Katarzyna Hordyniec „Poza czasem szukaj”, Prószyński i S-ka
2016, ISBN 978-83-8069-322-7, stron 344
Życie Leny jawi się jej ostatnio jako linia prosta, bez
żadnych wzlotów. Praca w lokalnej gazecie; jeden związek, początkami sięgający
czasów liceum, nie przynoszący żadnych porywów i ekscytacji. Czy tak już będzie
zawsze, czy na tylko tyle może liczyć? Ma trzydzieści pięć lat, a czuje, że
niczego nie osiągnęła. Nie zważając na wszystko i wszystkich, decyduje się na
radykalną odmianę. Wyjeżdża z Koszalina do stolicy. Dostaje pracę, szybko
znajduje własny kąt i poznaje miłych ludzi, ale to wszystko traci znaczenie,
gdy spotyka jego. Dużo od niej starszy Juliusz wzbudza w niej uczucia, jakich
jeszcze nie zaznała. Pożądanie, namiętność, żar – czy będą potrafili im się
oprzeć? Co zwycięży – instynkty, serce czy może jednak rozum?
„Poza czasem szukaj” pisana jest z perspektywy Leny i Jula.
To świetny zabieg pozwalający na poznanie uczuć targających obiema stronami. A
czego, jak czego, ale emocji w fabule nie brakuje. Hordyniec przedstawia coś,
co spada na bohaterów z siłą lawiny, uczucie, któremu niełatwo się nie poddać.
Przyznaję, że na początku, a i potem w sumie też, nie nadążałam za nimi,
szczególnie za Juliuszem, może dlatego, że nie bardzo wierzę w miłość od
pierwszego wejrzenia i jakoś mało realne wydawało mi się to, że on po jednym
czy dwóch spotkaniach twierdził, że Lenę kocha. Co innego pożądanie – w tym
przypadku tak, udało się autorce ukazać jego moc, moc żywiołu nie do
okiełznania, który nadchodzi jak fala, jest nie do opanowania. Dla Leny i Jula
w pewnym momencie liczą się tylko spojrzenia, dotyk, czułość, ale i dzikość,
wiodące do spełnienia. I takim sposobem wyszedł Hordyniec nie tylko romans, ale
i erotyk, mocno działający na zmysły. Cieszę się jednak, że choć seks odgrywa
na kartach powieści ogromną rolę, to jednak nie zdominował fabuły. Bo i Lena, i
Juliusz, zastanawiają się, czy warto brnąć w tę relację, czy na fundamencie
pożądania da się zbudować coś trwałego, czy nie dzielą ich jednak różnice nie
do pokonania. Wykreowanym przez siebie postaciom autorka zafundowała swoiste
przeciąganie liny, ciągły pojedynek między sercem a rozumem. Inna sprawa, że
utrudniała im też, jak mogła, rzucając kłody pod nogi, niezgranie i problemy z
komunikacją. Ale to dobrze, gdyby tego nie było, wyszłaby lukrowana opowiastka,
za słodka i za mdła.
Tym, na co jeszcze chciałam zwrócić uwagę, jest język, jakim
posługuje się Hordyniec. Chyba nie będzie przesadą, jeśli powiem, że to jeszcze
jeden bohater tego debiutu. Ci, którzy czytają Kasię na Facebooku, od razu
zauważą, jak bardzo jest autentyczna w książce; odnosiłam wrażenie, że pisze
tak, jak myśli, że jest szczera do bólu. I ta szczerość właśnie nie wszystkim może
przypaść do gustu, bo szczególnie w scenach łóżkowych Hordyniec się nie cacka,
tylko pisze prosto z mostu, co miejscami może być odebrane jako wulgarność.
Myślę, więc, że w przypadku stylu i języka, mamy do czynienia z sytuacją
zero-jedynkową: albo komuś podoba się taka otwartość, albo nie. I tyle.
Właściwie trudno uwierzyć, że „Poza czasem szukaj” jest
debiutem, bo Katarzyna Hordyniec dysponuje naprawdę solidnym warsztatem. Tak
jak wspomniałam, trochę denerwował mnie na początku Juliusz (zresztą później
chwilami też, bo jak na faceta w takim wieku, z szóstką z przodu za niedługo,
zachowywał się jak gówniarz), a jednak wciągnęłam się w tę historię. Widać w
niej, jak bliscy twórczyni stali się jej bohaterowie, że pisała o nich z pasją,
a i własnych pasji trochę w ich życie przemyciła (jak choćby zgłębianie przez
Lenę technik makijażu, co fakt, do samego rozwoju akcji niewiele wnosiło, ale
nie przeszkadzało jakoś bardzo). Choć w gruncie rzeczy należałoby tę opowieść
traktować w kategoriach bajki, to jednak nie można jej odmówić uroku (i
przyznać się: która z nas nie chciałaby choć raz w życiu robić takiego wrażenia
na mężczyźnie, tak na niego oddziaływać?...). Szczera, prawdziwa, rozedrgana,
pulsująca emocjami – właśnie taka jest ta książka. Polecam szczególnie tym
otwartym na nowe doznania i lubiącym świeże, dobre debiuty.
Uwielbiam autentyczność w powieściach, więc podejrzewam, że "Poza czasem szukaj" może przypaść mi do gustu. Jak dobrze, że czeka już na czytniku. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lektura Cię usatysfakcjonuje:)
UsuńMnie książka też bardzo sie podobała, aż byłam zdziwiona, bo to raczej nie mój typ jeżeli chodzi o lekturę.
OdpowiedzUsuńDobrze czasem przeczytać coś nie w swoim guście, można trafić na coś fajnego:)
UsuńJa również znam autorkę z portali społecznościowych. Jeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę:)
UsuńKsiążkę mam na swojej półce i zamierzam w wolnym czasie przeczytać.
OdpowiedzUsuńOby szybko taki nadszedł:)
UsuńNie jestem przekonana, to chyba jakoś nie mój klimat.I myślę, że ten język jednak by mnie raził.
OdpowiedzUsuńNic na siłę, skoro takie masz pierwsze wrażenia, to pewnie byłoby tak i po lekturze:)
UsuńUdane debiuty zawsze cieszą, szczególnie jeśli to polscy autorzy :)
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania:)
UsuńJUż okładka skradła moje serce, a o historii nic nie wspomnę, bo mi życia zbraknie na książki ;)
OdpowiedzUsuńTak, skąd ja to znam;)
Usuń