Agnieszka Olejnik „Ławeczka pod bzem”, Czwarta Strona 2017,
ISBN 978-83-7976-708-3, stron 448
Przyjaźń połączyła Igę i Agatę jeszcze w podstawówce, a
zaczęła się od problemów rodzinnych każdej z nich. To więź, której nie straszne
żadne kłopoty i zawirowania. Któregoś dnia, niewiele myśląc, wypełniają kupon
Lotto, przyrzekając sobie, że podzielą się ewentualną wygraną. Ku zaskoczeniu
Igi kumulacja przestaje być tylko ewentualna, a na jej koncie pojawia się
dwadzieścia milionów złotych. Swoją część pieniędzy dziewczyna chce przeznaczyć
na całkowite usamodzielnienie się, dość mieszkania z matką i jej partnerem,
dość pracy w salonie kosmetycznym rodzicielki, czas na nową Igę. Postanawia
spełnić swoje wielkie marzenie: chce stać się posiadaczką domu z ogrodem, w
którym pod krzakiem bzu stanie ławeczka. Iga musi to jedynie utrzymać w
tajemnicy, by nadopiekuńcza matka nie chciała jej dalej urządzać życia.
Główna bohaterka to postać, hm, odrobinę specyficzna, ale
przez to wyjątkowa i tak po prostu fajna. W wyniku nietypowego wydarzenia,
jakim było uderzenie pioruna, myli przysłowia oraz przekręca imiona i nazwiska.
Przyznam, że taki pomysł na cechę charakterystyczną dla bohaterki wydał mi się
wielce oryginalny i intrygujący, a to, co wychodziło z ust Igi, było
rozbrajające i urocze. Gorzej, że od tamtego wypadku jej własna matka zaczęła
traktować córkę trochę, albo nawet bardzo trochę, jakby dziewczyna wymagała
szczególnej opieki i pomocy. Nie ma więc co się dziwić, że Iga nie chciała
chwalić się wygraną. A że wyjdzie z tego jeszcze więcej zamieszania, no cóż, o
tym nie pomyślała. Pieniądze miały być środkiem do spełnienia jej własnych,
osobistych marzeń, nie matki, a już nie daj Boże opowiadającego koszmarne
suchary Benia.
Każdy z nas pewnie niejeden raz twierdził, że doskonale by
wiedział, co zrobić z tak gigantyczną kwotą. Iga udowadnia, że niekoniecznie tak
jest. Najpierw przechodzi etap lęku, że ktoś mógłby ją okraść bądź też
wykorzystać, szczególnie że wokół niej nagle roi się od mężczyzn. A jakoś
szczególnie jej do nich nie ciągnie, założyła sobie kiedyś, że nie wyjdzie za
mąż, dzieci także nie ma w planach. Z czasem do Igi dociera, że to jednak nie o
wolność finansową w życiu chodzi. Owszem, zrealizowała zadanie, spełniła
marzenie i kupiła dom, a ogród wkrótce się stworzy, ale ważniejsze jest to, by
ktoś w tym domu na nią czekał, by radością z własnego miejsca na ziemi i
pięknie kwitnących, kolorowych kwiatów można się było z kimś dzielić.
Przystojny sąsiad w typie Roberta Redforda, Maciek Kornecki, wydaje się być
odpowiednią osobą...
Jak przedtem Iga prowadziła spokojne, uporządkowane życie,
ograniczone do domu, pracy i matki, a także znoszenia wrednych docinków jej
pracownicy, zwanej Szyneczką, oraz spotkań z Agatą, tak teraz dzieje się bardzo
dużo. A to przekłada się na uciechę czytelnika „Ławeczki pod bzem” – ja w
każdym razie znakomicie się bawiłam. Całą fabułą jestem urzeczona – to ciepła,
humorystyczna opowieść o dojrzewaniu do prawdy o tym, co w życiu jest
najważniejsze. Bardzo polecam i mam cichą nadzieję, że Agnieszka Olejnik
częściej będzie czerpać z pokładów swojego poczucia humoru.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Lubię takie humorystyczne fabuły.
OdpowiedzUsuńDawno takiej u mnie nie było;)
UsuńMoże przeczytam.. Trochę denerwują mnie jednak w książkach i serialach te ogromne wygrane w totka, każdy może sobie kupić dom.. Szkoda, że w normalnym żayciu tak nie ma i nawet 100 zł nie wygra :)
OdpowiedzUsuńTu akurat masz rację, nawet 10 nigdy nie wygrałam;)
UsuńJuż sama Twoja recenzja nastroiła mnie bardzo pozytywnie, więc książka powinna przypaść mi do gustu. Wydaje się idealna na letni czas - tym bardziej przy tak kiepskiej pogodzie.
OdpowiedzUsuńZgadza się, na lato w sam raz, zwłaszcza takie paskudne lato;)
UsuńBardzo lubię i cenię sobie lektury, które mogą poprawić mi humor. Z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPolecam:)
UsuńJakoś nie bardzo przekonują mnie takie historie. Już kilka razy sięgałam po podobne opowieści, ale teraz jak próbuję sobie przypomnieć poszczególne książki to zlewają mi się w jedną.
OdpowiedzUsuńA ja dawno nie czytałam żadnej w tym stylu, więc pewnie dlatego też mi się podobała.
UsuńMoje zdanie na temat tej książki już znasz. Najwidoczniej jestem okropną sztywniarą bo humoru nie wyłapałam. Ciepła tym bardziej;) Cóż zimna i sztywna istota ze mnie xD
OdpowiedzUsuńE tam, nie przesadzaj z tą samokrytyką;)
UsuńTo uderzenie pioruna mnie intryguje. :P
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż wypowiesz się o całokształcie:)
UsuńJuż teraz mam pewność, że Monice książka powinna przypaść do gustu :)
OdpowiedzUsuńA Ty się nie skusisz? :)
UsuńHumor tak, bez tak, a na ławeczce chętnie przysiądę.
OdpowiedzUsuńJak ja lubię Twoje komentarze:)
UsuńPrzeczytam na pewno! ;)
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze:)
Usuń