Piotr Bojarski „Biegacz”, Czwarta Strona 2017, ISBN
978-83-7976-666-6, stron 408
Bogdan Popiołek jest po czterdziestce, uczy historii w
jednym z poznańskich gimnazjów i wiedzie raczej samotny żywot. Praca, dom, w
domu telewizja i to w zasadzie wszystko. Mało się rusza, to i przybiera na
wadze, dlatego też postanawia wziąć się trochę za siebie i zrzucić piwny
brzuch. Zaczyna biegać i na jednym z pierwszych treningów mija mężczyznę, który
nie odpowiada na jego pozdrowienia, stąd też Popiołek uznaje go za gbura. Ku
jego ogromnemu zaskoczeniu, rozpoznaje go w wiadomościach, dowiadując się
jednocześnie, że popełniono morderstwo. Popiołek zgłasza się na policję, bo
chyba widział domniemanych sprawców, ale jego informacje zostają zignorowane, a
policjanci zaczynają się zachowywać tak, jakby to w nim upatrywali sprawcy.
Mężczyzna na własną rękę zaczyna zdobywać informacje o tożsamości denata, ale
nawet nie przypuszcza, w jak mroczną sprawę się pakuje...
Raczej tak, choć „Biegacz” nie jest, przynajmniej w mojej
ocenie, kryminałem jeżącym włosy na głowie czy takim, po którym nie da się spać
z emocji. Wynika to być może z faktu, że swoje prywatne śledztwo prowadzi tutaj
jedna osoba, która nie może liczyć na pomoc i wsparcie jakichś bliskich czy
rodziny. Nie przynależy do służb policyjnych – to raczej on musi im udowadniać,
że nie jest wielbłądem, bo dla prowadzących sprawę morderstwa w parku jest
bardzo wygodnym podejrzanym, tym bardziej że niejako sam wszedł im w ręce.
Mniej postaci, to i specyfika fabuły trochę inna. Ale. Choć nie powiedziałabym,
że dzieją się tu same spektakularne rzeczy, a nowe odkrycia mnożą się na każdej
stronie, to jednak „Biegacz” mnie wciągnął i przeczytałam go bardzo szybko.
Albo styl Bojarskiego ma w sobie to coś, albo stworzył po prostu intrygującą
zagadkę, albo jedno i drugie. Co do tej drugiej kwestii, muszę przyznać, że
byłam mocno zaskoczona kierunkiem, w jakim poszło amatorskie dochodzenie
prowadzone przez głównego bohatera. Nie spodziewałam się, że na wskroś
współczesna zbrodnia okaże się sięgać korzeniami w przeszłość, że będzie
związana z czarnymi i mało chlubnymi kartami z polskich dziejów. Rzeczywiście
widać, że w historii autor czuje się jak ryba w wodzie i że potrafi zgrabnie
łączyć te dwa elementy: to, co było i minęło, z tym, co jest teraz. Tak
poprowadzona fabuła zasługuje na moje osobiste uznanie. Pochwalę też sama
siebie, gdyż już trochę wcześniej niż Popiołek domyśliłam się pewnego aspektu
fabuły, przez co wybrzmiewały mi w głowie okrzyki skierowane do nauczyciela,
żeby zastanowił się dwa razy dłużej nad tym, co robi. Nie posłuchał...
Ogólnie bardzo efektywnie spędziłam czas nad „Biegaczem”.
Piotr Bojarski zmusił mnie, żebym trochę pogłówkowała, co przełożyło się na
konkretne rezultaty. Niniejsza książka to opowieść ciekawa, mocno osadzona w
wydarzeniach z naszej codzienności (nawiązania do Euro, czy tematu bliskiego
każdemu nauczycielowi, czyli reformy edukacji), przykuwająca uwagę. Nie mówię,
że wybitna, ale dobra na pewno.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Też lubię książki Czwartej Strony, chętnie przeczytam ,,Biegacza" :)
OdpowiedzUsuńCudnie się rozkręcili:)
UsuńGdzieś już czytałam o tej książce. Myślę, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę:)
UsuńCzuję się mocno zainteresowana:)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze:)
UsuńOOO może to być książka idealna dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTo mam nadzieję, że szybko ją jakoś upolujesz:)
UsuńI mnie zaintrygowałaś :) Powieść wydaje się bardzo ciekawa, nawet jeśli do doskonałości jej trochę brakuje.
OdpowiedzUsuńMnie intryguje nauczyciel historii w roli detektywa!
OdpowiedzUsuń