Agnieszka Pietrzyk „Porwanie”, Czwarta Strona 2018,
ISBN 978-83-7976-846-2, stron 480
Przyznaję, że początek fabuły dość mocno mnie
zbulwersował. Jaki ojciec, nawet mając problemy finansowe (które, jak dla mnie,
nie były tego kalibru, by Seweryn Maj miał naprawdę nóż na gardle), decyduje
się upozorować porwanie własnego dziecka? Zraziłam się do niego już na samym
wstępie i to uczucie towarzyszyło mi przez całą lekturę. I jeśli mam być
szczera, niewiele lepiej było z całą resztą rodziny mężczyzny.
Nie da się zbyt dużo napisać o samej fabule, by się z
czymś nie zdradzić. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie spodziewałam
się zupełnie, w jakim kierunku to wszystko podąży. Akcja toczy się
błyskawicznie, Pietrzyk nie pozwala czytelnikowi nudzić się ani przez moment –
ja w każdym razie miałam spore trudności, by oderwać się od lektury. Podobało
mi się, że pisarka połączyła prowadzoną przez śledczych sprawę z nimi samymi –
przy czym Soroka znów zaliczył w moich oczach wpadkę, natomiast sytuacja Mileny
cały czas pozostaje otwarta.
Ogólnie „Porwanie” okazało się kawałkiem naprawdę
solidnie wykonanej książki. Mam nadzieję, że Agnieszka Pietrzyk na tym nie
poprzestanie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Na moim blogu również dziś wieczorem ukaże się recenzja tej książki. Mamy podobne odczucia po lekturze. 😊
OdpowiedzUsuńNie sięgnęłam jeszcze po tę lekturę, a już jestem wściekła na ojca porywającego swoje dziecko!
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc nie spodziewałam się po tym tytule aż takiej rewelacji, a tymczasem jestem go w tym momencie szalenie ciekawa.
OdpowiedzUsuńMam chęć przeczytać ,,Porwanie" :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ale po "Porwanie" chętnie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńhttps://slonecznastronazycia.blog/