebiegła w zastraszającym tempie. Zastrzeżenia mam natomiast do tego, że autorka zbyt wcześnie – ale tylko moim zdaniem, chcę to wyraźnie podkreślić – odkryła wszystkie karty, zbyt szybko stało się jasne, kto i dlaczego prześladuje Anitę; gdyby okazało się to dopiero na końcu, szok byłby większy i fabułę pamiętałoby się o wiele dłużej. Ale znów patrząc z drugiej strony, gdy wyraźnie zbliżał się moment konfrontacji, myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, takie to było napięcie. Kolejne dwojakie odczucie: ten punkt kulminacyjny na pewno inaczej sobie wyobrażałam, czekałam na jakieś bezpośrednie starcie, więc gdy się nie pojawiło, trochę mi skrzydełka opadły (znacie na pewno to uczucie przekłutego balonika); ale patrząc szerzej, jest w rozwiązaniu, które wybrała Stachula, jakaś przewrotność i dobitne podkreślenie, że nie wszystko da się kontrolować, że nie na wszystko można mieć idealny plan.

Tak sobie jeszcze myślę, że tak naprawdę nie chodzi o to, czy w trakcie tej lektury się boisz, czy towarzyszy ci stres i pewien lęk o bohaterów. To znaczy o to też, ale chyba istotniejsze jest przesłanie autorki czy może wnioski, jakie można wyciągnąć z niniejszej fabuły. Mnie osobiście ona raczej przeraziła, bo jasno pokazała, że tak naprawdę nie mamy czegoś takiego jak prywatność; że w zasadzie na każdym kroku jesteśmy obserwowani i chyba niewiele możemy z tym zrobić – to dość dojmujące uczucie dla kogoś, kto ceni sobie intymność i nie lubi się obnosić z samym sobą i swoim światem. A nagle może się okazać, że właśnie wbrew sobie staje się czyimś obiektem zainteresowania, które raczej nigdy nie będzie miało znamion normalności...  

Magdzie Stachuli można pozazdrościć. Nie tylko pomysłu na świeży debiut, ale też jego wykonania, bo kompozycja i styl „Idealnej” wcale nie wyglądają, jakby to była pierwsza powieść autorki. Debiutem mocno zaakcentowała swoje pojawienie się na polskim rynku wydawniczym i myślę, że wkrótce pokaże, iż stać ją na jeszcze więcej. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.  

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,10242,Idealna

12 komentarzy:

  1. Jakiś czas temu czytałam mniej pochlebną recenzję tej książki, dlatego straciłam zainteresowanie. Ale za to Twoja recenzja skutecznie kusi mnie do tego, by jednak zaryzykować i dać szansę ,,Idealnej''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym, że jest to książka w Twoim guście. Pytanie tylko, czy przeszkadzałoby Ci to, do czego ja się doczepiłam;)

      Usuń
  2. Ja jestem bardzo zainteresowana tą książką. Uwielbiam takie udane debiuty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabuła mnie intryguje, a co do Twej oceny stylu autorki, to i ja będę za ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo może się wydawać, że fabuła, jakich wiele ostatnio, ale potem to wrażenie znika:)

      Usuń
  4. Nie ukrywam, że po raz kolejny czuję się zaintrygowana opisywaną przez ciebie książką.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że uda mi się ją zdobyć w najbliższym czasie. Szczerze mówiąc intryguje mnie od momentu zapowiedzi. ;)

    Pozdrawiam ciepło w ten pochmurny dzień i zapraszam do siebie na konkurs. ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciąż się zastanawiam, czy sięgać po tę powieść, czy jednak nie. Myślę, że dam jej szansę, bo zapowiada się ciekawie, no i przyznaję - kusi mnie przez te spływające zewsząd pochwały.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.