Małgorzata Łatka „Matnia”, Czwarta Strona 2018, ISBN
978-83-7976-720-5, stron 368
Opis wydawcy: „Matnia” to zaskakujący kryminał, który zaostrzy wasz apetyt na dostrzeganie tego, co niewypowiadane…Makabryczne odkrycie nad Wisłą mobilizuje całą krakowską policję i elektryzuje opinię publiczną. Zmasakrowane ciało uniemożliwia identyfikację. Komisarz Jakub Zagórski i jego partner jeszcze nie wiedzą, że to będzie jedna z trudniejszych spraw w ich karierze.
Czy sięgną po nietypowe rozwiązanie i poproszą o pomoc specjalistkę od mowy ciała – Lenę Zamojską, która właśnie pojawiła się w Krakowie?
Lena chce ułożyć sobie na nowo życie. Jej wiedza na temat mowy niewerbalnej już raz pomogła policji zidentyfikować zabójcę zwanego Kamforą, lecz kobieta od czasu spotkania z nim twarzą w twarz żyje w ciągłym strachu. Chcąc uporać się z demonami przeszłości, na własną rękę zaczyna zgłębiać sprawę sprzed lat, dotyczącą Kamfory i jego obsesji… ROZPOZNAJ MORDERCĘ, NIM BĘDZIE ZA PÓŹNO.
Małgorzata Łatka w zeszłym roku oddała nam do rąk pierwszy tom serii z wiodącą bohaterką, Leną Zamojską, specjalistką od mowy ciała. Nie mogłam sobie wtedy odmówić tej lektury, jako że „Kamfora” miała być kryminałem. Niestety to pierwsze spotkanie z autorką nie okazało się być tak udane, jak bym sobie tego życzyła. Stąd też trochę się wahałam, czy w ogóle zaczynać kontynuację. Ale skoro do mnie dotarła, uznałam, że dam jej szansę – w końcu w moich oczach „Kamfora” była jedynie nudna, a nie ogólnie zła.
„Matnia” wciągnęła mnie trochę bardziej niż pierwsza część, choć to ciągle nie jest ten nastrój i klimat, jakiego oczekuję po powieści kryminalnej. Niby mamy zbrodnię – i to dosyć makabryczną – oraz śledztwo prowadzone przez komisarza znanego już z „Kamfory”; niby mamy tajemnicę, którą próbuje rozwikłać Lena, ale mnie nadal brakuje atmosfery napięcia, jakiegoś elementu, który jeżyłby włosy na głowie. W tym tomie Zamojska w dalszym ciągu mierzy się z traumą, a na dodatek ma wrażenie, że po powrocie do Krakowa jest obserwowana, a ja nie czuję żadnych emocji. „Kamfora” broniła się jeszcze informacjami o mowie werbalnej – te fragmenty wzbudziły moje autentyczne zainteresowanie - w „Matni” jest ich zdecydowanie mniej.
Skąd więc taki odbiór, trochę lepszy, niż tej pierwszej książki? Nie potrafię określić, dlaczego taka ocena, może wiedziałam już, jak Łatka pisze i stąd nie nastawiałam się nie tylko na fajerwerki, ale w ogóle na nic? Może brak oczekiwań sprawił, że w miarę dobrze czytało mi się kolejne strony? Nie wiem, w każdym razie na pewno mogę przyznać, że „Matnia” ma jeden atut, który sprawia, że nad lekturą trzeciego tomu już się nie będę zastanawiała: intrygujące zakończenie. Muszę się dowiedzieć, co autorka zaplanowała dla swoich bohaterów.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Nie czytałam jeszcze nic pani Łatki. Nie przepadam jednak za kryminałami, mam wrażenie, że "zalały" rynek czytelniczy..
OdpowiedzUsuńNie czuję przekonania co do tego tytułu. Istnieje tyle cudownych kryminałów i thrillerów, że wolałabym sięgnąć po jakieś pewniaki :)
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię, ale może dam szansę tej autorce ;)
OdpowiedzUsuń