Sławomir Koper „Życie prywatne elit władzy PRL”, Czerwone i
Czarne 2015, ISBN 978-83-7700-172-1, stron 328
Epoka Polski Ludowej charakteryzowała się tym, że władzę
sprawowali przedstawiciele jednej tylko partii. Naturalne może być nawet
wrażenie, że istniała tylko PZPR, że innych ugrupowań nie było. Bo to nazwiska
związane z tą największą partią potrafimy wymienić, a z innymi jest już pewnie
gorzej. I choć ster władzy po drugiej wojnie światowej dzierżyli kolejni
pierwsi sekretarze czy premierzy, to nie byli oni jedynymi „władcami” w kraju.
Sławomir Koper w najnowszej książce z cyklu o czasach PRL-u przedstawia tych,
którzy z nadania komunistycznej władzy zajmowali ważne, wysokie stanowiska, a
dzięki nim nierzadko wpływali na życie całego społeczeństwa.
Sokorskiego w jego fotelu zastąpił Maciej Szczepański, zwany
później „krwawym Maćkiem”, ulubieniec Edwarda Gierka. Choć nie miał żadnych
skrupułów i potrafił zwalniać za byle drobnostkę, to jednocześnie miał talenty
menedżerskie i „wiedział, jak zainteresować widzów” (str. 23). Choć wtrącał się
we wszystko, łącznie z fryzurami prezenterek, to stworzył, jak uważano już
wówczas, najnowocześniejszą telewizję w obozie państw socjalistycznych. Ale
przede wszystkim lubował się w erotycznych podbojach.
Bolesław Piasecki wywodził się z Obozu Narodowo-Radykalnego.
W PRL-u był szefem Stowarzyszenia PAX, które nazywano „państwem w państwie i
jedynym prywatnym przedsięwzięciem politycznym w całym obozie wschodnim” (str.
177). W organizacji „obowiązywały zasada jednoosobowego kierownictwa i dogmat o
nieomylności wodza” (tamże). I choć wydawało się, że zawsze będzie na fali
wznoszącej, to znaleźli się tacy, którzy uważali, że za działania w czasie
przed wojną i okupacji powinien ponieść karę, a było nią zabójstwo jego syna.
Adam Ważyk, według autora, powinien nosić miano „wieszcza
epoki PRL”; doszło wówczas do „zupełnie niezwykłej sytuacji, że jeden utwór
poetycki stał się podmiotem zainteresowania niemal całego społeczeństwa i
obiektem powszechnej, bardzo żywej dyskusji. Zajmowały się nim najwyższe władze
państwowe, w jego sprawie powołano specjalną komisję partyjną, on też stał się
powodem fali dymisji wśród działaczy PZPR” (str. 198). „Poemat dla dorosłych”
napisał człowiek mocno rozczarowany komunizmem, który wreszcie „zaczął
dostrzegać, co komunizm przyniósł Polakom” (tamże).
Jerzy Putrament, który z czasem doczekał się przezwiska
„Towarzysz Pucio”, był przykładem człowieka, który za wszelką cenę chciał
zrobić karierę. Jego „biografia bez większych zmian mogłaby posłużyć za
scenariusz filmu sensacyjnego. Nie brakowało w niej dramatycznych wydarzeń ani
gwałtownych zawirowań osobistych” (str. 234). Ambicje literackie chciał
zaspokajać w grupie literackiej Żagary. Był oficerem w armii Berlinga,
dyplomatą w Szwajcarii i ambasadorem w Paryżu, wreszcie sekretarzem generalnym
Związku Literatów Polskich. Gdy stracił na znaczeniu, z pasją oddał się...
wędkowaniu.
Jeden z rozdziałów poświęcony jest także Jarosławowi
Iwaszkiewiczowi. Jak uprzedzał sam Koper, miały się tutaj znaleźć „niewielkie
powtórzenia z kilku poprzednich tytułów. Skamandryta występuje bowiem w pięciu
wcześniejszych książkach” (str. 10). Ujmę to tak: rzeczywiście do koncepcji
książki i grona bohaterów Iwaszkiewicz, jako prezes ZLP, pasuje. Może
faktycznie autor uznał, że dopiero poświęcając mu osobny rozdział, przedstawi
jego sylwetkę w sposób „wyczerpujący” (tamże). Jednak dla mnie fragment ten nie
był niczym nowym, nie okazał się zaskakujący, jak chciał tego historyk (no może
poza informacją o fizycznym związku z Czesławem Miłoszem). A biorąc pod uwagę
fakt, iż w zakończeniu Koper stwierdza, że jak zwykle nie wyczerpał tematu, to
myślę sobie, że chyba większy pożytek byłby z przedstawienia jakiejś innej
postaci, niż pisania kolejny raz o tej samej.
Pomijając część o Iwaszkiewiczu, „Życie prywatne elit władzy
PRL” czytałam z zainteresowaniem, tym większym że bohaterowie prowadzili życie
kolorowe i czerpali z niego pełnymi garściami, korzystając z przywilejów, jakie
dawała im sprawowana władza. Tak więc czytać jest o czym. O stylu Sławomira
Kopra już nie będę wspominać, bo robiłam to nie raz, zawsze w pochlebnym tonie. Publikacja ta wskazana
jest dla fanów autora i osób zainteresowanych epoką.
Jak wiesz, na co dzień wolę innego rodzaju powieści, dlatego nie będę mamić fałszywymi obietnicami, że przeczytam tę pozycje, gdyż zapewne tak nie będzie :)
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem, więc nie namawiam;)
UsuńO Iwaszkiewiczu bym poczytała. To musiała być dla Ciebie bardzo interesująca publikacja.
OdpowiedzUsuńJak większość tego autora:)
UsuńOd czasu do czasu lubię sięgnąć po tego typu literaturę, ale na razie inne książki czekają w kolejce na moją uwagę ;)
OdpowiedzUsuńU mnie w kolejce naczekała się ta recenzja;)
UsuńDla mnie fascynujące w tej książce było to, jak barwnymi postaciami byli przedstawiciele władzy. Epoka PRL nie była szara i siermiężna, jak mi się zawsze wydawało. Oczywiście, abstrahując od nadużyć, przestępstw i innych przewinień ludzi władzy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni. Też do pewnego momentu wydawało mi się, że PRL był szary, a tu nic bardziej mylnego.
Usuń