Karolina Wilczyńska „Wędrowne ptaki. Rok na Kwiatowej”,
Czwarta Strona 2017, ISBN 978-83-7976-656-7, stron 316
Malwina ma trzydzieści dwa lata i przeprowadza się do nowego
mieszkania. Czuje, że to najwyższy czas, by zacząć samodzielne życie, bez
ochronnego parasola roztaczanego przez rodziców, szczególnie przez ojca, dla
którego jedyna córka jest oczkiem w głowie. Optymistyczne plany i wiara w
przyszłość niespodziewanie walą się w gruzy, gdy ojciec umiera na zawał.
Malwina musi być silna za siebie i za swoją matkę, która całkowicie się
rozsypuje. W bloku przy Kwiatowej Malwina spotyka trzy kobiety: pewną siebie
Lilianę, zahukaną Różę i rzucającą się w oczy Wiolettę. Czy nowe przyjaciółki
pomogą Malwinie stanąć na nogi? Czy kobieta dojrzeje wreszcie do prawdziwej
samodzielności i odpowiedzialności za swoje życie?
Ten jeden mankament nie wpływa jednak na moją ocenę całości.
„Wędrowne ptaki” to naprawdę wspaniała powieść i kolejna świetna pozycja w
dorobku Wilczyńskiej. Próbuję zgłębić, jak ona to robi, że potrafi tak
absorbować uwagę swojego odbiorcy. Nie jest to przecież pierwsza jej książka, w
której bohaterkami jest kilka kobiet i ich zwyczajne, codzienne życie, z jego
blaskami i cieniami, a jednak znów nie mogłam się od niej oderwać. To, że z
prozy obyczajowej najbardziej lubię tę zbliżoną maksymalnie do rzeczywistości,
też nie tłumaczy stopnia, w jakim jest mi po drodze z historiami snutymi przez
autorkę. Ktoś mógłby też powiedzieć, że wybrała jeden schemat i się go trzyma,
ale nie będzie to do końca prawda – nie ma przecież przykładowo dwójki ludzi,
którzy wiedliby kropka w kropkę takie samo życie. A tym samym co bohater i co
książka, to jednak inne okoliczności. Nie potrafię wyjaśnić fenomenu
Wilczyńskiej, on po prostu jest i można tylko go podziwiać, ciesząc się
kolejnymi jego przykładami.
Powieściowe wędrowne ptaki to cztery bardzo różne
psychologicznie kobiety. Naturalnym jest, że początkowo wydaje się, iż to
Malwina będzie ulubioną postacią, w końcu to od niej zaczyna się ta opowieść. Z
czasem jednak dochodzi do głosu jej egoizm i roszczeniowa postawa, a to drażni.
Także Liliana, z jej przekonaniem, że jest taka idealna, kulturalna, dobrze
wychowana i wszystko wie najlepiej, nie do końca mnie do siebie przekonała.
Róża była mi chyba najbliższa, z uwagi na paraliżującą nieśmiałość, i to jej
kibicowałam najmocniej. Chciałam jakoś zmobilizować ją do walki o siebie i o
postawienie granic, których innym nie wolno byłoby przekraczać. Wioletta
denerwowała mnie swoim stosunkiem do męża – oczywiście, że jestem w stanie
zrozumieć, co czuła, że była zmęczona, ale jednak przesadzała, nie licząc się z
jego emocjami. Skoncentrowałam się tutaj bardziej na wadach, ale przecież nie
tylko z nich składały się mieszkanki Kwiatowej. To kolejny argument za tym, jak
bliska rzeczywistości jest ta książka, bo zawsze może się znaleźć mniejsze lub
większe grono osób, które zwiążą się przyjaźnią, które będą dawać coś sobie
nawzajem i cieszyć się czerpaniem z takiej relacji.
Karolina Wilczyńska nie zawiodła i w nowej odsłonie
prezentuje najwyższą formę. Co ja Wam będę więcej pisać, jeśli odnajdujecie się
w takim rodzaju prozy, nie zwlekajcie ani chwili. Ja odliczam już dni do
premiery „Zamarzniętych serc”, kiedykolwiek ona będzie...
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Tez na początku nie mogłam przyzwyczaić się do tej specyficznej narracji, ale potem jakoś zaczęło mi się to podobać :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie te powtórzenia, naprawdę nie miałabym uwag;)
Usuń"Właśnie dziś, właśnie teraz" bardzo mi się podobała, więc na pewno zechcę poznać inne powieści tej autorki.
OdpowiedzUsuńTa jest w stylu podobna, więc myślę, że się nie zawiedziesz:)
UsuńŚwietnie, że nie zawiodła. Cenię sobie prozę Karoliny.
OdpowiedzUsuńOj ja też, bardzo:)
UsuńCzytałam ostatnio"Właśnie dziś" i byłam zachwycona! Tą też chciałąbym przeczytać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się to uda:)
UsuńNo i znowu to napiszę, ale ja się obawiam właśnie tej narracji. Nie znoszę kombinowania. Już fakt, że muszę znosić w pierwszej osobie dobija, a tutaj jeszcze coś takiego... ehh. Czy trzeba tak modzić?
OdpowiedzUsuńDasz radę, wierzę w Ciebie;)
UsuńCiekawa jestem tej narracji. Całej książki też, na tyle, że być może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńSkuś się, warto:)
UsuńObawiam się tej narracji. Mimo, że lubię mieć wgląd na poszczególne zdarzenia z różnych perspektyw nie wiem czy bym się odnalazła w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńOdnalazłabyś się na pewno, pytanie tylko, czy by Ci się taka forma spodobała:)
UsuńSkoro polecasz, to ja chętnie tę książkę przeczytam :)
OdpowiedzUsuń