Nina Majewska-Brown „Mąż na niby”, Pascal 2018, ISBN
978-83-8103-334-3, stron 336
Opis
wydawcy: Co zrobić, gdy świat się wali, bo najbliższa osoba cię
okłamuje? Zosia prowadzi szczęśliwe życie, z kochającym Pawłem u boku
i fantastyczną córką, którą oboje uwielbiają. Niespodziewanie dowiaduje
się, że mąż utrzymuje dwa mieszkania, dwie kobiety, dwa telefony i
niebawem będzie miał również drugie dziecko. Z inną kobietą… Opowieść o
tkwiącej w nas sile i determinacji, dzięki którym można podnieść się nawet
wtedy, gdy tracisz grunt pod nogami.
Po tym, jak ostatnio dość intensywnie zakotwiczyłam w
XVIII wieku (za sprawą „Silva rerum”), poczułam, że czas na płodozmian i przed
kolejną powieścią historyczną muszę przeczytać coś na wskroś współczesnego. „Mąż
na niby” akurat czekał na półce i uznałam, że nada się znakomicie. Współczesny jest,
to fakt, ale czy jeszcze czymś mnie do siebie przekonał? Niestety obawiam się,
że nie.
Brak jakiegokolwiek powiewu oryginalności podkreśla
dodatkowo fakt, że w moich oczach bohaterowie zostali mocno przejaskrawieni. Najpierw
Paweł jest do rany przyłóż (a przynajmniej tak wynika z opowieści Zosi, jego
samego widzimy już po poinformowaniu żony o odejściu), a potem zmienia się o
180 stopni i facet jest zwyczajnym chamem. Teściowa bohaterki początkowo wydaje
się być taką typową mamusią syneczka, ale trzeba przyznać, że to jedyna postać,
która mnie zaskoczyła na plus. Natomiast szczytem jest matka Zosi, nie wiem,
może takie kobiety istnieją naprawdę, ale według mnie przekraczała ona
wszystkie granice, mojego pojęcia też – nie wyobrażam sobie, żeby matka mogła
traktować własne dziecko w taki sposób. Zastrzeżeń nie mam tylko do Poli, a
scena z kopytkami jako jedyna wywołała moment uśmiechu w całej tej irytacji.
Największym plusem „Męża na niby” jest to, że czyta
się go szybko. Ale to chyba jego jedyna zaleta, w każdym razie to stanowczo za
mało, by zaliczyć tę lekturę do udanych.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Pascal.
Ja również będę czytała tę książkę, więc tym bardziej martwi mnie to, że nie spełniła Twoich oczekiwań.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, chyba, że już naprawdę nie miałabym co czytać ;)
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar przeczytać "Wakacje" tej autorki, bo tam mam Hiszpanię w tle. :D
OdpowiedzUsuńOjoj jaka szkoda, że książka okazała się byle jaka, bo jedynym plusem, szybkie czytanie. To jest słabo. Bardzo słabo.
OdpowiedzUsuń