sobota, 6 października 2018

Marta Kisiel "Małe Licho i tajemnica Niebożątka"


Marta Kisiel „Małe Licho i tajemnica Niebożątka”, Wilga 2018, ISBN 978-83-280-5221-5, stron 208

Opis wydawcy: W pewnym starym, niesamowitym domu na uboczu, za wysokim ogrodzeniem, mieszka chłopiec imieniem Bożek, zwany też Niebożątkiem, który nigdy nie jest sam. Bo oprócz starej skrzyni ze skarbami i najfajniejszej mamy pod słońcem ma też najprawdziwszego anioła stróża... a pod jego łóżkiem mieszka potwór, który ciągle podkrada mu kapcie. Nadchodzi jednak dzień, kiedy Bożek musi wreszcie opuścić swój niezwykły dom i poznać lepiej świat po drugiej stronie ogrodzenia — świat bez szumu anielskich skrzydeł i uścisku potwornych macek. Tylko czy jest na to gotowy? I czy sam świat również jest gotowy na Bożka oraz wielką tajemnicę, jaką skrywa chłopiec? "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" to trochę zabawna, a trochę straszna historia o tym, że bycie innym wcale nie jest takie złe, jak może się z początku wydawać, lecz najważniejsze jest zawsze bycie sobą. Dla wszystkich fanek i fanów Marty Kisiel i dla tych, którzy jeszcze jej nie znają.

Jak tak grzecznie zapytam: dlaczego ta książka jest tak okrutnie krótka?! No, dlaczego, skoro ona jest tak cudowna? Tyle było czekania, potem szast-prast, dwie godziny czytania i po lekturze? I jak tu dalej żyć?

Informacja, że Marta Kisiel wyda książkę dla dzieci, w której pojawi się kochane Licho, musiała zelektryzować wszystkich fanów „Dożywocia” i „Siły niższej”. Wychodząc z założenia samej autorki, że nieważny PESEL odbiorcy, czym prędzej nabyłam własny egzemplarz i najpierw nacieszyłam oko, a chwilę później czytelniczą duszę.

„Małe Licho…”, choć jest tytułem dla młodszych czytelników (choć, rzecz jasna, nie tylko), pozostaje bardzo w stylu autorki: jest po prostu takie „Kiślowe”. I nie wiem, jak to napisać, żeby oddało precyzyjnie, co mam na myśli: pisarka swoich odbiorców traktuje całkiem serio, widząc w nich pełnoprawnych uczestników procesu literackiego: twórca – materiał literacki – czytelnik. Ona wie, że dzieci bez problemu poradzą sobie z przyswojeniem akcji i wyciągną z niej wszystko to, co chciała im przekazać, zrozumieją przesłanie. 

A o czym w ogóle jest ta książeczka? Powiedziałabym, że głównie chodzi o tolerancję i akceptację dla inności. Tym innym w powieści jest Bożek, chłopiec, który mieszka w domu „wypełnionym” po brzegi niezwykłymi mieszkańcami. I on sam również jest niezwykły, z czym wiąże się jego największa tajemnica. Do tej pory uczył się w domu, ale wujek Konrad twierdzi, że czas na zmiany: Bożek musi iść do szkoły. Kisiel uświadamia, że warto być sobą, a nie upodabniać się do innych, bo to różnorodność jest fajna, a nie bycie czyimś klonem i naśladowanie go we wszystkim. Cenny jest również przekaz o sile przyjaźni, widzianej jako relacja wymagająca także odpowiedzialności – patrz związek Bożka i Licha. A wszystko to podlane jest romantycznym sosem, który nam, dorosłym, przypomina, dlaczego pokochaliśmy Kisiel od pierwszej przeczytanej książki, a dzieci, zakładam, zafascynuje i być może zaowocuje kolejnymi lekturami.

Moje dziecię jest jeszcze za małe na poznanie tej książki Marty Kisiel, ale bez wątpienia za kilka lat „Małe Licho i tajemnicę Niebożątka” przeczytamy razem. A do tej pory będzie grzecznie czekało na półce obok innych pozycji pisarki.

3 komentarze:

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.