sobota, 3 października 2015

Renata Czarnecka "Madonny z Bari"



Renata Czarnecka „Madonny z Bari. Matka i córka – księżna Mediolanu i królowa Bona”, Książnica 2015, ISBN 978-83-245-8201-3, stron 352

Gdy księżna Mediolanu, Izabela Aragońska, rzucała przekleństwo na Ludwika Moro i jego ród, sama chyba nie przypuszczała, jak trudne czasy przed nią i jej dziećmi. Jej ojczyzna wkracza w nowy etap wojen włoskich, a do jej schedy zaczyna sobie rościć prawa nowy król Francji, Ludwik XII. Początkowo Izabela chce wierzyć, że to dla niej szansa, ale szybko okazuje się, w jak wielkim była błędzie. Jej jedyny syn zostaje wywieziony do Francji, a ona sama musi szukać schronienia w Neapolu. W trakcie podróży zatrzymuje się w Watykanie. Tam Aragonka poznaje żonę swojego brata, Lukrecję Borgię, i jej ojca, papieża Aleksandra VI. Przekonuje się, jak wiele tajemnic skrywa święte miasto. Po licznych perypetiach osiada wreszcie w Bari. Przez cały ten czas Izabela nie zapomina o swoich korzeniach i o tym, co jej się należy. Swoje nadzieje lokuje w Bonie Marii, chcąc ją wynieść na szczyt. Ma być nim małżeństwo z władcą kraju na dalekiej Północy – z królem Polski...

Jak ja czekałam na tę książkę! Renata Czarnecka swoją „Księżną Mediolanu” udowodniła, jak piękne i prawdziwe portrety kobiecych postaci historycznych potrafi kreować. Jej wizja losów Izabeli Aragońskiej to dla mnie majstersztyk, szczyt literackiej finezji, perła nad perłami. Czy można się więc dziwić mojej niecierpliwości, z jaką oczekiwałam tej magicznej chwili, gdy znów przeniosę się w czasy przełomu XV i XVI wieku? Chyba nie. Z przejmującą mnie do głębi satysfakcją mogę powiedzieć, że pani Czarnecka spełniła wszystkie pokładane w niej nadzieje – zapewniła mi kolejną ucztę czytelniczą, i to z gatunku takich, wobec których bledną wszystkie słowa zachwytu. Mam wrażenie, że jak bardzo bym się nie starała, moje zdania i tak nie są w stanie oddać tej maestrii i kunsztu pisarki.

W „Księżnej Mediolanu” obserwowaliśmy, jak Izabela Aragońska dojrzewa, jak staje się świadomą swojej pozycji i wartości kobietą. W „Madonnach...” widzimy przede wszystkim niewiastę walczącą o dziedzictwo należne jej i jej potomstwu. Ma wszystkie cechy władczyni; jawi się jako wytrawny polityk czy nawet gracz, sprytnie manewrujący w gąszczu rodzinnych i międzynarodowych zależności. Izabela w drugiej książce jej poświęconej jest postacią fascynująco niejednoznaczną: z jednej strony dumna, czasem oschła i surowa duchessa, z drugiej – troskliwa matka, nieszczędząca czułości, choć nigdy nietracąca z oczu swego nadrzędnego celu.

Ale nie tylko na Izabeli trzeba skoncentrować uwagę. W pewnym momencie fabuły to Bona Maria płynnie wysuwa się na plan pierwszy. Dzięki autorce możemy przyjrzeć się temu, jak wyglądało jej dzieciństwo i temu, jak z czasem stawała się coraz piękniejszą panną na wydaniu. Od wczesnych lat widać, że charakteru jej nie brakuje, a szczególnie wyrazista jawi się w porównaniu do swojej siostry Hipolity. To Bonie nie brakuje odwagi, to Bona jest bardziej ciekawa świata i śmielsza wobec ludzi. Córka takiej matki musi być pewna siebie i tego, co ma do zaoferowania. To jednocześnie młoda dziewczyna doświadczająca pierwszych porywów serca. Od „Dam złotego wieku” Kamila Janickiego mam nieco odmienne od powszechnie panującego w naszym kraju zdanie na temat Bony, więc tym bardziej się cieszę, że w ujęciu Czarneckiej Bona, tutaj jeszcze jako przyszła polska królowa, mówiąc kolokwialnie – zwyczajnie da się lubić.

Czarnecka pisze z niespotykanym wdziękiem, który zapewnia czytelnikowi przyjemność z lektury, a jednocześnie jest zdobny w szczegół dziejowy. Nawet nie wiem, czy powinnam w ogóle o tym wspominać, gdyż autorka jest profesjonalistką w każdym calu i jestem głęboko przekonana, że merytorycznej materii historycznej nie może u niej zabraknąć, także z szacunku dla jej odbiorcy. „Madonny z Bari” trzymają najwyższy poziom „Księżnej Mediolanu” i utwierdzają mnie w przeświadczeniu, że Renata Czarnecka ma wszelkie atuty ku temu, by stać się polskim dobrem narodowym, jeśli chodzi o polską beletrystykę historyczną. Bo tak jak Wielka Brytania ma Philippę Gregory, tak my mamy Renatę Czarnecką. I basta.        

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

http://publicat.pl/ksiaznica


Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.

20 komentarzy:

  1. Byłam ciekawa jak tobie przypadnie książka do gustu. Do mnie przedwczoraj przyjechała z Polski i za kilka dni wezmę się za lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, zgadzam się! Nareszcie pojawiają się jakieś rysy na tym nieprzychylnym i całkowicie nieprawdziwym portrecie królowej Bony! A sama książka, tak jak piszesz - po prostu zachwycająca w każdym, najdrobniejszym szczególe. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki autorce mam jeszcze większą ochotę na zgłębianie życiorysu Bony:)

      Usuń
  3. No proszę, po tak entuzjastycznej recenzji, trudno nie przeczytać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tak uważasz:)

      Usuń
  4. Jakoś do mnie nie przemawia. A szkoda, bo pięknie nas wszystkich do niej zapraszasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że sądzisz, że pięknie, ale trochę szkoda, że jednak Cię nie przekonałam.

      Usuń
  5. Chętnie pokuszę się na tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie muszę kupić i przeczytać tę książkę - ta epoka jest mi bardzo bliska, tak samo jak postać królowej Bony. A jeśli polecasz... polegam na Twojej opinii :)

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duża odpowiedzialność, skoro na mnie polegasz;) Ale jestem przekonana, że lektura Cię nie zawiedzie:)

      Usuń
  7. Jak tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, byłam pewna, że znajdę czym prędzej recenzję na Twoim blogu. Cieszę się, że Ci się podobała - a ja sama będę na nią polować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszą mnie Twoje słowa, bo w gruncie rzeczy to z publikacjami historycznymi chciałabym być najbardziej kojarzona;)

      Usuń
  8. Moja koleżanka bardzo sobie chwali twórczości tej autorki, choć ja jestem jakoś sceptycznie nastawiona. Niemniej jednak może kiedyś z czystej ciekawości zaryzykuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że możesz zaryzykować. Wprawdzie realia są takie, jakich nie lubisz, ale myślę, że emocje jak najbardziej współczesne:)

      Usuń
  9. O raju, aż tak? Postanowione, jeśli w końcu się przełamię i zacznę rozglądać za lit. historyczną, to postawię na naszą autorkę, a nie jak do tej pory planowałam, na Gregory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak:) Wiesz, według mnie to powinnaś przeczytać i R. Czarnecką, i Gregory:) Ale na pierwszy raz "Księżna Mediolanu" i jej kontynuacja będą idealne:)

      Usuń
  10. Hmmm zaintrygowałaś mnie porównaniem Czarneckiej do P. Gregory. Angielską pisarkę bardzo lubię, ale jej polskiej odpowiedniczki nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się sobie dziwię, bo nie znoszę takich porównań, tak jakby nasi autorzy byli gorsi i musieli równać do zagranicznych. Ale tym razem chciałam podkreślić kunszt i przygotowanie merytoryczne Renaty Czarneckiej, które są na najwyższym, światowym poziomie:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.