wtorek, 20 listopada 2018

Magdalena Knedler "Tylko oddech"


Magdalena Knedler „Tylko oddech”, Novae Res 2018, ISBN 978-83-8147-005-6, stron 280

Opis wydawcy: PIĘĆ DNI, TRZY KOBIETY, DWÓCH MĘŻCZYZN.
JEDNO SPOJRZENIE I KILKA SEKUND DECYDUJĄCYCH O ŚMIERCI
Choć Ninę i Izę dzieli duża różnica wieku, między tymi dwiema siostrami wytworzyła się szczególnie mocna więź. W niedalekiej przeszłości zdarzył się bowiem wypadek, który zostawił w ich psychice głębokie blizny i sprowokował pytania, na które do dziś żadna z nich nie poznała szczerej odpowiedzi. Aby spróbować je odnaleźć, kobiety ruszają razem w podróż przez Mazury, Mazowsze i Półwysep Helski. Ta wyprawa będzie niczym katharsis – rzuci nowe światło na ich przeszłość i pomoże spojrzeć z innej perspektywy na bolesne wydarzenia sprzed dwóch lat.
Ale czy prawda, którą odkryją, pozwoli im w końcu odnaleźć spokój ducha i wyzwolić się od ciężaru przytłaczających wspomnień, żalu i wyrzutów sumienia?

Biorąc do ręki każdą powieść Magdaleny Knedler, dobrze wiem, na co się nastawiać. Choć jak wspominałam już kiedyś, autorka jest dla mnie zagadką i nigdy nie wiem, co tym razem konkretnie zaoferuje, to jasne jest jedno: nigdy nie będzie to nic sztampowego czy banalnego. Literatura obyczajowa w jej wykonaniu to nieodmiennie coś głębokiego, mocno zahaczającego o psychologię, dotyczącego samego dna ludzkich uczuć. „Tylko oddech” to następny, wyjątkowo ambitny tytuł, jaki wyszedł spod pióra pisarki (po prawdzie, to innych u niej nie znajdziemy).

Nazwałabym tę powieść kameralną. Sugerować to może już sam opis: „pięć dni, trzy kobiety, dwóch mężczyzn”, i praktycznie rzecz biorąc, wszystko sprowadza się do emocji między tą nieliczną garstką bohaterów. I nawet jeśli z tych rzucanych początkowo strzępków informacji szybko można złożyć tę układankę, to tak naprawdę im dalej, tym napięcie rośnie. Mówiąc dość kolokwialnie: Knedler potrafi orać psychikę, ja w każdym razie niemalże fizycznie odczuwałam te nabrzmiewające emocje, jakie towarzyszyły Ninie, gdy udawała się do matki i siostry, i później Izie, gdy wyszły na jaw pewne wiadomości. Zaczęłam się zastanawiać, czy fakt, że tak mocno zaangażowałam się w tę opowieść, wynikał stąd, że sama jestem siostrą, w dodatku młodszą o dziewięć lat (więc różnica prawie taka jak u bohaterek). Autorka tak naturalnie przedstawia uczucia składające się na ich pogmatwaną relację, że mimochodem – tylko jak oddech - przychodziło mi stawianie się na miejscu jednej i drugiej kobiety. Rozumiałam i Ninę, i Izę… 

Knedler „dokopuje” się pod samą podszewkę swoich postaci. I właśnie to jest sednem tego utwór: emocje. Nie wydarzenia, ale to, co w konsekwencji one rodzą. Może nie potrafię oddać tego słowami, ale dla mnie „Tylko oddech” jest jedną z najlepszych powieści autorki. Jest taka prawdziwa fabularnie, angażująca aż po ostatnią kropkę, esencjonalna – czego chcieć więcej? Moich oczekiwań Magdalena Knedler nie zawodzi nigdy.

2 komentarze:

  1. Bardzo rzadko sięgam po obyczajówkę, bo szybko się przekonałam, że to nie do końca moje klimaty. I jeżeli już to robię to sięgam raczej po coś w stylu Tokarczuk, albo Małeckiego czy Twardocha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno sięgnę po ten tytuł. 😊

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.