Kasia Bulicz-Kasprzak „Pójdę do jedynej”, Prószyński i S-ka
2017, ISBN 978-83-8097-162-2
Karol i Paweł. Dwaj mężczyźni różniący się od siebie jak
dzień i noc. Połączy ich wojsko, służba, do której trafią z zupełnie odmiennych
powodów. Karol, postawiony przed wyborem, wskaże na wojsko, wiedząc tak
naprawdę, że nie był to żaden wybór, bo ani jedna alternatywa nie była dobra.
Tyle że ta, którą wybrał, pozwoli mu na odseparowanie od osoby, którą uznał za
swojego największego wroga. Paweł jest człowiekiem bardzo rodzinnym, wychowanym
w prawdziwym, wiejskim domu. Zakochany w swojej pierwszej miłości, w wojsku
będzie upatrywał szansy na poprawę losu materialnego; wierzy, że wojsko da mu
mieszkanie, w którym będą z Jadzią bardzo szczęśliwi. Droga życia przyjaciół okaże
się jednak niełatwa, a z czasem również mocno wyboista...
„Pójdę do jedynej” wydało mi się fabułą zupełnie inną od
dotychczasowego dorobku pisarki. Przede wszystkim dlatego, że wiodącymi
bohaterami są mężczyźni. Ich dojrzewanie przebiega w strukturze skoszarowanej,
a wszystkie działania przebiegają na rozkaz. Karola i Pawła różni początkowe
podejście do miejsca i służby, w jakiej się znaleźli. Paweł robi wszystko, co
mu każą, bo widzi przed sobą jasno postawiony cel: awans i idące za nim
przyszłe szczęście z Jadwigą. Dla Karola, oprócz upragnionej utraty kontaktu z
rodziną, wojsko jest bardziej okazją do dobrej zabawy i przekonania się w
praktyce, ile jest prawdy w powiedzeniu „za mundurem panny sznurem”. Prawdziwe
spełnienie odnajdzie dopiero w górach, gdzie będzie stacjonował w jednostce
granicznej. Tam poczuje wreszcie wolność i to tam będzie mógł być sobą. Z
czasem okaże się, że jednego i drugiego łączy podobna wrażliwość. Postaci
wiodące to mężczyźni, a co za tym idzie, i styl jest trochę inny. To nadal jest
ta dobrze mi znana, lubiana Bulicz-Kasprzak, ale miałam wrażenie, że teraz
autorka bardziej postawiła na surowość, na opis wydarzeń, a nie emocji – te
ostatnie nie są podane jak na tacy i rozłożone na czynniki pierwsze, to
bardziej w codzienności bohaterów widać, co im dokucza, co ich boli, co ich
cieszy, jak widzą swoją dalszą przyszłość. Sądzę, że autorka, wcielając się w
skórę dojrzewających chłopaków, postawiła przed sobą niełatwe zadanie, ale w
pełni mu podołała. Trzeba też wspomnieć, że akcja toczy się w latach
siedemdziesiątych, a w związku z tym realia są już historyczne. Ale i ten
aspekt fabuły stoi na wysokim poziomie, pisarka nie zaniedbała tu niczego,
podkreślając specyfikę miasta, w którym znajdowały się koszary.
Co ciekawe, po raz pierwszy nie przypadły mi do gustu
postaci kobiece. Krysia drażniła swoją naiwnością, by nie powiedzieć głupotą.
Może trochę mocne słowo, ale nie potrafiłam pojąć, że ona nie potrafiła pojąć,
jak jest wykorzystywana przez Zenka. Może jestem okrutna, ale nie było mi jej
ostatecznie szkoda, dostała jedynie to, na co sama zapracowała. Natomiast
Jadzia... Jadzia to już zupełnie inny kaliber. Jej fochy paniusi z miasta
doprowadzały mnie do szału, a Paweł miał do niej świętą cierpliwość; dziwię się
tylko, że tak długo jej na wszystko pozwalał. Jak zazwyczaj bohaterki autorki
były mi jakoś bliskie, tak tym razem daleka byłam od sympatii, zrozumienia i
akceptacji.
Ta książka przeczytała się sama. Ani się obejrzałam, a już
był koniec i nastał on o wiele za szubko. „Pójdę do jedynej” to nowa odsłona w
prozie Kasi Bulicz-Kasprzak, a zarazem kolejna świetna historia, niby tak
zwyczajna, ale jednak niezwykła w prostocie opisu dwóch najważniejszych relacji
w życiu człowieka: miłości i przyjaźni.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka.
Wyjeżdżam dzisiaj na urlop. Żeby na blogu nie było pusto, przygotowałam dla Was trzy posty zbiorcze i jeden "normalny". Wasze blogi odwiedzę po 25 lipca. Do przeczytania:)
Brzmi ciekawie. Postaram się mieć na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego urlopu!
Myślę, że warto i nie rozczarowałabyś się:)
UsuńDziękuję teraz, życzenie się spełniło:)
Jestem ciekawa nowej książki Kasi. Na pewno przeczytam, muszę tylko znaleźć trochę więcej czasu. Udanego urlopu kochana!
OdpowiedzUsuńO ten czas chyba najtrudniej;)
UsuńDziękuję, taki był:)
Och, bardzo się cieszę, że powieść czeka na półce. Zapowiada się świetnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu:)
UsuńKsiążka czeka na swoją kolej :) Jestem ciekawa twórczości tej autorki, bo jeszcze nic nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńOoo, to tyle dobroci przed Tobą:)
UsuńCzytałam tylko jedną książkę autorki, ale mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja, by wrócić do jej twórczości.
OdpowiedzUsuńBędę się upierała, że nawet tak gorliwa wielbicielka kryminałów znajdzie u Kasi coś dla siebie:)
UsuńDla mnie jest to bardzo genialna książka, normalnie jak napisałaś - czytała się sama. I podobnie do Ciebie, nie polubiłam postaci kobiecych. A Jadźka tak mnie drażniła, że miałam ochotę coś jej zrobić. Obie zresztą były męczące;) Co innego mężczyźni. Aż dziw, że to oni byli tymi pozytywnymi:)
OdpowiedzUsuńZakichana księżniczka, czyż nie?;) Wytargać za kudły i tyle.
UsuńSłyszałam już o tej książce. Podoba mi się jej fabuła, ale również ciekawy tytuł.
OdpowiedzUsuńJa cały czas w trakcie lektury nuciłam "O mój rozmarynie";)
Usuń