poniedziałek, 13 czerwca 2016

Sławomir Koper "Życie prywatne elit władzy PRL"



Sławomir Koper „Życie prywatne elit władzy PRL”, Czerwone i Czarne 2015, ISBN 978-83-7700-172-1, stron 328


Epoka Polski Ludowej charakteryzowała się tym, że władzę sprawowali przedstawiciele jednej tylko partii. Naturalne może być nawet wrażenie, że istniała tylko PZPR, że innych ugrupowań nie było. Bo to nazwiska związane z tą największą partią potrafimy wymienić, a z innymi jest już pewnie gorzej. I choć ster władzy po drugiej wojnie światowej dzierżyli kolejni pierwsi sekretarze czy premierzy, to nie byli oni jedynymi „władcami” w kraju. Sławomir Koper w najnowszej książce z cyklu o czasach PRL-u przedstawia tych, którzy z nadania komunistycznej władzy zajmowali ważne, wysokie stanowiska, a dzięki nim nierzadko wpływali na życie całego społeczeństwa.

Zacznijmy od dwóch kolejnych szefów Komitetu do Spraw Radia i Telewizji. Pierwszym z nich był Włodzimierz Sokorski, który już we wcześniejszych książkach autora określany był mianem „największego plotkarza PRL”. Tutaj Koper idzie dalej i stwierdza: „Gdyby przeprowadzono konkurs na najbarwniejszą postać epoki Polski Ludowej, to w tej rywalizacji Włodzimierz Sokorski zająłby poczesne miejsce. Jeszcze wyżej uplasowałby się w rankingu największych kobieciarzy tamtych lat, gdyż w elicie władzy PRL mógłby z nim rywalizować tylko Józef Cyrankiewicz” (str. 120). Sam Sokorski mawiał o sobie, że ma naturę dziwkarza (str. 142), choć Jerzy Urban nazywał go raczej „erotycznym gawędziarzem” (str. 140).

Sokorskiego w jego fotelu zastąpił Maciej Szczepański, zwany później „krwawym Maćkiem”, ulubieniec Edwarda Gierka. Choć nie miał żadnych skrupułów i potrafił zwalniać za byle drobnostkę, to jednocześnie miał talenty menedżerskie i „wiedział, jak zainteresować widzów” (str. 23). Choć wtrącał się we wszystko, łącznie z fryzurami prezenterek, to stworzył, jak uważano już wówczas, najnowocześniejszą telewizję w obozie państw socjalistycznych. Ale przede wszystkim lubował się w erotycznych podbojach. 

Bolesław Piasecki wywodził się z Obozu Narodowo-Radykalnego. W PRL-u był szefem Stowarzyszenia PAX, które nazywano „państwem w państwie i jedynym prywatnym przedsięwzięciem politycznym w całym obozie wschodnim” (str. 177). W organizacji „obowiązywały zasada jednoosobowego kierownictwa i dogmat o nieomylności wodza” (tamże). I choć wydawało się, że zawsze będzie na fali wznoszącej, to znaleźli się tacy, którzy uważali, że za działania w czasie przed wojną i okupacji powinien ponieść karę, a było nią zabójstwo jego syna.

Adam Ważyk, według autora, powinien nosić miano „wieszcza epoki PRL”; doszło wówczas do „zupełnie niezwykłej sytuacji, że jeden utwór poetycki stał się podmiotem zainteresowania niemal całego społeczeństwa i obiektem powszechnej, bardzo żywej dyskusji. Zajmowały się nim najwyższe władze państwowe, w jego sprawie powołano specjalną komisję partyjną, on też stał się powodem fali dymisji wśród działaczy PZPR” (str. 198). „Poemat dla dorosłych” napisał człowiek mocno rozczarowany komunizmem, który wreszcie „zaczął dostrzegać, co komunizm przyniósł Polakom” (tamże).

Jerzy Putrament, który z czasem doczekał się przezwiska „Towarzysz Pucio”, był przykładem człowieka, który za wszelką cenę chciał zrobić karierę. Jego „biografia bez większych zmian mogłaby posłużyć za scenariusz filmu sensacyjnego. Nie brakowało w niej dramatycznych wydarzeń ani gwałtownych zawirowań osobistych” (str. 234). Ambicje literackie chciał zaspokajać w grupie literackiej Żagary. Był oficerem w armii Berlinga, dyplomatą w Szwajcarii i ambasadorem w Paryżu, wreszcie sekretarzem generalnym Związku Literatów Polskich. Gdy stracił na znaczeniu, z pasją oddał się... wędkowaniu.

Jeden z rozdziałów poświęcony jest także Jarosławowi Iwaszkiewiczowi. Jak uprzedzał sam Koper, miały się tutaj znaleźć „niewielkie powtórzenia z kilku poprzednich tytułów. Skamandryta występuje bowiem w pięciu wcześniejszych książkach” (str. 10). Ujmę to tak: rzeczywiście do koncepcji książki i grona bohaterów Iwaszkiewicz, jako prezes ZLP, pasuje. Może faktycznie autor uznał, że dopiero poświęcając mu osobny rozdział, przedstawi jego sylwetkę w sposób „wyczerpujący” (tamże). Jednak dla mnie fragment ten nie był niczym nowym, nie okazał się zaskakujący, jak chciał tego historyk (no może poza informacją o fizycznym związku z Czesławem Miłoszem). A biorąc pod uwagę fakt, iż w zakończeniu Koper stwierdza, że jak zwykle nie wyczerpał tematu, to myślę sobie, że chyba większy pożytek byłby z przedstawienia jakiejś innej postaci, niż pisania kolejny raz o tej samej.

Pomijając część o Iwaszkiewiczu, „Życie prywatne elit władzy PRL” czytałam z zainteresowaniem, tym większym że bohaterowie prowadzili życie kolorowe i czerpali z niego pełnymi garściami, korzystając z przywilejów, jakie dawała im sprawowana władza. Tak więc czytać jest o czym. O stylu Sławomira Kopra już nie będę wspominać, bo robiłam to nie raz, zawsze w pochlebnym tonie. Publikacja ta wskazana jest dla fanów autora i osób zainteresowanych epoką.


8 komentarzy:

  1. Jak wiesz, na co dzień wolę innego rodzaju powieści, dlatego nie będę mamić fałszywymi obietnicami, że przeczytam tę pozycje, gdyż zapewne tak nie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Iwaszkiewiczu bym poczytała. To musiała być dla Ciebie bardzo interesująca publikacja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po tego typu literaturę, ale na razie inne książki czekają w kolejce na moją uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w kolejce naczekała się ta recenzja;)

      Usuń
  4. Dla mnie fascynujące w tej książce było to, jak barwnymi postaciami byli przedstawiciele władzy. Epoka PRL nie była szara i siermiężna, jak mi się zawsze wydawało. Oczywiście, abstrahując od nadużyć, przestępstw i innych przewinień ludzi władzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w pełni. Też do pewnego momentu wydawało mi się, że PRL był szary, a tu nic bardziej mylnego.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.