Jo Nesbø „Człowiek nietoperz”, Wyd. Dolnośląskie 2012, ISBN
978-83-245-9373-6, stron 344
Norweski policjant Harry Hole udaje się do Australii. W
Sydney znaleziono zwłoki jego rodaczki, Inger Holter, która kiedyś prowadziła
telewizyjny program dla młodzieży. Swoistym opiekunem Harry’ego zostaje
miejscowy funkcjonariusz, Aborygen Andrew Kensington. List znaleziony w
mieszkaniu kobiety koncentruje uwagę śledczych na osobie Evansa White’a, ale
mężczyzna zdaje się mieć alibi. Harry najwięcej czasu spędza z Andrew i jego
znajomymi, wizytując kolejne lokale i dzielnica miasta, w którym nie brakuje
wszelkiego rodzaju oryginałów. Hole poznaje rudowłosą Birgittę, a prowadzona
sprawa coraz bardziej się zagęszcza.
Tym razem do poznawania nowego autora przystąpiłam
metodycznie, stwierdzając, że będę czytała po kolei i basta. Wiedziałam też, że
mam się nie zrażać, bo czytałam opinie, że pierwszy tom nie rzuca na kolana. Z
jednej strony to by się zgadzało, „Człowiek nietoperz” wydał mi się trochę
przegadany – Nesbø dużo miejsca poświęca Australii i jej historii, jego bohater
poznaje m. in. legendy Aborygenów. Nie ma więc co ukrywać, że przez początek brnęło
mi się dosyć trudno. Ale po jakimś
czasie coś się niepostrzeżenie zmieniło i zaczęło mnie wciągać. Możliwe, że to
dlatego, iż autor zaczął dawkować szczegóły z życia głównej postaci. Nasunęła
mi się wtedy taka myśl, że Harry Hole jest dosyć schematycznym bohaterem –
inteligentny policjant, który jednocześnie ma problemy sam ze sobą (fakt, że w
jego przypadku spowodowane czymś konkretnym) i nie radząc sobie z życiem,
ucieka od wszystkiego w alkohol, a gdy już zaczyna, to płynie równo – ale
trzeba zauważyć, że powieść ta ukazała się w 1997 roku. Można więc chyba uznać,
że to na postaci Hole’a do jakiegoś stopnia wzorowali się inni twórcy, że to
Nesbø był trendsetterem (tak to się chyba mówi?). W każdym razie Harry stał się
dla mnie na tyle intrygujący i charakterystyczny, że na pewno chcę go dalej
poznawać, uczestniczyć w kolejnych prowadzonych przez niego śledztwach.
Mimo niełatwego początku, lektura „Człowieka nietoperza” i
tak przebiegła lepiej, niż się spodziewałam. Po pierwszym tomie serii nie nazwałabym
Jo Nesbø moim kryminalnym odkryciem roku, ale kto wie, może ten stan rzeczy
zmieni się po następnych częściach?
Wyzwanie: „Grunt to okładka”.
A ja muszę w końcu poznać książki tego autora.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak nie byłam jedyna, która go nie znała;)
UsuńJa przeczytałam "Czerwone gardlo" i nawet też mi się podobalo. Rzeczywiście super rewelacji nie było, ale cała fabuła była ciekawa i wciągająca. I od razu polubiłam Harry'ego:)
OdpowiedzUsuńTo może autor ma taki styl, że bez szaleństw, ale i tak chce się czytać dalej;)
UsuńNesbo z książki na książkę jest coraz lepszy, tak mówią, osobiście czytałam jedną jego książkę i była całkiem niezła taki kryminał z jajami.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, ile jeszcze muszę przeczytać, żeby dojść do takiego wniosku;)
Usuń