Anna Kamińska „Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci.
Historia Wandy Rutkiewicz”, Wyd. Literackie 2017, ISBN 978-83-08-06357-6, stron
480. Premiera 14.06.2017.
Obok literatury dotyczącej góry wysokich i sylwetek
himalaistów nie umiem przejść obojętnie, taką mam słabość. To jeden z moich
ulubionych gatunków i nigdy nie mam go dosyć, nawet jeśli emocje, jakie rodzą
się we mnie pod wpływem takich lektur, nie są łatwe i szarpią psychikę.
Zapowiedź niniejszej publikacji ucieszyła mnie wielce i zawędrowała od razu na
szczyt listy „muszę przeczytać”. Wprawdzie o Wandzie Rutkiewicz już trochę
wiedziałam, poznałam książkę jej samej – „Na jednej linie” – oraz pozycję, w
której była jedną z bohaterek - „Okrutny szczyt” Jennifer Jordan - ale uznałam,
że teraz moja wiedza ma szansę się wzbogacić. Drugim argumentem przemawiającym
„za”, było nazwisko autorki. Anna Kamińska ma na swoim koncie absolutnie
genialną i fantastyczną biografię „Simona. Opowieść o niezwykłym życiu Simony
Kossak”, która wywarła na mnie kolosalne wrażenie. Ale o ile jeszcze jedna
członkini wielkiego rodu Kossaków była mi wcześniej nieznana, o tyle teraz
bardziej ciekawiło mnie, jak Kamińska podejdzie do osoby, o której coś już
wcześniej czytałam.
Przez te dwa dni z małym hakiem, które zajęła mi lektura
„Wandy”, oddychałam atmosferą gór i wypraw mających na celu ich zdobycie. Może
szczegółów dotyczących poszczególnych wyjść na kolejne szczyty nie ma zbyt
wiele, ale dla mnie było ich w sam raz. Odnoszę wrażenie, że Kamińska chciała
bardziej pokazać Wandę-człowieka niż Wandę-himalaistkę, choć w przypadku
Rutkiewicz trudno oddzielić jedno od drugiego. Sporo miejsca zajmują wypowiedzi
tych, którzy kiedyś byli bliscy pierwszej kobiecie na K2. Istotne jest to, że
nie padają tutaj same laurki, co daje pełniejszy obraz Wandy Rutkiewicz,
pozwalający dojść do wniosku, że zdecydowanie nie była ona kobietą
jednowymiarową – jej portret jest dużo bardziej złożony. Przy czym wydaje mi
się także, że nie było chyba osoby, której Rutkiewicz dała się poznać do końca.
A może nie było też osoby w życiu Wandy – co jest dość smutne i mocno
przejmujące – która chciałaby ją zgłębić do końca (takie wnioski nasunęły się
szczególnie pod koniec, gdy śledziłam wydarzenia u schyłku kariery i życia
himalaistki, gdy zdawała się izolować od ludzi, niejako z niektórymi
żegnać...).
Zazwyczaj, gdy czytam o osobie, która zginęła i wiem, jak to
się stało, czuję jakieś dziwne napięcie; cały czas mam nadzieję, że epilog
będzie jednak inny. Tym razem też tak było, z tym że tutaj jest jeszcze jeden
specyficzny element: Rutkiewicz była na Kaczendzondze, na której zaginęła,
sama; nikt nie widział, czy i jak zginęła, jej ciała od maja 1992 r. nie
odnaleziono, za zmarłą uznał ją sąd. Jej matka do końca życia uważała, że Wanda
schroniła się przed światem w jednym z buddyjskich klasztorów. Hm, racjonalnie
rzecz biorąc, uwzględniając to, gdzie i w jakich warunkach widziano Rutkiewicz
po raz ostatni, trudno uwierzyć, że mogłaby przeżyć, ale na początku nowego
wieku do Izby Pamięci Jerzego Kukuczki trafiła po trekkingu w Himalajach para,
która twierdziła, że w klasztorze tybetańskim spotkali mniszkę przypominającą Wandę
Rutkiewicz. Dreszcze mnie przeszły, nie powiem, że nie... Jakkolwiek okropnie
to by nie zabrzmiało, chyba jednak lepiej, gdy znajduje się ciała alpinistów;
nawet jeśli zostają w górach na zawsze, to chyba dobrze, gdy ktoś ich widział i
miał możliwość pochowania, wtedy chyba łatwiej przeżyć żałobę...
Z całego serca polecam „Wandę”, nie tylko tym, którzy
orientują się w problematyce wypraw wysokogórskich i ogólnie wspinaczki. Anna
Kamińska swoją drugą książką (nie liczę tutaj „Odnalezionych”, jako publikacji
innej gatunkowo) udowadnia, że zalicza się już do grona najwybitniejszych
biografów współczesnego rynku wydawniczego.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Literackiemu.
Świetnie, że autorka potrafi przedstawić życiorys w taki rewelacyjny sposób.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to robi, ale efekty są znakomite:)
UsuńMimo tego że nie lubię takiej tematyki to raczej skuszę się na "Wandę". Nie wiem czemu, ale jakoś ta książka do mnie przemawia :D
OdpowiedzUsuńTo daj znać, jak wrażenia, jeśli przeczytasz:)
Usuńczekam na tą książkę oj czekam.
OdpowiedzUsuńTo życzę Ci na "zaś" udanej lektury:)
UsuńNie przepadam za biografiami ale ta akurat wydaje się fajnie być napisana. Może i się skuszę jak wpadnie w moje łapki :)
OdpowiedzUsuńNie tylko wydaje się, ale właśnie tak jest napisana:)
UsuńNie wyobrażam sobie życia himalaistki. To dla mnie zbyt ekstremalne. Ale książkę chętnie przeczytam, bo widzę, że wywarła na Tobie ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńPS. zgubiłaś ogonek w słowie sąd (za zmarłą uznał ją sad)
O tak, cały czas mam w głowie myśli o Rutkiewicz.
UsuńDziękuję, tyle razy czytam recenzję przed publikacją, a i tak często coś umyka;)
Nie znoszę biografii, chyba że jest to biografia Wandy Rutkiewicz. Skuszę się jak nic!
OdpowiedzUsuńMądra decyzja:)
UsuńNie przepadam za biografiami. Tutaj myślę, że jednak warto się skusić.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze nie czas u Ciebie na biografie;)
UsuńNo dobrze, zaczęłam czytać biografie. Może nie jest to mój ulubiony gatunek, ale już coś się ruszyło. Może i na ten tytuł przyjdzie pora:)
OdpowiedzUsuńBrawa, jestem z Ciebie dumna:) Czy mogę czuć się matką chrzestną tego sukcesu? ;)
UsuńNa pewno przeczytam biografię Rutkiewicz, ale najpierw w planach mam książkę o Kukuczce :)
OdpowiedzUsuńTeż czytałam, też świetna:)
Usuń