Magdalena Wala „Marianna”, Czwarta Strona 2016, ISBN
978-83-7976-443-3, stron 328
Nie żałuję i drugi raz zrobiłabym to samo – tak mogłaby
powiedzieć Marianna Pawłowska, młoda dziewczyna, która ruszyła na pomoc
Ojczyźnie w potrzebie. Nie bacząc na konsekwencje, wzięła udział w powstaniu
listopadowym, z którego udało jej się ujść z życiem. Ale o tym, jak to życie
będzie dalej wyglądało, chce zadecydować jej ojciec, który nie myśli o tym, co
dla dziewczyny będzie dobre, chodzi mu tylko o niego samego. Na szczęście matka
znajduje jej kandydata na męża. Jaśnie pan hrabia Michał Sierawski wywiera na
Mariannie olbrzymie wrażenie, tylko dlaczego jest taki ponury? Jak ona ma sobie
z nim radzić? Przed Marianną życie, jakiego do tej pory nie znała; będzie się
musiała wiele nauczyć i zawalczyć o szczęście, które powoli rysuje się na
horyzoncie.
Wala ma dar kreowania takich trochę postrzelonych,
niepokornych bohaterek. Jej Marianna na pewno nie jest panienką, jakich wiele,
bo nie oszukujmy się, mało która panna dorastające w pierwszej połowie XIX
wieku uważała, że pole bitwy jest właściwym dla niej miejscem. A Marianna
poszła walczyć i to na pierwszej linii frontu, bo uchodziła za... mężczyznę.
Nauczona posłuszeństwa i szacunku dla rodziny, po powrocie wiedziała, że jest
najbliższym coś winna, więc choć snuła marzenia o małżeństwie zawartym z
miłości, wiedziała, że musi zaakceptować to, co przygotowała dla niej matka,
zwłaszcza że propozycja ojca wołała o pomstę do nieba (szczerze mówiąc, to tu
mnie trochę zatchnęło; jaki ojciec byłby zdolny do choćby myśli o czymś
takim?!). Marianna poznaje męża i tu zaczynają się schody, bo choć wydaje się,
że mogło być gorzej i źle nie trafiła, to jednak dobrze też nie jest. I do tego
te plotki i mocne słowa o hrabim Sierawskim...
Intrygujące – i wyjątkowo sympatyczne, z punktu widzenia
czytelnika – okazało się poznawanie charakteru Marianny w nowym otoczeniu i w
nowej sytuacji życiowej. Choć nie można jej odmówić przebojowości, śmiałości, a
przede wszystkim odwagi, to nie da się też zapomnieć, że była młodym,
niedoświadczonym dziewczątkiem, które cechowała pewna naiwność (zabawna scena z
impotentem). Do historii rodzącego się uczucia pisarka włączyła również
mocniejszy akcent i nutę dreszczyku, które zaowocowały łatwo odczuwalnym
napięciem pod koniec książki.
Magdalena Wala swoją najnowszą książką dostarczyła mi sporo
wrażeń czytelniczych: i wzruszenia, i chyba głównie dobrej zabawy oraz rozrywki
przez duże R. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że „Marianna” jest kierunkiem,
w jakim powinna podążać – chcę więcej takich fabuł w jej wykonaniu! „Marianna”
to ciepła, klimatyczna i zabawna powieść, do której lektury gorąco namawiam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Wyzwanie: "Grunt to okładka".
Jestem zachwycona tą książką. Takich ''historycznych'' powieści mogłabym czytać bez końca :)
OdpowiedzUsuńTo teraz już wiesz, chociaż w części, dlaczego tyle u mnie historii:)
UsuńJa też lubię takie książki. To, zdaje się, jest cała seria powieści o różnych kobietach?
OdpowiedzUsuńA tego nie wiem, powiedziałabym, że chyba nie.
UsuńChciałabym przeczytać tę powieść i poluję na nią w konkursach...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za sukces:)
UsuńOj nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńŻałuj;)
UsuńUwielbiam takie książki, z chęcią przeczytam
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że Ci się spodoba:)
UsuńJa też jestem urzeczona tą książką! Pochłonęłam ją w jeden dzień... i żałowałam strasznie, że już się skończyła.
OdpowiedzUsuńOj tak, to jej jedyna wada - jest za krótka:)
UsuńTak zachęcająco o niej napisałaś, że jestem bardzo zainteresowana jej przeczytaniem.
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, że tak uważasz:)
UsuńTo ja też dołączę do chóru osób zainteresowanych przeczytaniem tej książki☺.
OdpowiedzUsuńWitamy na pokładzie:)
UsuńTak, ta scena z impotentem mnie rozbroiła. ;) Uwielbiam "Mariannę" całym sercem, jest idealna, cudowna i polecam każdemu, kto chce mnie słuchać/czytać. ;)
OdpowiedzUsuńA ja będę robić to samo;)
Usuń