piątek, 24 czerwca 2016

Katarzyna Hordyniec "Poza czasem szukaj"



Katarzyna Hordyniec „Poza czasem szukaj”, Prószyński i S-ka 2016, ISBN 978-83-8069-322-7, stron 344

Życie Leny jawi się jej ostatnio jako linia prosta, bez żadnych wzlotów. Praca w lokalnej gazecie; jeden związek, początkami sięgający czasów liceum, nie przynoszący żadnych porywów i ekscytacji. Czy tak już będzie zawsze, czy na tylko tyle może liczyć? Ma trzydzieści pięć lat, a czuje, że niczego nie osiągnęła. Nie zważając na wszystko i wszystkich, decyduje się na radykalną odmianę. Wyjeżdża z Koszalina do stolicy. Dostaje pracę, szybko znajduje własny kąt i poznaje miłych ludzi, ale to wszystko traci znaczenie, gdy spotyka jego. Dużo od niej starszy Juliusz wzbudza w niej uczucia, jakich jeszcze nie zaznała. Pożądanie, namiętność, żar – czy będą potrafili im się oprzeć? Co zwycięży – instynkty, serce czy może jednak rozum?

Katarzyna Hordyniec jest tłumaczką i felietonistką, ale dla mnie jednak przede wszystkim blogerką i osobą znajomą z portalu społecznościowego. Lubię jej posty, celnie punktujące rzeczywistość, w których pokazuje, że nie brak jej dystansu, takiej życiowej mądrości i poczucia humoru. Chyba więc nie ma się co dziwić, że gdy tylko pojawiły się pierwsze informacje o pisaniu przez nią książki, byłam przekonana, że będę chciała ją przeczytać. Utwierdził mnie w tym później jeszcze i tytuł, i okładka. Gdy w bibliotece pojawił się egzemplarz powieści, ustawiłam się w kolejce i czekałam niecierpliwie. I wreszcie się doczekałam.

„Poza czasem szukaj” pisana jest z perspektywy Leny i Jula. To świetny zabieg pozwalający na poznanie uczuć targających obiema stronami. A czego, jak czego, ale emocji w fabule nie brakuje. Hordyniec przedstawia coś, co spada na bohaterów z siłą lawiny, uczucie, któremu niełatwo się nie poddać. Przyznaję, że na początku, a i potem w sumie też, nie nadążałam za nimi, szczególnie za Juliuszem, może dlatego, że nie bardzo wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia i jakoś mało realne wydawało mi się to, że on po jednym czy dwóch spotkaniach twierdził, że Lenę kocha. Co innego pożądanie – w tym przypadku tak, udało się autorce ukazać jego moc, moc żywiołu nie do okiełznania, który nadchodzi jak fala, jest nie do opanowania. Dla Leny i Jula w pewnym momencie liczą się tylko spojrzenia, dotyk, czułość, ale i dzikość, wiodące do spełnienia. I takim sposobem wyszedł Hordyniec nie tylko romans, ale i erotyk, mocno działający na zmysły. Cieszę się jednak, że choć seks odgrywa na kartach powieści ogromną rolę, to jednak nie zdominował fabuły. Bo i Lena, i Juliusz, zastanawiają się, czy warto brnąć w tę relację, czy na fundamencie pożądania da się zbudować coś trwałego, czy nie dzielą ich jednak różnice nie do pokonania. Wykreowanym przez siebie postaciom autorka zafundowała swoiste przeciąganie liny, ciągły pojedynek między sercem a rozumem. Inna sprawa, że utrudniała im też, jak mogła, rzucając kłody pod nogi, niezgranie i problemy z komunikacją. Ale to dobrze, gdyby tego nie było, wyszłaby lukrowana opowiastka, za słodka i za mdła.

Tym, na co jeszcze chciałam zwrócić uwagę, jest język, jakim posługuje się Hordyniec. Chyba nie będzie przesadą, jeśli powiem, że to jeszcze jeden bohater tego debiutu. Ci, którzy czytają Kasię na Facebooku, od razu zauważą, jak bardzo jest autentyczna w książce; odnosiłam wrażenie, że pisze tak, jak myśli, że jest szczera do bólu. I ta szczerość właśnie nie wszystkim może przypaść do gustu, bo szczególnie w scenach łóżkowych Hordyniec się nie cacka, tylko pisze prosto z mostu, co miejscami może być odebrane jako wulgarność. Myślę, więc, że w przypadku stylu i języka, mamy do czynienia z sytuacją zero-jedynkową: albo komuś podoba się taka otwartość, albo nie. I tyle. 

Właściwie trudno uwierzyć, że „Poza czasem szukaj” jest debiutem, bo Katarzyna Hordyniec dysponuje naprawdę solidnym warsztatem. Tak jak wspomniałam, trochę denerwował mnie na początku Juliusz (zresztą później chwilami też, bo jak na faceta w takim wieku, z szóstką z przodu za niedługo, zachowywał się jak gówniarz), a jednak wciągnęłam się w tę historię. Widać w niej, jak bliscy twórczyni stali się jej bohaterowie, że pisała o nich z pasją, a i własnych pasji trochę w ich życie przemyciła (jak choćby zgłębianie przez Lenę technik makijażu, co fakt, do samego rozwoju akcji niewiele wnosiło, ale nie przeszkadzało jakoś bardzo). Choć w gruncie rzeczy należałoby tę opowieść traktować w kategoriach bajki, to jednak nie można jej odmówić uroku (i przyznać się: która z nas nie chciałaby choć raz w życiu robić takiego wrażenia na mężczyźnie, tak na niego oddziaływać?...). Szczera, prawdziwa, rozedrgana, pulsująca emocjami – właśnie taka jest ta książka. Polecam szczególnie tym otwartym na nowe doznania i lubiącym świeże, dobre debiuty.   

14 komentarzy:

  1. Uwielbiam autentyczność w powieściach, więc podejrzewam, że "Poza czasem szukaj" może przypaść mi do gustu. Jak dobrze, że czeka już na czytniku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że lektura Cię usatysfakcjonuje:)

      Usuń
  2. Mnie książka też bardzo sie podobała, aż byłam zdziwiona, bo to raczej nie mój typ jeżeli chodzi o lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze czasem przeczytać coś nie w swoim guście, można trafić na coś fajnego:)

      Usuń
  3. Ja również znam autorkę z portali społecznościowych. Jeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę mam na swojej półce i zamierzam w wolnym czasie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem przekonana, to chyba jakoś nie mój klimat.I myślę, że ten język jednak by mnie raził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na siłę, skoro takie masz pierwsze wrażenia, to pewnie byłoby tak i po lekturze:)

      Usuń
  6. Udane debiuty zawsze cieszą, szczególnie jeśli to polscy autorzy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. JUż okładka skradła moje serce, a o historii nic nie wspomnę, bo mi życia zbraknie na książki ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.