czwartek, 10 sierpnia 2017

Jo Nesbø "Człowiek nietoperz"



Jo Nesbø „Człowiek nietoperz”, Wyd. Dolnośląskie 2012, ISBN 978-83-245-9373-6, stron 344

Norweski policjant Harry Hole udaje się do Australii. W Sydney znaleziono zwłoki jego rodaczki, Inger Holter, która kiedyś prowadziła telewizyjny program dla młodzieży. Swoistym opiekunem Harry’ego zostaje miejscowy funkcjonariusz, Aborygen Andrew Kensington. List znaleziony w mieszkaniu kobiety koncentruje uwagę śledczych na osobie Evansa White’a, ale mężczyzna zdaje się mieć alibi. Harry najwięcej czasu spędza z Andrew i jego znajomymi, wizytując kolejne lokale i dzielnica miasta, w którym nie brakuje wszelkiego rodzaju oryginałów. Hole poznaje rudowłosą Birgittę, a prowadzona sprawa coraz bardziej się zagęszcza. 

Wśród wielbicieli kryminałów nie ma chyba osoby, która nie kojarzyłaby nazwiska Jo Nesbø. Sama poznałam je już dawno, ale przyczepiło się do mnie przekonanie, że norweski autor pisze zbyt brutalnie i makabrycznie jak dla mnie, więc nie miałam ochoty sięgać po jego książki. Ale że od dłuższego czasu kryminał to mój numer jeden, a w związku z tym uodporniłam się już na krwawe opisy zbrodni, poczułam, że nadszedł czas, by wreszcie się przekonać, skąd tak wielka sława Norwega. Czas najwyższy, trzeba dodać, bo najbardziej popularny cykl, którego bohaterem jest Harry Hole, liczy sobie już jedenaście tomów – mam więc co nadrabiać.

Tym razem do poznawania nowego autora przystąpiłam metodycznie, stwierdzając, że będę czytała po kolei i basta. Wiedziałam też, że mam się nie zrażać, bo czytałam opinie, że pierwszy tom nie rzuca na kolana. Z jednej strony to by się zgadzało, „Człowiek nietoperz” wydał mi się trochę przegadany – Nesbø dużo miejsca poświęca Australii i jej historii, jego bohater poznaje m. in. legendy Aborygenów. Nie ma więc co ukrywać, że przez początek brnęło mi się dosyć trudno.  Ale po jakimś czasie coś się niepostrzeżenie zmieniło i zaczęło mnie wciągać. Możliwe, że to dlatego, iż autor zaczął dawkować szczegóły z życia głównej postaci. Nasunęła mi się wtedy taka myśl, że Harry Hole jest dosyć schematycznym bohaterem – inteligentny policjant, który jednocześnie ma problemy sam ze sobą (fakt, że w jego przypadku spowodowane czymś konkretnym) i nie radząc sobie z życiem, ucieka od wszystkiego w alkohol, a gdy już zaczyna, to płynie równo – ale trzeba zauważyć, że powieść ta ukazała się w 1997 roku. Można więc chyba uznać, że to na postaci Hole’a do jakiegoś stopnia wzorowali się inni twórcy, że to Nesbø był trendsetterem (tak to się chyba mówi?). W każdym razie Harry stał się dla mnie na tyle intrygujący i charakterystyczny, że na pewno chcę go dalej poznawać, uczestniczyć w kolejnych prowadzonych przez niego śledztwach.

Mimo niełatwego początku, lektura „Człowieka nietoperza” i tak przebiegła lepiej, niż się spodziewałam. Po pierwszym tomie serii nie nazwałabym Jo Nesbø moim kryminalnym odkryciem roku, ale kto wie, może ten stan rzeczy zmieni się po następnych częściach?

Wyzwanie: „Grunt to okładka”.

6 komentarzy:

  1. A ja muszę w końcu poznać książki tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak nie byłam jedyna, która go nie znała;)

      Usuń
  2. Ja przeczytałam "Czerwone gardlo" i nawet też mi się podobalo. Rzeczywiście super rewelacji nie było, ale cała fabuła była ciekawa i wciągająca. I od razu polubiłam Harry'ego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może autor ma taki styl, że bez szaleństw, ale i tak chce się czytać dalej;)

      Usuń
  3. Nesbo z książki na książkę jest coraz lepszy, tak mówią, osobiście czytałam jedną jego książkę i była całkiem niezła taki kryminał z jajami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, ile jeszcze muszę przeczytać, żeby dojść do takiego wniosku;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.