Lizzie Enfield „Dawka życia”, Prószyński i S-ka 2017, ISBN
978-83-8097-215-5, stron 404
Opis wydawcy:
Isobel postanawia nie szczepić swoich dzieci. Podjęła tę
decyzję pod wpływem doniesień o poszczepiennych przypadkach autyzmu, aby
chronić tych, których kocha najbardziej. Konsekwencje tego wyboru poniosą jej
przyjaciele i ich córeczka. Maleńka Iris zaraziła się odrą od nastoletniej
córki Isobel. Dziewczynka wyzdrowiała, ale całkowicie straciła słuch. Obie
rodziny muszą zmierzyć się z odpowiedzialnością, poczuciem winy i pragnieniem
zemsty. Z sytuacją, gdy udane z pozoru życie rozsypuje się jak domek z kart.
Lizzie Enfield tak jasno i przekonująco wyłożyła argumenty obu stron, że
czytelnik czuje się rozdarty. Komu bardziej współczuć? Poruszająca historia, która
skłania do refleksji i budzi wiele emocji.
Narracja prowadzona jest z perspektywy Bena i Isobel. Dało
to ten świetny efekt, że widzimy, z jakimi frustracjami oboje się borykają. Ale
jednocześnie nie da się chyba opowiedzieć jednoznacznie po którejś ze stron.
Przynajmniej ja nie potrafiłam tego zrobić. W przypadku Isobel rzecz nie do
końca rozbija się, moim zdaniem, o brak szczepienia u Gabrielli – przecież gdy
jej matka podejmowała taką decyzję, na pewno myślała o tym, że chce dla niej
jak najlepiej i raczej nie zakładała, że przez jej córkę ucierpią inne dzieci.
Tu bardziej chodziło o nieprzemyślane działanie; wiedziała, że Gabs jest chora,
bo stykała się z przyjaciółmi chorymi na odrę, a mimo to zostawiła ją w domu z
małym dzieckiem przyjaciół, które nie było jeszcze szczepione, bo było za małe.
Jeśli zaś chodzi o Bena, przy całym zrozumieniu dla jego poczucia straty i
frustracji jej towarzyszącej, dla mnie jego działania nosiły przede wszystkim
charakter osobistej wendety. Przez tyle lat to on nie poradził sobie z uczuciem
do żony najlepszego przyjaciela i to głównie za to chciał ukarać Bel; Iris i
Maggie były w całej tej sytuacji dopiero na drugim miejscu. Tak to
widziałam.
W całokształt fabuły zaangażowałam się całą sobą, ale
najbardziej mieszane uczucia wzbudziło we mnie zakończenie. Chyba nie do końca
akceptuję, co to miało być: wyrównanie rachunków, wet za wet? Wolałabym raczej
jakieś inne rozstrzygnięcie, ale nie zmienia to faktu, że „Dawka życia” w pełni
zasługuje, by nosić na sobie logo „Kobiety to czytają!”. Znakomita książka, by
porozmyślać nad losem istot całkowicie zależnych od dorosłych i nad sednem
rodzicielstwa oraz społecznej odpowiedzialności.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka.
Marcin Grygier „Nie patrz w tamtą stronę”, Prószyński i S-ka
2016, ISBN 978-83-8069-234-3, stron 448
Opis wydawcy:
Czy zdarza ci się odwracać wzrok od ludzkiej krzywdy? A
może przeciwnie - lubisz patrzeć?
W Puszczy Kampinoskiej zostają znalezione zmasakrowane zwłoki nastolatki. Wszystko wskazuje na rytualny mord dokonany przez okrutnego i żądnego zemsty oprawcę. Morderca zapowiada kontynuację i wciąga ścigającego go policjanta w makabryczną grę cieni. Nadkomisarz Roman Walter rozpoczyna wyścig z czasem i zabójcą. Podejmuje dramatyczną walkę, w której stanie twarz w twarz z demonami przeszłości.
W Puszczy Kampinoskiej zostają znalezione zmasakrowane zwłoki nastolatki. Wszystko wskazuje na rytualny mord dokonany przez okrutnego i żądnego zemsty oprawcę. Morderca zapowiada kontynuację i wciąga ścigającego go policjanta w makabryczną grę cieni. Nadkomisarz Roman Walter rozpoczyna wyścig z czasem i zabójcą. Podejmuje dramatyczną walkę, w której stanie twarz w twarz z demonami przeszłości.
Do polskich autorów debiutujących na polu rodzimego
kryminału podchodzę z dużym zaufaniem i entuzjazmem. Najbardziej lubię te
sytuacje, gdy poznaję autora, który od razu wyraźnie zaznacza swój potencjał i
zyskuję pewność, że z książki na książkę będzie się rozwijał. Tak właśnie jest
w przypadku tego autora. Marcin Grygier do tej pory nie miał wiele wspólnego z
branżą literacką, ale moim zdaniem zaliczył doń mocne wejście.
Wprawdzie policjant po życiowej traumie, odreagowujący w
alkoholu, coś – albo raczej kogoś – może nam przypominać, ale jednak
nadkomisarz Roman Walter nie jest postacią tylko stereotypową, odrysowaną od
jednego szablonu. Ma w sobie coś, co budzi zainteresowanie, ale i jakiś taki mimowolny
szacunek. Spodobało mi się to, że mimo tragedii, a w konsekwencji spadku formy,
nie stracił jednak motywacji do działania i prowadzone przez niego śledztwo
jest pełne werwy.
Pełna rumieńców jest także sama narracja. Grygier od
początku narzucił niezłe tempo i konsekwentnie je utrzymywał. Krótkie rozdziały
i zmiany tego, kogo dotyczyły oraz czasu, w jakim się rozgrywały, sprzyjały
narastającemu zaangażowaniu czytelnika. Mnie lektura zajęła jedno popołudnie i
mogę je zaliczyć do bardzo udanych. Na pewno sięgnę po drugą część perypetii
Romana Waltera.
Wyzwanie: „Grunt to okładka”.
Moje zdanie o "Dawce życia" już znasz. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - są dzieci, które bardzo źle przeżyły powikłania po chorobach, na które nie zostały zaszczepione, a istnieją także dzieciaki szczepione, które albo od razu zachorowały np. na odrę poszczepienną, albo zostały ofiarami potężnego NOP-a. To ciężki temat...
OdpowiedzUsuńZgadza się, ciężki i bardzo indywidualny.
UsuńFajnie, że „Dawka życia” wywołała w Tobie tyle emocji.
OdpowiedzUsuńTeż jestem zadowolona z lektury:)
UsuńGrygiera czytałam, teraz czekam na jego druga powieść, która jest już na rynku wydawniczym.
OdpowiedzUsuńTeż czekam, aż pojawi się w bibliotece;)
UsuńCzytałam powieść Grygiera i oceniam ją bardzo pozytywnie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że się zgadzamy;)
UsuńA mnie zakończenie "Dawki życia" bardzo się podobała, nie spodziewałam się :)
OdpowiedzUsuńTeż się nie spodziewałam, ale nie podobało mi się:)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńTrafiłam do Ciebie z "Lubimy czytać":)
Właśnie słucham tej książki, wciąga, to fakt!
Pozdrawiam serdecznie i do kolejnego napisania...
I u mnie na blogu o książkach, zapraszam:)
http://spacerem-przez-zycie.blogspot.com