poniedziałek, 15 czerwca 2015

Anna Kamińska "Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak"



Anna Kamińska „Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”, Wyd. Literackie 2015, ISBN 978-83-08-05523-6, stron 336

Gdy zobaczyłam zapowiedź książki o Simonie Kossak, przez głowę błyskawicznie przeleciały mi myśli w rodzaju: „Ale zaraz, z tych Kossaków? To kim ona była? I dlaczego nic o niej nie wiem, skoro śmiem twierdzić, że dzieje tego krakowskiego rodu i jego przedstawicieli nie są mi obce?” Po zapoznaniu się z opisem wiedziałam już, że muszę poznać odpowiedzi na te pytania, dlatego książkę Anny Kamińskiej potraktowałam jako jeden z czytelniczych priorytetów.

Muszę powiedzieć, bardzo nieskromnie, że miałam nosa do tej publikacji. Czułam, że będzie świetna, a patrząc na całokształt, to nawet przeszła moje oczekiwania. Anna Kamińska wygrana była już na starcie, wybierając na bohaterkę kobietę nietuzinkową, barwną, bezkompromisową, ale szerszemu gronu raczej mało znaną, dlatego też z ogromnym zainteresowaniem śledziłam kolejne karty jej biografii. Ale autorka ma jeszcze jeden powód do dumy: kształt tej opowieści. Udało jej się zadbać o harmonię treści i formy; pisze tak, jak ja lubię czytać – naturalnie, lekko, w układzie chronologicznym, często oddając głos tym, którzy znali opisywaną postać. Kamińska, zaryzykuję takie stwierdzenie, pojęła istotę biografii: ta dobra ma kierować całą uwagę na bohatera, czytelnik ma się na nim koncentrować; w biografii nie ma miejsca na udziwniony styl – od tego są powieści lub opowieści o samym sobie, tam autor może szaleć do woli. Przynajmniej takie jest moje zdanie – biografia równa się wszystkie światła na prezentowaną osobowość. Nie znaczy to oczywiście, że ma być sucho i podręcznikowo; ideałem jest, gdy twórca potrafi przekazać swoją pasję i fascynację tematem; chodzi mi o odpowiednie rozłożenie akcentów, złoty środek – perspektywa osobista mile widziana, ale nie na pierwszym planie. W tym przypadku Kamińska o subiektywnych uczuciach pisze w zamieszczonym na końcu liście – dla mnie to strzał w dziesiątkę, znakomite rozwiązanie – wyjaśniającym jej intencje, a przy tym, w moich oczach, niezwykle wzruszającym. 

Simona Kossak miała być czwartym Kossakiem. Po pradziadku Juliuszu, dziadku Wojciechu i ojcu Jerzym to ona miała przejąć pędzel i malować, malować, malować... Gdy okazało się, że talentu nie ma, drzwi do pracowni ojca zostały przed nią zatrzaśnięte. Szczerze mówiąc, to losy małej, a później dorastającej Simony są mocno przejmujące. Nie wyobrażam sobie żyć, codziennie funkcjonować ze świadomością, że nie spełniło się oczekiwań rodziców, bo urodziło się dziewczynką, na dodatek nie z tym talentem co trzeba – bo skoro nie malarstwo, chciano z niej zrobić pisarkę. Nietrudno odnieść wrażenie, że doświadczenia dzieciństwa i młodości spowodowały rozdarcie, jakieś pęknięcie, które towarzyszyło jej już zawsze. Bo z jednej strony odcinała się od korzeni, opuściła dom rodzinny i mieszczański Kraków, zamieszkując w całkowicie odmiennych warunkach, w Puszczy Białowieskiej, w zgodzie z naturą, bez prądu, wody czy innych wygód. Ale z drugiej strony, całym swoim życiem, działaniem, karierą naukową udowadniała, że zasługuje na nazwisko Kossak – może nie maluje, ale jest artystką w swoim fachu, jest dobra w tym, czym się zajmuje, i jest za to doceniana. 

Do pewnego stopnia smutne jest też to, że największą miłością kochała zwierzęta. Oczywiście dla zwierząt to dobrze, bo zyskały w niej niezrównaną obrończynię ich praw. Ale jednak wydaje się to być przykre – nie znajdować zrozumienia u ludzi. Daleka jednakże była od tego, by się dostosowywać, dopasowywać – wybierała wersję skrajną: albo ktoś jest ze mną, akceptuje to, co robię i jak robię, albo droga wolna.

Można by powiedzieć, że jej życie było smutne i samotne. Ale nie do końca byłoby to prawdą – miała swoich przyjaciół, zwierzęta, które wprowadzały w jej świat kolory, ale i prawdziwe uczucia. Simona Kossak miała się za zoopsychologa, była przekonana, że nasi bracia mniejsi czują, myślą, pamiętają. To im poświęcała swoje filmy dokumentalne i radiowe słuchowiska. 

Jeden życiorys, a pomieścił tak wiele. Bo historia życia Simony to także kawałek polskiej historii – od barwnych czasów arystokracji po szare realia PRL-u, które dążyły do unicestwienia tych pierwszych. Choć ja osobiście bardzo przeżywałam jej losy przedstawione na kartach książki i najmocniej uderzyły mnie te epizody smutne, przygnębiające, to trzeba podkreślić, że jej życie na pewno nie było takie dla końca. Znalazła swoje miejsce na ziemi, oddawała się swojej pasji. A to przecież bardzo wiele. Jedno jest pewne: Anna Kamińska nie stworzyła laurki i chwała jej za to – przedstawiła prawdziwą kobietę, nie pomnik. Miała Simona Kossak zalety – jest o nich mowa. Nie wszyscy wypowiadali się o niej w superlatywach – nie wyrzuciła takich opowieści. Autorka przyłożyła się do swojej pracy, zebrała bogaty materiał, ale przede wszystkim umiała go w wyśmienity sposób przekazać.

Biografię Simony Kossak polecałabym nie tylko pasjonatom dziejów wielkich, rodzimych dynastii; nie tylko miłośnikom przyrody, ale głównie wszystkim tym, którzy chcą poznawać ludzi wyjątkowych, ciekawych, żyjących po swojemu, kochających to, co robili.   

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

http://www.wydawnictwoliterackie.pl/

Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”. 

10 komentarzy:

  1. Na pewno dużo dowiedziałabym się na temat Simony. Takie nietuzinkowe postacie zawsze bowiem wywołują skraje emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę, że to lektura w sam raz dla Ciebie:)

      Usuń
  2. Ja spasuje, ale dla wielbicieli dziejów wielkich, rodzimych dynastii, niniejsza biografia Simony Kossak będzie zapewne nie lada cennym nabytkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie będzie, zwłaszcza że innych tekstów o jej życiu chyba nie ma.

      Usuń
  3. Kilka recenzji tej książki czytałam ostatnio na blogach.. Interesująca lektura, jak wpadnie mi w ręce na pewno po nią sięgnę, warto wiedzieć więcej na temat Simony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zbierze same pozytywne recenzje:)

      Usuń
  4. haha, miałam dokładnie tak samo. Simona Kossak? Ale z "tych" Kossaków? Sama bohaterka wydaje się równie fascynująca, jak jej przodkowie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak zareagowałam:)

      Usuń
  5. To z pewnością intrygująca postać, sama nie gustuję w podobnej literaturze, ale mojej mamie kupię ;) Wiem, że się zachwyci i bardzo podoba jej się Twoja recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, niezmiernie miło czytać takie słowa:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.