Karolina Wilczyńska „Marzenia szyte na miarę”, Czwarta
Strona 2015, ISBN 978-83-7976-291-0, stron 340
Tamara i jej córka Marysia wychodzą powoli na prostą w
swojej relacji. Nastolatka przestała traktować matkę jak największego wroga,
Sokołowska też zaczyna się starać spędzać z córką o wiele więcej czasu. Duża w
tym zasługa babci Róży i jej podejścia do życia, które udzieliło się
„przyszywanej” wnuczce i prawnuczce. Teraz starsza pani wychodzi ze szpitala,
więc trzeba zorganizować jej opiekę. Same będą jeździły do Borowej najczęściej
jak się da, co jednak wcale nie jest takie proste, bo Tamara ma gorący okres w
pracy, a Marysia musi nadrabiać zaległości w szkole. Dlatego też na miejscu
będzie Róży doglądała sąsiadka, pani Zofia. Marysia podczas weekendów na wsi
odkryje, że nie tylko w mieście może być ciekawie, a któregoś dnia zawędruje w
okolice starego, zaniedbanego dworku. Tamara spróbuje naprawić swoje stosunki z
matką, ale czy Ewa jest gotowa zrzucić swoje maski?
„Marzenia szyte na miarę” to wielce urokliwy powrót do Stacji Jagodno. Po „Zaplątanej miłości” przyszedł czas na drugą część sagi, czas, którego nie mogłam się już doczekać. Od razu powiem, że źle obstawiłam, komu będzie poświęcona ta opowieść. Po zakończeniu pierwszego tomu myślałam, że teraz skoncentrujemy się na Ewie –tak jednak nie jest, a przynajmniej nie w pełni, choć zupełnie nie przeszkadzało mi to w odbiorze. Na pierwszym planie znów są Tamara i Marysia, a tajemnice emocjonalnego chłodu ich matki i babki wyjaśniają się dopiero w epilogu. Na trzeci tom – „Po nitce do szczęścia” – również będę czekać z utęsknieniem, ale tym razem nie bawię się już we wróżkę i uzbrajam się w cierpliwość, co on przyniesie, bez prób przewidywania, jakie niespodzianki zafunduje mi Karolina Wilczyńska.
Pisałam już, że autorka każdą swoją nową książką mnie
zaskakiwała. Każda różniła się od poprzedniej, ale wszystkie łączyło jedno:
mądrość. Na pewno się powtarzam, ale nic na to nie poradzę, bo gdyby ktoś
zapytał mnie, z czym kojarzy mi się nazwisko Wilczyńska, odpowiedziałabym bez
wahania właśnie tak: z mądrą i ciepłą opowieścią. U tej pisarki nie znajdziemy
sztucznie wymyślonych akcji czy nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności. Tu
jest samo życie, historie, w których można się przejrzeć jak w lustrze, znaleźć
elementy wspólne z własnym losem. W „Stacji Jagodno” to babcia Róża jest
synonimem zrozumienia, osobą, która nabyła doświadczeń przez lata i która
potrafi skłonić do rozmyślań nad sobą. Warto przy tym podkreślić, że sylwetka
mieszkanki małego domu w Borowej, mistrzyni fiołkowych konfitur, nie ma w sobie
nic z moralizatorstwa. Wiecie, gdybym chciała przeczytać poradnik, to na pewno
miałabym z czego wybierać, a w powieści obyczajowej nie szukam złotych rad,
przepisu czy uniwersalnej recepty na życie wyłożonych „łopatologicznie” – chcę
ją zobaczyć przez pryzmat bohaterów. I Wilczyńska to potrafi, pisze tak
zwyczajnie, z prostotą, że jej czytelnik sam z siebie może zechcieć coś zmienić
w swojej egzystencji, może dostrzec, że sam jest szczęściarzem i wiele ma, że
może sobie pozwolić na cieszenie się chwilą, na dostrzeganie drobiazgów i urody
świata. Wystarczy tylko chcieć.
W „Marzeniach...” pojawia się prawdziwie czarny charakter;
to Jarek, zięć pani Zofii (ego żona zresztą także napsuła mi sporo krwi). I pod
wpływem ich zachowania zaczęłam się zastanawiać głębiej nad tym samym, co Zofia
i Róża: czy życie dopasowane na siłę do czyichś oczekiwań ma szansę przynieść
coś dobrego. W tej części podobało mi się także to, w jakim kierunku pisarka
poprowadziła Marysię. To w gruncie rzeczy jest również historia jej
dojrzewania, dorastania, uświadamiania sobie, co naprawdę ważne.
Tak się złożyło, że w ostatnim czasie przeczytałam książki
autorek, które już znam, których twórczość lubię i cenię. Kasia
Bulicz-Kasprzak, Agnieszka Olejnik i teraz Karolina Wilczyńska swoimi
najnowszymi powieściami pokazały, jak pięknie można rozwijać skrzydła, że mimo
iluś tam pozycji na pisarskim koncie, można się nadal rozwijać i z książki na
książkę pisać coraz lepiej, że o przywiązywaniu do siebie czytelników nie
wspomnę. „Marzenia szyte na miarę”, przy całym szacunku dla „Zaplątanej
miłości” i tego, jak mi się podobała, zrobiły na mnie jeszcze większe wrażenie.
Polecanie tak dobrej powieści obyczajowej to sama radość i przyjemność.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Czytałam dwie powieści tej Autorki i mile je wspominam. Z chęcią sięgnę i po tę sagę. Twoja rekomendacja dodatkowo motywuje:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się zachęcić:) Pozdrawiam, Natalko:)
UsuńPierwszy tom bardzo mi się podobał. Zatem czekam za utęsknieniem na powyższą kontynuację.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dostarczy Ci takich samych emocji, jak mnie:)
UsuńNie znam jeszcze pierwszego tomu, a tu drugi emocjonująco sie zapowiada - czarny charakter, psucie krwi :)
OdpowiedzUsuńTutaj emocje każdego rodzaju zawarto w idealnej dawce, dlatego polecam;)
UsuńPierwszy om nie zachwycił mnie aż tak, jak się spodziewałam, ale i tak jestem ciekawa co wydarzy się dalej. No i stęskniłam się za babcią Różą. :)
OdpowiedzUsuńBabcia Róża "w formie":)
UsuńA ja jeszcze w ogóle nie znam prozy tej autorki. Muszę nadrobić zaległości...
OdpowiedzUsuńI znów muszę Ci napisać jedno słowo: koniecznie:)
UsuńNie czytałam pierwszej części, ale mam w planach, bo lubię takie powieści.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta lektura Cię usatysfakcjonuje:)
UsuńKolejna polska autorka, której nie czytałam jeszcze żadnej książki. Eh.. mam tyle do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńAle pewnie same fajne do poznania:)
UsuńMuszę się zabrać za najnowsze tytuły Wilczyńskiej, ale kurcze jak już będę to robiła to kilka za jednym zamachem ;)
OdpowiedzUsuńDobry sposób, nie będziesz musiała rozstawać się z bohaterami na dłużej;)
UsuńWiesz moze od kedy będzie dostępna w sprzedaży ?
OdpowiedzUsuń