Remigiusz Mróz „Czarna Madonna”, Czwarta Strona 2017, ISBN
978-83-7976-710-6, stron 464. Premiera 19.07.2017.
Najpierw była niespodziewana koperta z tajemniczą nazwą
nadawcy: Air Hibernia, a w środku informacja o pewnym locie i kilka puzzli. Co
do nadawcy, od razu domyśliłam się, że to Czwarta Strona, wydawnictwo, które
przoduje w ciekawych kampaniach promocyjnych. Fragment układanki początkowo nic
mi nie mówił, dopiero po dłuższej chwili pojawiła się myśl: wiem, co to jest!
Przypomniało mi się zdjęcie, na którym było stoisko poznańskiego wydawcy na
Targach Książki w Warszawie i wielki czerwony baner z wizerunkiem Matki Boskiej
Częstochowskiej, a przed nim podpisujący książki Remigiusz Mróz. Co on znowu
wymyślił?, zastanawiałam się, gdy przychodziły kolejne listy, a wśród nich
wreszcie ten z pierwszym rozdziałem i opisem. Bo też trzeba podkreślić, że
wydawca umiejętnie stopniował napięcie i podkręcał zainteresowanie, a nie było
żadnych przecieków, wiadomości, co to w ogóle za książka; zapowiedź pojawiła się
dopiero z tym pierwszym rozdziałem.
Przeczytałam opis, popatrzyłam na okładkę i nijak mi się to
nie zgrało: gdzie samolot, a gdzie Czarna Madonna? W najmniejszym stopniu nie
byłam gotowa na to, co zaserwuje autor; nie przypuszczałam, że to będzie coś
takiego. Oczywiście wiedziałam i wiem, że Remigiusz Mróz nie zamyka się na
żaden gatunek literacki i że wszystkiego można się po nim spodziewać, ale i tak
jestem mocno zaskoczona. Thriller czy też raczej horror religijny? Tego jeszcze
nie było. Jak napisał sam autor w posłowiu, jego samego zawsze ruszały takie
książki i wiedział, że kiedyś też taką napisze. I teraz przy okazji sam siebie
wystraszył. A czy wystraszy czytelników?
„Czarna Madonna” o tyle jest podobna do innych książek
pisarza, że znów nie da się napisać więcej o samej treści, by nie zdradzić za
wiele. Natomiast pod względem tego, jak się ją czytało, znowu dostaliśmy wielką
rzecz. Zaczęłam czytać około 16 (z krótką przerwą na mały wyjazd, ale czytałam
w samochodzie), skończyłam o 23.30. Był jeden taki moment, kiedy jeszcze mogłam
ją odłożyć i dokończyć rano, ale po jego przekroczeniu już się nie dało. I
bałam się na końcu jak jasna cholera, a powiedzieć, że wychodząc po skończeniu
z sypialni do łazienki (mąż śpi, a na korytarzu ciemno...), czułam się bardzo
nieswojo, to jak nic nie powiedzieć...
Czyli mamy już odpowiedź na pytanie, czy udało się pisarzowi
swoją wierną czytelniczkę przestraszyć. Myślę sobie jednak, że „Czarna Madonna”
to nie jest książka do podobania się, należałoby na nią patrzeć raczej pod
kątem tego, czy robi wrażenie, czy też nie. A całokształt oceny i odbioru będzie
sprowadzał się do jednego zdania, o którym jest też mowa w treści: jeżeli
wierzymy w Boga, Jezusa, anioły, to musimy także przyjąć, że istnieje szatan i
inne duchy złe. I to chyba od naszego osobistego stosunku do religii i wiary
będzie zależeć, jak potraktujemy niniejszą powieść Mroza: czy jako horror, a
więc po prostu budzącą strach bajkę, czy też jako fabułę do pewnego stopnia
możliwą w rzeczywistości (a biorąc pod uwagę, jakie lektury towarzyszyły
pisarzowi w trakcie pracy nad tą książkę, nie wiem, czy nie skłaniałabym się ku
tej drugiej opcji...).
Gdy zasiadałam do pisania tej recenzji, wydawało mi się, że
będzie mi szło jak po grudzie, bo zaraz po przewróceniu ostatniej kartki nie
wiedziałam, co tak naprawdę sądzę o tej pozycji. Teraz na podsumowanie powiem,
że według mnie „Czarna Madonna” to powieść mocno intrygująca, ale i bardzo
niepokojąca. Czy kontrowersyjna? Tego nie wiem, dla mnie niekoniecznie, ale
zdania będą, zakładam, różne. Na pewno będzie to wyróżniająca się wśród
pozostałych fabuła pióra Remigiusza Mroza i jeden z tych tytułów, o których
rozmyśla się jeszcze długo po odłożeniu na półkę.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Należę do tych osób, które nie lubią się bać, a w nocy często wstaję do łazienki, dlatego choć lubię Mroza, muszę się zastanowić :)
OdpowiedzUsuńDecyzja należy do Ciebie:)
UsuńZ jednej strony kusi mnie ogromnie, z drugiej boję się jak ją odbiorę ( jestem osobą wierzącą, już czytałam opinie, że jest tam wykorzystane mnóstwo symboli religijnych). Okaże się. Do tego jeszcze do łazienki boję się wyjść w nocy już bez niej, a co dopiero po przeczytaniu :)
OdpowiedzUsuńJa się nie bałam wstawać w nocy, po lekturze się boję.
UsuńTo fakt, symbole religijne są wykorzystane, ale ich odbiór jest subiektywny.
To, że połknęłaś książkę w ciągu niecałego dnia to dla mnie najlepsza rekomendacja :)
OdpowiedzUsuńZ Mrozem tak mam;)
UsuńBardzo kusi mnie ten tytuł i chyba jednak się na niego zdecyduję.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci mocno, choćby dla samego spróbowania, jak go odbierzesz:)
UsuńPomimo tego że uwielbiam książki Mroza, to na tę niestety się nie zdecyduje - i tak już za dużo rzeczy się boję, a jak muszę spać sama w mieszkaniu to zasypiam z włączonym światłem :D
OdpowiedzUsuńJa wprawdzie światła nie mam zgaszonego w takiej sytuacji, ale też mi bardzo nieswojo. A jak teraz przypomni mi się jeszcze ta treść...
UsuńAch, ciekawe czy i ja będę się bała po lekturze - nie ukrywam, że poprzeczka postawiona jest wysoko, bo jak dotąd żaden książkowy horror nie zdołał wywołać we mnie lęku. ;)
OdpowiedzUsuńTwardziel z Ciebie:)
UsuńNo jak Mroza nie czytam, tej książki wiem na pewno nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńTak czułam, że Ciebie na pewno nie przekonam;)
UsuńDlaczego tak nisko oceniła pani tę książkę?
OdpowiedzUsuńZ czego pan wnioskuje, że oceniałam ją nisko?
UsuńNo bo nie ma w pani recenzji opisanych żadnych wad tej powieści.
Usuń