poniedziałek, 11 lipca 2016

Remigiusz Mróz "W cieniu prawa"



Remigiusz Mróz „W cieniu prawa”, Czwarta Strona 2016, ISBN 978-83-7976-451-8, stron 536

Erik Landecki dostaje pracę czyścibuta w austriackim dworku. Na pewno nie jest to szczyt jego marzeń, ale z jego reputacją, do której przyczyniło się pewne wydarzenie z przeszłości, raczej nie ma co liczyć na więcej. Nie zdąży się jednak zadomowić lub choćby o tym pomyśleć, bo już pierwszej nocy zostaje zamordowany syn pana na włościach Raisental, dziedzic Julius. Podejrzenia błyskawicznie padają na Polaka, zwłaszcza gdy mężczyźni z domowej służby twierdzą, że miał możliwość dokonania tej zbrodni, bo opuszczał w nocy pokój, w którym go zakwaterowano. Niespodziewanie po jego stronie staje dopiero co poznana jedna z podkuchennych oraz, co jeszcze dziwniejsze, narzeczona brata zabitego chłopaka. Skala problemów szybko dociera do Landeckiego – choć jest niewinny, grozi mu stryczek...

Remigiusz Mróz – tego młodego pisarza od jakiegoś czas chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Nawet jeśli ktoś jeszcze nie poznał jego twórczości, to na pewno musiał o niej słyszeć; zwłaszcza w środowisku blogerów książkowych jest o nim głośno. Autor ma grono wiernych fanów, którzy sięgają po każdą jego nową pozycję, oczekując, że kolejny raz dostaną to, za co pokochali i cenią fabuły jego pióra. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Na „W cieniu prawa” czekałam szczególnie; zaczynałam poznawać Mroza od „Turkusowych szali” i bardzo lubię go w odsłonie historycznej, a w ostatnim czasie koncentrował się raczej na współczesności, czyli na cyklu z komisarzem Forstem oraz tym z Chyłką i Zordonem; po drodze była jeszcze ostatnia część serii „Parabellum”, ale dla spragnionych historii w ujęciu pisarza to było trochę za mało. „W cieniu prawa” miało wreszcie zaspokoić to liczenie na więcej. Czy tak się stało? Moim zdaniem tak.

Przyznaję, że zazwyczaj, gdy na 100% wiem, że daną książkę będę czytać, nie sprawdzam, jakie ma recenzje, żeby niczym się nie zasugerować. Tym razem, może dlatego, że sama za lekturę zabrałam się późno, a opinii pojawiło się już sporo, na niektóre zerknęłam. Ku mojemu zaskoczeniu nie były one jakoś szczególnie entuzjastyczne. Mimowolnie więc nastawiłam się, by nie oczekiwać fajerwerków, ale i tak do czytania zasiadłam z ciekawością i zaintrygowaniem. Wygospodarowałam sobie więcej czasu, by nie musieć się odrywać i lektura poszła mi jak z płatka.

Szczerze mówiąc, cały czas czekałam i zastanawiałam się, w czym ta powieść jest tak słaba, jak niektórzy pisali. Bo ja jakoś zupełnie tego nie dostrzegłam. I wcale nie piszę tego po to, żeby autorowi sprawić przyjemność, tym bardziej że jest on chyba jednym z nielicznych literatów, którzy z pokorą i godnością potrafią przyjąć krytykę. Ale nie będę też kłamać, że mi się nie podobało, skoro podobało mi się bardzo. Całokształt jest typowo w stylu Mroza: akcja toczy się szybko, dzieje się mnóstwo, do bohaterów można się przywiązać i trzymać za nich kciuki. Przypadł mi do gustu również ten miks gatunkowy, na jaki pozwolił sobie pisarz. Teoretycznie mamy tutaj do czynienia z kryminałem w wersji retro, ale występują i elementy thrillera, i w dużej części także powieści obyczajowej, jeśli spojrzeć na Erika i uczucie, jakie się w nim rodzi, oraz na właścicieli i służbę dworku jako przedstawicieli różnych grup społecznych, muszących jakoś ze sobą egzystować. Zarzucano autorowi, że wyszło mu właściwie nie wiadomo co, ale kto powiedział, że jeden tytuł musi przynależeć do jednego tylko gatunku? 

Jedynym, co rzuciło mi się w oczy, a co można traktować w kategoriach małego wyrzutu, jest pewna schematyczność, jaka pojawia się w kreacji bohaterów. Nie da się ukryć, że niektórzy przypominali mi tych już doskonale znanych: Sophie – Chyłkę, Erik – Forsta, a zasadniczy majordom Gröger, no cóż, miejscami może, ale jednak Zordona (na szczęście z czasem trochę się rozkręcił i nie był już taki drętwy). Dialogi tej trójki – które, swoją drogą, były chyba odrobinę zbyt współczesne, jak na akcję rozgrywającą się w 1909 r. – gdyby odrzeć je w historycznych okoliczności i detali, mogłyby z powodzeniem znaleźć się w „Kasacji” czy „Ekspozycji”. Cóż, lubię postaci Mroza (a przynajmniej większość z tych wiodących; Oryńskiego nie lubię, i pani prokurator Wadryś-Hansen też nie lubię, ale wiem, powtarzam się), więc to trio także dostarczyło mi rozrywki, ale obawiam się, że taka formuła może się niedługo wyczerpać, więc dobrze by było, gdyby pisarz zaryzykował i postawił na coś nowego, jeśli nie chce czytać uwag o wtórności.

Absolutnie nie żałuję czasu poświęconego na lekturę „W cieniu prawa”. Dostałam wszystko to, czym do tej pory podbijał moje serce Remigiusz Mróz. Fakt, że w „W cieniu prawa” nie było tak emocjonujące, jak ostatnio „Trawers” czy „Rewizja”, ale wynika to być może z faktu, że tamte były utworami tomowymi, więc miałam więcej czasu, by zżyć się z bohaterami, no i kończyły się często tak, że nie dało się odłożyć ich spokojnie na półkę. Nie zmienia to jednak sedna tego tekstu: perypetie Erika Landeckiego w pełni mnie usatysfakcjonowały, bo zwyczajnie znakomicie się je czyta, mogę więc je z czystym sumieniem polecić.   

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.  

http://czwartastrona.pl/

18 komentarzy:

  1. Ciągle mam w planach twórczość Mroza, ale jakoś mi z nią póki co nie pod drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie byłam ciekawa Twojej opinii, trochę się rozmijamy, ale cieszę się, że Ci się podobało. Sądzę, ze Mróz się fajnie rozwija i jestem ciekawa c będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłaś jedną z tych osób, których recenzję przejrzałam, więc wiedziałam, że trochę się nie zgrałyśmy z poglądami;)

      Usuń
  3. Ja właśnie skończyłam czytać i również nie uważam, że książka jest słaba :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ciągle czekam na mój egzemplarz i doczekać się nie mogę:( Uwielbiam książki Mroza. Cieszę się, że ta pozycja Tobie przypadła do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki, żeby i Tobie się spodobała:)

      Usuń
  5. Będę czytać lada moment. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj zaczęłam czytać i jak na razie historia mnie zaciekawiła. A taki miks gatunkowy zupełnie mi nie przeszkadza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, skoro autor się w nim sprawdza, to czym tu się przejmować? :)

      Usuń
  7. Podpowiem bibliotekarce, może zamówi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubie twórczość Mroza, więc będę miała na uwadze powyższy tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem świeżo po lekturze i nie jest taka zła, jak wszyscy o niej mówią:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.