Adrian Grzegorzewski „Czas burzy”, Między Słowami 2017, ISBN
978-83-240-3653-0, stron 415
Jeśli można powiedzieć, że kiedykolwiek jest zły czas na
miłość, to miłość Piotra i Swiety przypadła na taki właśnie czas. Ona Ukrainka,
on Polak, a takiego związku w 1939 roku nie chciano zaakceptować. Ale ich
uczucie było silniejsze niż wszystko inne i nie osłabło przez długie chwile
rozłąki. Ich ścieżki łączą się ponownie w okupowanej Warszawie, choć nad
stolicę nadciągają już najciemniejsze chmury i znów nie może być tylko dobrze.
Mieszkańcy mają już dosyć hitlerowskiego terroru i szykują się do powstania. A
Związek Radziecki tylko czeka, by położyć łapę na wykrwawionym kikucie państwa
polskiego. Czy miłość Swiety i jej ukochanego przetrwa ten trudny czas? Czy dziewczyna
będzie bezpieczna, gdy na horyzoncie znów pojawi się Jegor? Czy Marta upora się
ze śmiercią męża i brakiem możliwości odnalezienia matki? Czy jest dla nich
wszystkich szansa, by zwyciężyła miłość, a nie okrucieństwa wojny?
Debiut Adriana Grzegorzewskiego „Czas tęsknoty” wspominam bardzo pozytywnie, z zastrzeżeniem, że nie była to łatwa lektura, głównie z uwagi na drastyczne opisy rzezi, w jakich ginęli Polacy z rąk ukraińskich bandytów wraz z nastaniem drugiej wojny światowej. „Czas burzy” pod tym akurat względem dorównuje poprzedniczce, bo przecież autor znów nie pisze o sielskich czasach pokoju, a o tych najbardziej mrocznych kartach polskiej historii, o tym, jak bardzo spłynęły krwią wschodnie rubieże ówczesnej Rzeczpospolitej. Grzegorzewski ma tę umiejętność, że tworzy słowami bardzo plastyczne obrazy, a te budzą grozę i konieczność gwałtownego wypierania ich z wyobraźni. Każdy jeden aspekt dotyczący wojny przedstawiony jest w bardzo przejmujący sposób.
Przy pierwszej części doczepiłam się dwóch rzeczy:
zakończenia; tego, jak można było skończyć w takim momencie (a o ile dobrze
pamiętam, nie było wtedy wiadomo, czy i kiedy ukaże się druga część) oraz tego,
że nie wszystkie wątki zostały dopełnione. Tym razem mogę czuć się
usatysfakcjonowana, bo wszystko spięło się i zamknęło. Co nie znaczy, że nie
zabolało to, co zrobił Grzegorzewski. Z jednej strony może to najlepszy epilog,
jaki mógł się zdarzyć, ale jednak nie potrafię się pogodzić z pewnym
wydarzeniem z fabuły. Mam nadzieję, że ci, co czytali, domyślą się, co mam
tutaj na myśli. Nie tak to miało wyglądać...
Nie umiem stwierdzić, z czego to wynika, ale „Czas burzy”
zrobił na mnie o wiele większe wrażenie, niż „Czas tęsknoty”. Fakt, już
pierwsza część wielce mnie ukontentowała, ale tym razem czytało mi się jeszcze
lepiej; jeszcze mocniej byłam zaangażowana w losy bohaterów. Może ja przez ten
czas dojrzałam, może autor okrzepł jako pisarz, może jedno i drugie...
„Czas burzy” to wprawdzie opowieść fikcyjna, ale bardzo
istotnie zakorzeniona w faktach. Autor inspirację czerpał z historii swojej
rodziny, ale sięgał również po literaturę przedmiotu. Tym cenniejsza jest ta
książka, bo pełna historycznych wydarzeń, postaci, szczegółów. Jakkolwiek można
czytać „Czas burzy” bez znajomości „Czasu tęsknoty”, to jednak nie polecam
takiej opcji; dopiero razem tworzą perfekcyjną, fascynującą całość, ukazując
przy tym pełnię talentu Adriana Grzegorzewskiego.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Pierwsza część dopiero przede mną.
OdpowiedzUsuńPrzede mną też. A planuję czytać. Teraz kombinuję skąd wezmę tę drugą część.
UsuńNajlepiej mieć właśnie obie, zasiadając do czytania.
UsuńHm... fakt, że napisał to mężczyzna sprawia, że chcę ją przeczytać. Boję się powieści historycznych w typie romansów, które wychodzą spod pióra kobiet. A lektura nie wydaje się "lekka", dlatego chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDobry romans historyczny też nie jest zły;) Ale akurat Grzegorzewski napisał coś więcej, niż romans.
UsuńTeż wspominałam w swojej recenzji o tym, że byłam przerażona zakończeniem "Czasu tęsknoty", które niczego nie rozjaśniło w mojej głowie. Na szczęście pojawił się drugi tom - poruszył mnie dużo mniej niż pierwszy, ale generalnie całą serię polecam wszystkim. Warto zatopić się w tej historii...
OdpowiedzUsuńTo prawda, warto.
UsuńPierwsza część była świetna, bardzo mi się podobała i wszystkim polecam. Drugą oczywiście koniecznie przeczytam :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMarta
Drugą też będziesz polecać, założę się:)
UsuńNie czytałam pierwszego tomu, więc z wiadomych względów nie sięgnę po kontynuację. Ale jak tylko znajdę wolniejszą chwilę, to postaram się zapoznać z tą serią.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dobrze zrobisz, zaczynając od pierwszej.
UsuńKiedyś może przeczytam obydwa tomy. Na razie czeka na mnie stos innych historii. :)
OdpowiedzUsuńNie lubię słowa "kiedyś":P
UsuńNie znalazłam lepszego zamiennika. "Kiedyś" pozwala mi się łudzić, że taki dzień nadejdzie i nadrobię wszystkie lektury, które chciałabym przeczytać, a nie mam ich w najbliższych planach. :P
UsuńTaaa...
UsuńPierwszy tom dawno za mną. A kiedy drugi? Nie wiem, ale bardzo chcę.
OdpowiedzUsuńGrunt, że motywacja jest:)
UsuńNie przeczytałam jeszcze pierwszej części.
OdpowiedzUsuńMusisz nadrobić.
Usuń