Małgorzata Warda „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele”,
Prószyński i S-ka 2012, ISBN 978-83-7839-034-3, stron 320
Gdy niedawno recenzowałam najnowszą powieść Małgorzaty Wardy
„Jak oddech”, uznałam ją za najlepszą powieść pisarki. Nie znałam wtedy jeszcze
„Dziewczynki, która widziała zbyt wiele”. Teraz jestem świeżo po lekturze i już
nie jestem tak pewna swojego zdania. Obecnie na pierwsze miejsce wysuwa się
„Dziewczynka...”, choć jest inna, według mnie drastyczniejsza, brutalniejsza i
wzbudziła jeszcze silniejsze uczucia. Ale obydwie mają jedną cechę wspólną: ich
autorka wie, jak poruszyć czytelnika do głębi, jak nim wstrząsnąć, żeby długo
nie mógł się pozbierać.
Ania i Aaron wychowują się bez ojca. Chłopiec jeszcze
pamięta, co znaczy pełna rodzina, dziewczynka już nie. Ich matka, nie pogodzona
z nagłą śmiercią męża, popada w depresję i świat przestaje mieć dla niej
znaczenie. Jej kolejne pobyty w szpitalach dzieci spędzają u siostry ojca,
Gabrysi. To tam rozegra się największy dramat ich życia.