Magdalena Kordel „Pejzaż z Aniołem, Malownicze”, Znak 2018, ISBN 978-83-240-5511-1, stron 368. Premiera 14.11.2018.
Opis wydawcy: Wzruszająca opowieść o tym, że nigdy nie jest za późno. Adrianna od śmierci taty nie cierpi świąt. Od czasu kiedy zamieszkała z matką, grudniowa aura zamiast z ciepłem i magią kojarzy się jej z odrzuceniem i samotnością.
Ale w tym roku wszystko ma się zmienić! Pod wpływem jednego spotkania Ada decyduje się wyjechać do odciętej od świata głuszy, najlepiej w góry. Całe szczęście, że jej dawna znajoma Madeleine akurat w takim miejscu mieszka… Gdy zamykała drzwi, nie wiedziała, że właśnie za moment wydarzy się coś, co diametralnie odmieni całe jej życie. Czasem doprawdy niewiele trzeba. Ot, wino, korkociąg, koc i odrobina determinacji. No i szczypta szczęścia. Niby mało, a jednocześnie dla niektórych tak wiele. Pejzaż z Aniołem to ciepła, wzruszająca historia o tym, że warto szukać szczęścia. O tym, że czasem przyda się szczypta magii. Może i ty odnajdziesz ją w Malowniczym?
Boska jest ta książka! – to było pierwsze, co pomyślało mi się w trakcie lektury najnowszej powieści Magdaleny Kordel. Wraz z ubywającymi stronami bardziej zaczął mi pasować przymiotnik „anielska”, ale jeden i drugi sprowadza się do prostego, acz zasadniczego wniosku: „Pejzaż z Aniołem” właśnie został moją książką zimy (mimo że czytany jesienią, i to tą ciepłą i słoneczną). Kordel w kreowaniu świątecznego nastroju jest genialna, to znaczy, dla jasności: ona jest rewelacyjna w każdej stylistyce, czy to współczesnej, czy tej historycznej (którą cenię najbardziej), ale te bożonarodzeniowe utwory jej pióra są magiczne, to klasa, mistrzostwo i wszystkie inne słowa, jakie przyjdą Wam na myśl, gdy myślicie o niebywałym kunszcie literackim.
Jestem przeszczęśliwa, że pisarka zdecydowała się swoją drugą świąteczną książkę połączyć z powrotem do Malowniczego, za którym zdążyłam się już nieco stęsknić (co ja piszę, nieco, właśnie że bardzo). Znów spotykamy Madeleine, Michała i dzieci; zaglądamy do Kuferka Leontyny; u Kraśniakowej słuchamy najnowszych plotek; a skoro święta, to musi być i mój ulubiony ksiądz proboszcz (i ta piękna klamra na zakończenie, coś fantastycznego). Podobało mi się, jak naturalnie w ten jedyny w swoim rodzaju klimat Malowniczego wtopiła się Adrianna, nie mogłam się tylko nadziwić, że po dzieciństwie przebytym z tak toksyczną matką zdołała wyrosnąć na normalną kobietę. Ale widać czas spędzony z ukochanym ojcem stanowił zbyt mocny fundament, by dało się go podkopać.
Zabrzmi to jak herezja, ale nie potrafię cieszyć się zbyt długo żadnym utworem Magdaleny Kordel. Sięgam po niego niezwłocznie, gdy tylko trafi w moje ręce; potem po prostu nie jestem w stanie odłożyć go nawet na chwilę, aż w końcu pojawia się to okropne słowo „koniec”. Wiem, że zawsze mogę przeczytać je wszystkie ponownie, ale to nie będzie już to samo, co za pierwszym razem: nie będzie tego dreszczu podekscytowania, czym tym razem autorka zaskoczy, jakie emocje wywoła, czym wzruszy, a czym rozbawi. Najważniejsze jednak, że każdy tytuł Kordel zostaje w pamięci na długo i kojarzy się wyłącznie pozytywnie. I „Pejzaż z Aniołem” nie jest w tym względzie wyjątkiem.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Planuję przeczytać tę książkę trochę bardziej świąt. 😊
OdpowiedzUsuń"Anioł do wynajęcia" tej autorki bardzo mi się podobał, więc może i po ten tytuł kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńMam już Pejzaż, ale czekam na klimacik świąteczny, no jakoś bardziej mi będzie pasowało :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że nowa książka Kordel. Muszę zamówić do biblioteki ;)
OdpowiedzUsuńJa również ogromnie lubię bożonarodzeniowe książki tej autorki. To znaczy lubię wszystkie, ale tak jak i tobie w tych ogromnie podoba mi się ten ciepły, magiczny, anielski klimat :)
OdpowiedzUsuń