Marika Krajniewska „Och, Elvis!”, Czwarta Strona 2018,
ISBN 978-83-7976-950-6, stron 320
Opis wydawcy: Przyjaciółki, które ukradły urnę i zniknęły!
Chociaż Joanna jest już po trzydziestce, wciąż mieszka z matką i ciągle słyszy, że powinna wreszcie znaleźć męża. Od lat cały swój wolny czas poświęca podopiecznym domu spokojnej starości, w którym pracuje. Nie jest tam jednak tak spokojnie, jak mogłoby się wydawać. Gdy jedna ze staruszek umiera, jej szalone przyjaciółki chcą wykraść urnę i spełnić ostatnie marzenie Alicji – zabrać ją na grób Elvisa w Memphis. Policjanci ignorują sprawę, więc Joanna musi sama odnaleźć siwowłose złodziejki. Pomaga jej wnuk Alicji, którego gryzą wyrzuty sumienia, bo nie zdążył spędzić z babcią zbyt wiele czasu. Trzeba mu tylko wytłumaczyć, dlaczego Joanna nie upilnowała urny… Czy miłość do Elvisa zwycięży, a żywiołowym staruszkom uda się zrealizować zwariowany plan? Przekonaj się, do czego można być zdolnym po siedemdziesiątce!
Smutne jest już samo to, że jedna z trzech kobiet
umiera, a dwie pozostałe postanawiają spełnić jej życzenie. Przyznacie, że
bardziej to wzruszające, niż śmieszne. Z czasem wychodzi tez na jaw, jakie
naprawdę relacje łączyły Genowefę, Alicję i Marię. I tak właściwie te skomplikowane
związki chyba żadnej nie przyniosły prawdziwego szczęścia. Chyba że w tych
kategoriach potraktujemy przyjaźń, która je połączyła.
Powieść odebrałam też trochę jako rzecz o starzeniu
się, bo tak naprawdę ani Gienia, ani Mryśka (tak, dobrze czytacie, bardzo
spodobało mi się takie mówienie do bohaterki) nie mają już sił, by wykonać
ostatnią wolę przyjaciółki. Ale nie poddają się i dążą do obranego celu
niezmordowanie. Przyznaję, że autorka zafundowała mocno przewrotne zakończenie,
w życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała i za nic bym na takie coś nie
wpadła, więc tego można jej serdecznie pogratulować.
Cenne jest u autorki to, że postawiła na bohaterki
siedemdziesiąt plus, co nie zdarza się przecież często, dlatego oryginalności i
świeżości kreacji na pewno odmówić jej nie można. Zgodnie z zapowiedzią Krajniewskiej,
postaci z „Och, Elvis!” mają jeszcze powrócić. W sumie chętnie sprawdzę, co u
nich, ale na pewno nie będę się nastawiała kolejny raz na komedię.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Takie bohaterki to dość oryginalny zabieg.
OdpowiedzUsuńKsiążka już na mnie czeka, więc mam nadzieję, że już wkrótce się za nią zabiorę. 😊
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę zachęcajaąco, opis mnie zainteresował; zwiastuje dawkę humoru, a jak widać nie tylko to oferuje książka. Muszę ją dopisać na listę :D
OdpowiedzUsuńNikodem z Jeże czytają
Zdecydowanie nie jest to książka dla mnie. Mimo że bohaterki w takim wieku to coś oryginalnego, to takie obyczajowe historie nie przemawiają do mnie.
OdpowiedzUsuńPatrząc na okładkę też myślałam, że to komedia :)
OdpowiedzUsuń