wtorek, 11 września 2018

Marika Krajniewska "Och, Elvis!"


Marika Krajniewska „Och, Elvis!”, Czwarta Strona 2018, ISBN 978-83-7976-950-6, stron 320


Opis wydawcy: Przyjaciółki, które ukradły urnę i zniknęły!
Chociaż Joanna jest już po trzydziestce, wciąż mieszka z matką i ciągle słyszy, że powinna wreszcie znaleźć męża. Od lat cały swój wolny czas poświęca podopiecznym domu spokojnej starości, w którym pracuje. Nie jest tam jednak tak spokojnie, jak mogłoby się wydawać. Gdy jedna ze staruszek umiera, jej szalone przyjaciółki chcą wykraść urnę i spełnić ostatnie marzenie Alicji – zabrać ją na grób Elvisa w Memphis. Policjanci ignorują sprawę, więc Joanna musi sama odnaleźć siwowłose złodziejki. Pomaga jej wnuk Alicji, którego gryzą wyrzuty sumienia, bo nie zdążył spędzić z babcią zbyt wiele czasu. Trzeba mu tylko wytłumaczyć, dlaczego Joanna nie upilnowała urny… Czy miłość do Elvisa zwycięży, a żywiołowym staruszkom uda się zrealizować zwariowany plan? Przekonaj się, do czego można być zdolnym po siedemdziesiątce!



Wcześniejsze powieści Mariki Krajniewskiej nie są mi znane, więc tak naprawdę „Och, Elvis!” mogłabym potraktować jako jej debiut. W końcu nie wiedziałam, jak pisze i o czym pisze. Po okładce i opisie spodziewałam się raczej komedii o zwariowanych staruszkach. Cóż, lekko zwariowane to może i one były, ale czy „Och, Elvis!” okazało się tak do końca komedią? Nie powiedziałabym.


Smutne jest już samo to, że jedna z trzech kobiet umiera, a dwie pozostałe postanawiają spełnić jej życzenie. Przyznacie, że bardziej to wzruszające, niż śmieszne. Z czasem wychodzi tez na jaw, jakie naprawdę relacje łączyły Genowefę, Alicję i Marię. I tak właściwie te skomplikowane związki chyba żadnej nie przyniosły prawdziwego szczęścia. Chyba że w tych kategoriach potraktujemy przyjaźń, która je połączyła.


Powieść odebrałam też trochę jako rzecz o starzeniu się, bo tak naprawdę ani Gienia, ani Mryśka (tak, dobrze czytacie, bardzo spodobało mi się takie mówienie do bohaterki) nie mają już sił, by wykonać ostatnią wolę przyjaciółki. Ale nie poddają się i dążą do obranego celu niezmordowanie. Przyznaję, że autorka zafundowała mocno przewrotne zakończenie, w życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała i za nic bym na takie coś nie wpadła, więc tego można jej serdecznie pogratulować.


Cenne jest u autorki to, że postawiła na bohaterki siedemdziesiąt plus, co nie zdarza się przecież często, dlatego oryginalności i świeżości kreacji na pewno odmówić jej nie można. Zgodnie z zapowiedzią Krajniewskiej, postaci z „Och, Elvis!” mają jeszcze powrócić. W sumie chętnie sprawdzę, co u nich, ale na pewno nie będę się nastawiała kolejny raz na komedię. 


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 

http://czwartastrona.pl/ksiazki/och-elvis/

5 komentarzy:

  1. Takie bohaterki to dość oryginalny zabieg.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka już na mnie czeka, więc mam nadzieję, że już wkrótce się za nią zabiorę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi naprawdę zachęcajaąco, opis mnie zainteresował; zwiastuje dawkę humoru, a jak widać nie tylko to oferuje książka. Muszę ją dopisać na listę :D

    Nikodem z Jeże czytają

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie jest to książka dla mnie. Mimo że bohaterki w takim wieku to coś oryginalnego, to takie obyczajowe historie nie przemawiają do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Patrząc na okładkę też myślałam, że to komedia :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.