sobota, 27 maja 2017

Magdalena Kordel "Córka wiatrów"



Magdalena Kordel „Córka wiatrów. Wilczy Dwór”, t. 1, Znak 2017, ISBN 978-83-240-4564-8, stron 400. Premiera 14.06.2017.

Konstancja Drucka-Horska jest właścicielką majątku o nazwie Wilczy Dwór - legenda głosi, że na tych ziemiach zakazane było polowanie na wilki, a i one nie atakowały nigdy mieszkańców dworu. Wydaje się, że kobieta po śmierci ukochanego męża stanęła już na nogi, koncentrując się na majątku i ludziach, którzy z nią i dla niej pracują. Daleka jest jednak od towarzyskich rozrywek, nie bywa na salonach, za codzienną towarzyszkę mając głównie swoją ochmistrzynię i przyjaciółkę w jednym, Pelasię. Tym większym zaskoczeniem jest dla nich obu przyjazd Jana, przyjaciela z młodych lat. Konstancja jest przekonana, że nie pojawił się ot tak, nie przyjechał w zwyczajne odwiedziny – nie po tylu latach, w których nie mieli żadnego kontaktu. I faktycznie, Jan przywozi wiadomości, które sprawią, że Konstancja będzie musiała wrócić do przeszłości, a tę do tej pory trzymała zamkniętą na samym dnie pamięci. A to nie koniec kłopotów, z jakim przyjdzie się mierzyć pani dziedziczce, właścicielce Wilczego Dworu...


Do teraz moją ulubioną powieścią Magdaleny Kordel była „Tajemnica Bzów”. To tam autorka ciepłych, pełnych nadziei opowieści o Magdzie i Majce z Malowniczego, po raz pierwszy pozwoliła na dłużej zadomowić się dawnej przeszłości, dopuściła do głosu historię. Wyszło jej to znakomicie – albo może inaczej, bo „wyszło” sugeruje, jakby stało się to przypadkiem, a co jak co, ale na pewno tak nie było; Kordel zrobiła to w sposób absolutnie wyśmienity, swoich czytelników naprawdę przeniosła w czasie do Lwowa epoki międzywojennej, do lat młodości Leontyny. Po sukcesie „Tajemnicy...” pisarka zdradziła, że jej wielkim marzeniem jest napisać powieść z akcją osadzoną całkowicie w przeszłości, bez jakichkolwiek nawiązań do teraźniejszości, współczesności. Byłam jedną z tych, które mocno przyklasnęły temu pomysłowi, już wówczas uważałam, że ma ona w ręku wszelkie atuty, by stworzyć coś niezwykłego, prawdziwą perełkę. I oto doczekaliśmy się. Panie i panowie, przed Wami pierwszy tom serii „Wilczy Dwór”, która oby miała jak najwięcej następnych części, bo to początek fascynującej historii, w której drzemie niesłychany potencjał.

Siłą „Córki wiatrów” są bohaterowie, a przede wszystkim bohaterka tytułowa. Konstancja, jak na tamte czasy, a rzecz dzieje się po upadku powstania listopadowego, w około dekadę po tym tragicznym zrywie niepodległościowym, jest kobietą niezwykłą, rzadko spotykanego charakteru. Przede wszystkim jest silna i odważnie bierze się z życiem za bary. Ma za sobą traumę, bo straciła męża, za którego wyszła z miłości, ale nie mogła sobie pozwolić na całkowite załamanie. Nauczyła się funkcjonować tak, by nie zdawać się ani na innych, ani na ślepy los. A gdy ten zsyła jej co i rusz nowe przeszkody, Konstancja, przy pomocy wiernych sobie Pelasi, rządcy Hieronima, reszty służby czy wspierających sąsiadów, zręcznie je omija. Co nie oznacza, że obejdzie się bez strat, a te rodzą silne pragnienie zemsty. W moich oczach Konstancja jest postacią imponującą, ale przy tym tak bardzo ludzką: twardą, a jednocześnie tak kruchą, która też ma przecież granice swojej wytrzymałości.   

Z Konstancją mocno związana jest Pelasia. Ta kobieta wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Podobało mi się, jak w jej charakterze, osobowości, skupiły się skrajności typowe chyba dla całej epoki romantyzmu: z jednej strony wiara w Boga, widoczna na co dzień choćby w noszonym na szyi krzyżyku, a z drugiej skłonność do ulegania zabobonom, jakieś podskórne przekonanie, że nie wszystko, co pogańskie, odeszło już na dobre. Na uwagę zasługuje także Dionizy oraz mała, ale już bardzo dzielna dziewczynka, czyli Antonina. Coś tak czuję, że chyba już pokochałam to dziecko... Wszyscy bohaterowie mają w sobie, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, coś „Kordelowego”, są tak charakterystyczni dla autorki, choć nie potrafię dobrze oddać tego słowami – jakiegoś ich uroku, ciepła, tego rysu, który tak przyciąga – ale przypuszczam, że gdybym dostała próbkę tekstu z takimi postaciami, nie wiedząc, czyjego jest autorstwa, raczej nie miałabym wątpliwości, spod czyjego wyszedł on ręki.

Nie miałam najmniejszych obiekcji, że Magdalena Kordel tworząc powieść historyczną, uwypukli wszystko to, co najlepsze dla tego gatunku. „Córka wiatrów” to prawdziwy majstersztyk i bez żadnego wahania stwierdzam, że obok „Czereśnie zawsze muszą być dwie” Magdaleny Witkiewicz, to najcudowniejsza książka nie tylko tej wiosny, ale i całego roku. I powiem Wam jeszcze, że coś musi być w imieniu Magdalena, w końcu noszą  je trzy moje najukochańsze z ukochanych pisarek – (w kolejności alfabetycznej) Knedler, Kordel, Witkiewicz.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.      

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,86410,Corka-wiatrow
        

Wyzwanie: „Grunt to okładka”.


10 komentarzy:

  1. Książka już czeka na mnie na półce. Czuję, że będzie rewelacyjna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się, że i Tobie książka przypadła do gustu, chociaż no nie mogło być inaczej, prawda?:) Już się nie mogę doczekać kolejnej części.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie nie mam w planach tej książki, ale może kiedyś się skuszę. Czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie ją kończę. Całkowicie się z tobą zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak jest tak cudowna jak twierdzisz to muszę się z nią zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.