Marcel Woźniak „Mgnienie, Czwarta Strona 2017, ISBN
978-83-7976-804-2, stron 416
Opis
wydawcy: Leon Brodzki wraca do gry! Nawet
gdy Heraklit ląduje za kratkami, policjant nie może długo cieszyć się spokojem.
Brutalne morderstwo i porwanie młodej dziewczyny zmuszają go do wznowienia
śledztwa. Sprawa jest trudniejsza, bo dotyczy jego rodziny, a morderca będzie
zabijał póki nie złapie go policja. Brodzki zaczyna prawdziwy wyścig z czasem.
W Mgnieniu detektyw mierzy się z własnymi demonami i mrocznym przeciwnikiem.
Dokąd prowadzi trop Człowieka w Kapeluszu? Jaką zagadkę skrywa przeszłość
rodziny Brodzkich? Ile osób musi zginać, by detektyw rozwiązał zagadkę? Gdy
zegar zbrodni tyka, najistotniejsze są wskazówki.
Nie radziłabym czytać „Mgnienia” bez znajomości
„Powtórki”. Co prawda autor przypomina najważniejsze fakty z poprzedniej
części, ale bez szczegółów, które decydują o charakterze „rozgrywki”, z jaką
mamy do czynienia w tym tomie. Woźniak postawił na trylogię, która nie łączy
się jedynie bohaterem – Brodzki nie prowadzi odrębnych śledztw, ale jedno
wielkie, które sięga w przeszłość jego rodziny. Zakończenie „Mgnienia” sprawia,
że w sumie wiemy niewiele więcej, niż u jego początku. Ale to dobrze, bo znów
jest na co czekać; sam autor napisał, że „Leon Brodzki nie może długo na nas
czekać. Podobnie jak zagadka, której rozwiązania jesteśmy coraz bliżej” (str.
416) – mam nadzieję, że to znaczy, iż „Otchłań” pojawi się niedługo (myślę, że
np. styczeń byłby w sam raz).
Jednocześnie muszę przyznać, że mam lekkie obawy, co
pisarz szykuje dla Leona, którego zdążyłam już polubić (po dość niepewnych
uczuciach, jakie wzbudził przy pierwszym spotkaniu) – wychodzi na to, że zadarł
z ludźmi bez skrupułów, takimi, co nie cofną się przed niczym. Oby jednak
detektyw okazał się od nich sprytniejszy.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję
Wydawnictwu Czwarta Strona.
Magdalena Majcher „Wszystkie pory uczuć. Jesień”, Pascal 2017, ISBN
978-83-8103-042-7, stron 384
Opis wydawcy: Życie
Hani to z pozoru bajka. Niepewna siebie dziewczyna z domu dziecka wychodzi za
zamożnego i atrakcyjnego wdowca, dostając to, czego nigdy nie miała – dom i
rodzinę. Dwadzieścia lat po ślubie wie już jednak, że po napisach „żyli długo i
szczęśliwie” nie zawsze jest różowo. Hania czuje się niekochana przez męża,
który idealizuje swoją zmarłą pierwszą żonę. Dodatkowo ich nastoletnia córka
zaczyna wagarować i oszukiwać rodziców, co zwiastuje problemy. Jakby tego było
mało, Hania zaczyna odczuwać dojmująca pustkę, jako pełnoetatowa pani domu. To
z pozoru szczęśliwe życie zaczyna ją uwierać. Tej jesieni jednak wszystko ma
się zmienić… Czy Hani wystarczy odwagi aby zawalczyć o siebie i córkę? Jak
zmieni się jej życie, kiedy będzie musiała zmierzyć się z bolesną przeszłością?
Czy odnajdzie siebie i uchroni swoje małżeństwo przed rozpadem? Ta opowieść otula jak ciepły koc, pachnie aromatyczną herbatą i ogrzewa jak ogień w kominku.
Czy odnajdzie siebie i uchroni swoje małżeństwo przed rozpadem? Ta opowieść otula jak ciepły koc, pachnie aromatyczną herbatą i ogrzewa jak ogień w kominku.
Magdalena Majcher bez wątpienia
się rozkręca. Po świetnym „Stanie nie!błogosławionym” i trochę słabszej w mojej
opinii „Matce mojej córki”, porwała się na tetralogię i wychodzi na to, że
doskonale wiedziała, co robi. Bo wydaje mi się, że to może być coś naprawdę
dobrego, zwłaszcza że niniejszy pierwszy tom uznaję za najlepszy utwór w
dotychczasowym dorobku tej pisarki. Wynika to może stąd, że „Jesieni”
towarzyszyły naprawdę silne emocje. A ich dostarczycielem był przede wszystkim
mąż głównej bohaterki.
Andrzej, żeniąc się z Hanią (ale
tak swoją drogą, to bohaterka mogłaby mieć inaczej na imię, te literackie
Hanie, które ja spotykam na swojej czytelniczej drodze, zawsze są jakieś takie…
nieszczególne, mówiąc najogólniej i najdelikatniej), miał już na swoim koncie
jedno małżeństwo. Krótkie, ale zdążyło mocno na niego wpłynąć. Miałam ochotę go
rozerwać, jeśli mam być szczera. Niby dorosły facet, wykształcony, obyty, a
zupełnie nie myślał, jak jego zachowanie odbierze żona. A ona aspirująca do
roli świętej chyba, że sobie na to wszystko pozwalała, mnie już dawno by coś
trafiło.
Bardzo mnie intryguje, co
Magdalena Majcher przygotowała dla swoich bohaterów w tomie „Zima” i kolejnych.
Za możliwość przeczytania bardzo
dziękuję Wydawnictwu Pascal.
Ja już też nie mogę się doczekać kolejnej książki Magdy.
OdpowiedzUsuń