sobota, 28 listopada 2015

Marta Szreder "Lolo"



Marta Szreder „Lolo”, Znak Literanova 2015, ISBN 978-83-240-2661-6, stron 224

W ostatnim czasie przeczytałam dwie powieści inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, które przedstawiały sfabularyzowane życiorysy rzeczywistych zabójców. Seria „Na F/Aktach” wydawnictwa Od Deski do Deski skupia się na głośnych zbrodniach dokonanych w Polsce w ostatnich dekadach. W podobny nurt wpisuje się „Lolo” Marty Szreder. Autorka sięgnęła do życiorysu Karola Kota, nastolatka wkraczającego w dorosłość, który swą zbrodniczą „działalność” prowadził w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku w dzisiejszej stolicy Małopolski.

Prawdziwy Karol Kot zamordował dwie osoby: starszą kobietę i jedenastolatka; miał na swoim koncie także dziesięć prób zabójstwa oraz cztery podpalenia. Doczekał się miana Wampira z Krakowa. Pochodził z dobrej rodziny, był uczniem technikum energetycznego i należał do sekcji strzeleckiej w klubie sportowym. To baza, punkt wyjścia do opowieści snutej przez Szreder.

Powieściowy Karol jest cichym, spokojnym chłopakiem. Ma najlepszego kumpla Andrzeja, ale już przez jego towarzystwo nie jest do końca akceptowany. Chcąc im zaimponować, kupuje nóż i ćwiczy szybkie wbijanie go między palce. Karol dobrze się uczy, myśli nawet o medycynie. Gdy lekarz, do którego zaprowadziła go matka, orzeka konieczność uprawiania jakiegoś sportu, młody Kot wybiera strzelectwo i szybko zdobywa uznanie trenera. Chłopakowi zaczyna się podobać spotkana przypadkiem studentka Kalina - to z nią odkryje świat klubów jazzowych i to jej, jako jedynej, spróbuje zwierzyć się ze swojej tajemnicy... 

Myślę, że powieści takie jak „Lolo” oraz te wspomniane wyżej mają dawać możliwość wniknięcia w świat zabójcy i poznania jego motywacji. U Szreder trochę mi tego zabrakło – bo osobisty dramat, jaki przeżywał Karol (o ile go przeżywał), nie został zgłębiony na tyle dokładnie, by uznać, że to jedyny powód tego, co robił. Możliwe, że chłopaka zaprzątały myśli w rodzaju: „nie doceniacie mnie, ale ja wam jeszcze pokażę, co potrafię”, ale nie jest to powiedziane wprost, bardziej się tego domyślam, niż jestem o tym przekonana; zresztą nie można wysnuwać stuprocentowo pewnych wniosków nawet po przeczytaniu wypowiedzi jego samego. Ale jednocześnie, moim zdaniem, na tę „surowość” w opisywaniu zbrodni Karola da się spojrzeć z innej perspektywy. Pokazanie tego, co robił Kot, przez właściwie „niepokazanie”, uwypukla tylko psychopatyczne skłonności chłopaka. W powieści on nie rozmyśla nad tym, czego się dopuścił, nie wraca do tych czynów wspomnieniami, więc sądzę, że wcale nie chodzi tutaj o rodzaj jakiegoś wyparcia, ale raczej o to, że dla niego zabijanie lub choćby tylko próbowanie było czymś tak normalnym i zwyczajnym, że nawet nie było co się zastanawiać nad faktami dokonanymi. Wydaje mi się również, że autorka chciała uświadomić, iż czasem prawdziwym zwyrodnialcem może być ten, kogo nikt by o to nie podejrzewał. I chyba to jest najbardziej przerażające: że skromny i grzeczny, wręcz niezauważalny, chłopak mógł mieć drugą, tak mroczną i brutalną twarz. Po skończonej lekturze zajrzałam do internetu, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o Wampirze z Krakowa i patrząc na zdjęcia Karola Kota, trudno nie poczuć dreszczu niepokoju czy jakiejś podskórnej obawy. Bo gdyby nie to, że część fotografii pochodzi z sali sądowej, to można by powiedzieć: jaki miły, sympatyczny młodzieniec. Ale już zdjęcie z wizji lokalnej i uśmiech Kota – brrr, tak chyba nie wygląda osoba w pełni zdrowa psychicznie (biegli psychiatrzy w procesie chłopaka różnie oceniali jego poczytalność).

„Lolo” to powieść, którą czyta się błyskawicznie, co nie znaczy jednak, że można ją ot tak, po prostu odłożyć na półkę i o niej zapomnieć – obraz Karola Kota, i tego fabularnego, i rzeczywistego, będzie mi pewnie jeszcze przez jakiś czas towarzyszył. Marta Szreder zdziera z oczu różowe okulary postrzegania świata i dobitnie pokazuje, jak powszechne jest zło - że ono było, jest i będzie, co by się nie robiło, by mu zapobiec. Autorka starała się dociec, kim tak naprawdę był chłopak z Krakowa, którego nazwisko stało się synonimem Wampira. Niezależnie od tego, co faktycznie działo się w jego głowie, dla mnie pozostaje mordercą i psychopatą.    

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6606,Lolo

20 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie tą postacią. W tym roku czytałam już książkę o seryjnym zabójcy 'Martwe ciała' i tematyka przyczyn takich zaburzeń w człowieku, czy raczej przyczyn bycia psychopatą jest ciągle dla mnie niewyjaśniona. Niemniej, warta ksiażki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że "Lolo" też Ci tego nie przybliży, ale jak sama piszesz, warto o tym pisać i czytać.

      Usuń
  2. Niecodzienna książka. Szkoda, że dotąd nie miałam o niej pojęcia, czuję, że by mnie zainteresowała. Na pewno poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam książki, ale wczoraj obejrzałam film i zrobił na mnie duże wrażenie. Ciekawy jest też fakt, że u Karola Kota podczas autopsji zdiagnozowano guza mózgu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z taką informacją zetknęłam się już po lekturze, gdy czytałam o Kocie.

      Usuń
  4. Karol Kot nie miał guza mózgu. To nie prawdziwa informacja, której źródłem jest niestety chyba wikipedia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczytałam to w artykułach prasowych, nie w wikipedii. I wolałabym wierzyć, że jej autorzy się nią nie posiłkowali.

      Usuń
  5. Ciekawe, czy na okładce jest Karol Kot. To spojrzenie aż przyprawia o dreszcze. Muszę koniecznie poznać tę książkę, bo ja lubię poznawać (ale nie na żywo) takie nietypowe, niebezpieczne osobowości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest zdjęcie z filmu "Czerwony pająk", który chyba wczoraj wszedł do kin, a jedną z ról gra Filip Pławiak. Ale masz rację, ten aktor ma coś takiego w spojrzeniu, że jak czytałam o powieściowym Karolu, to tak go sobie wyobrażałam, pasował mi do tej osobowości. Niby taka niewinna twarz, a jednak zgroza bierze.

      Usuń
    2. Dobrze wiedzieć. Muszę więc koniecznie obejrzeć ten film. A Filip znakomicie nadaje się do tej roli. W jego oczach aż jest tyle ukrytego zła, że strach patrzeć.

      Usuń
    3. Mam takie same wrażenia. Widziałam tego aktora w kilku odcinkach "Prokuratora" i mimo że nie miał tam roli typowo złego człowieka, to jednak jakoś trudno było zapałać do niego sympatią. Niby wiadomo, że to aktor, więc prywatnie może być świetnym facetem, ale urodę ma specyficzną, co się będziemy oszukiwać;)

      Usuń
  6. Hmm zło rzeczywiście nie zniknie z powierzchni Ziemi i nie ważne, jak będzie się je definiować. Książkę zapisuję do planowanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażająca jest ta wizja, ale niestety chyba coraz bardziej realna, patrząc na to, co się dzieje.

      Usuń
  7. Zazdroszczę ogromnie, że masz tę lekturę za sobą. Sama jestem jej bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym chciała, żebyś też przeczytała, bo zastanawia mnie, czy Twój odbiór byłby podobny.

      Usuń
  8. Myślę, że to może być bardzo dobra książka. Zdecydowanie przeczytam.
    Pozdrawiam,
    Artemis
    http://artemis-shelf.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem ciekawa tej książki. I niebawem po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.