środa, 13 sierpnia 2014

Piotr Zychowicz "Pakt Ribbentrop-Beck"



Piotr Zychowicz „Pakt Ribbentrop-Beck czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki”, Rebis 2014, ISBN 978-83-7510-921-4, stron 368

Ci z Was, czytelników mojego bloga, którzy odwiedzają mnie regularnie, pewnie już dobrze wiedzą, że w dziejach Polski są dwie epoki, które darzę szczególnym uwielbieniem, co przekłada się także, a może przede wszystkim, na wybór lektur z nimi związanych. Te okresy to oczywiście dwudziestolecie międzywojenne oraz czasy Polski Ludowej. Czytając publikacje dotyczące międzywojnia, zawsze zastanawiam się, jak wyglądałby nasz kraj, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Czy zachowałby tamtą atmosferę i jedyny w swoim rodzaju klimat? Tego nie wiem, ale książka Piotra Zychowicza uświadomiła mi, że ci, którzy żyli w tamtych czasach, wcale nie musieli ginąć za ojczyznę czy też doświadczać cierpień okupacji hitlerowskiej i stalinowskiej. A dlaczego? O tym za chwilę.

Piotr Zychowicz jest absolwentem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Jest publicystą, pisze artykuły oraz książki, a specjalizuje się w dziedzinie właśnie II wojny, bolszewizmu oraz geopolityki europejskiej XX wieku. Niniejszy „Pakt Ribbentrop-Beck” przez magazyn literacki „Książki” został uznany za książkę roku 2012 – i szczerze mówiąc, wcale się nie dziwię, bo on jest rewelacyjny. Oczywiście można by dyskutować, czy to dobre słowo na jej podsumowanie, biorąc pod uwagę gorzką pigułkę zawartości, ale czyta się ją fenomenalnie i już dawno książka popularnonaukowa nie pochłonęła mnie do tego stopnia, by nieustannie o niej myśleć.

Nigdy nie byłam i na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nie stanę się zwolenniczką tworzenia historii alternatywnych. Bo wyobraźcie sobie, że wojna rozpoczyna się w kwietniu 1940 r. atakiem na Danię i Norwegię... Zychowicz na szczęście tylko pierwszy rozdział skonstruował na takiej zasadzie, chcąc zacząć mocnym akcentem, ale prawdziwie ostre uderzenie zaczyna się dalej i tak właściwie to cały ten tom zapewnia solidną dawkę emocji, choć są one przykre, niestety. Na tyle, że chciałoby się krzyczeć. Zapytacie: dlaczego? Ano dlatego, że w pewnym momencie historii na niezwykle istotnym stanowisku w polskim rządzie – takim, od którego zależały losy Europy, a już Polski na pewno – znalazł się nieodpowiedni człowiek. Był nim Józef Beck, minister spraw zagranicznych, którego polityka prowadzona na arenie europejskiej doprowadziła do zepchnięcia Polski i Polaków ze skraju urwiska. Choć miał się on za ucznia Józefa Piłsudskiego, choć był przekonany, że realizuje testament Marszałka, tak naprawdę całkowicie go zaprzepaścił, robiąc wszystko dokładnie na odwrót. Komendant przez całe życie twierdził, że największym zagrożeniem i dla Polski, i dla kontynentu, jest Związek Sowiecki. Oceniając realnie polskie położenie, był zdania, że należy zagryźć zęby i sprzymierzyć się z III Rzeszą, przeciwko Rosji, bo walka z dwoma sąsiadami naraz będzie katastrofą. A cóż zrobił Beck? Najpierw przez lata zwodził Hitlera, obiecując współpracę, by później nagle dokonać gwałtownego zwrotu i zawiązać sojusze z Anglią i Francją. Tak po prawdzie, to wcale się nie dziwię decyzji Hitlera o napadnięciu na nasz kraj... I jeśli teraz oburzyliście się na moje słowa, to zapewniam, że nie ma powodu, ja na początku też się oburzałam na sam pomysł takiej współpracy – potem mi przeszło. Kanclerz Rzeszy planował najpierw podbić Francję, wiedząc, jak ta jest słaba, a Polska miała mu zapewnić bezpieczeństwo na tyłach armii; dopiero wtedy mieli razem wyruszyć na Sowiety. Ale że Beck naiwnie uwierzył w gwarancje Zachodu, że dał się złapać w pułapkę, w którą nie wierzyli sami jej twórcy, to stało się to, co się stało...

Zychowicz przytacza mnóstwo argumentów na poparcie swojej tezy. Każde wydarzenie analizuje z różnych punktów widzenia, rozpatruje scenariusze optymistyczne i pesymistyczne, bazując również na porównywaniu sytuacji w innych krajach kontynentu. Tutaj każde zdanie wydawało mi się niezwykle ważne i musiałabym chyba streścić całą książkę, by w pełni wyrazić swoje odczucia po lekturze. Napiszę więc tylko to, co chyba najbardziej otwiera oczy. Wielu z Was pewnie już na wstępie, po samym tytule, pomyślało: ale jak to, sprzymierzyć się z Hitlerem, tym szaleńcem, który doprowadził do zagłady ludzkości na taką skalę? Przecież nie pozwoliłby na to polski honor. Zapominamy jednak, że w momencie, gdy Rzesza proponowała Polsce sojusze, Hitler jeszcze tych wszystkich zbrodni nie popełnił, mało tego, darzył nasz kraj szacunkiem, podobnie jak jego przywódcę, Marszałka Piłsudskiego. Warto też przypomnieć dla kontrastu, że Stalin miał już wtedy „na koncie” kilka milionów ofiar. Druga sprawa: uczy się nas już w szkole, że do wojny nie byliśmy przygotowani, co nie jest do końca prawdą. Byliśmy przygotowani, ale nie do tej wojny, która wybuchła. Polskie wojsko było dozbrajane na potęgę (maksimum możliwości miało osiągnąć około 1942 r.), ale kierunkiem tego rozwoju miał być Wschód, nie Rzesza. Beck oczywiście na to nie zważał, przecież miała nam pomóc Francja i Wielka Brytania; nic to, że z ich strony nie padły żadne konkretne deklaracje (ani słowa o sprzęcie czy ludziach skierowanych do Polski), przecież „jakoś to będzie” to jedna z typowo polskich dewiz. A jak było, to wiemy, zachodni sojusznicy nie kiwnęli palcem, bo wykrwawianie się Polski było im na rękę, odsuwało siłę uderzenia od ich krajów. Sam brak realizacji zawartych porozumień Józef Beck oglądał już z Rumunii – honor, o którym tak wiele mówił, kazał mu ratować przede wszystkim siebie, ani myślał towarzyszyć swoim rodakom w niedoli, jaką im zgotował. Naiwność, by nie powiedzieć klapki na oczach i niczym nie uzasadniony hurraoptymizm, nie opuściły go już do końca. 

Nawet gdybym chciała podejść do tej książki krytycznie i na chłodno, to się nie da, to jest po prostu niemożliwe. Oczywiście żeby była jasność: nie usprawiedliwiam Hitlera i tego, co zrobił, ale nie da się nie zauważyć, że polskie władze same do tego doprowadziły (a potem zwiewały z kraju, aż się kurzyło...). Dodam jeszcze, że koncepcja, o której pisze Piotr Zychowicz, nie jest niczym nowym, bo do podobnych wniosków doszło grono innych współczesnych historyków. Mało tego, już ówcześnie, w latach trzydziestych, takie same poglądy wyrażali m. in. Stanisław Cat-Mackiewicz, Adolf Bocheński oraz Władysław Studnicki. Ten ostatni przewidział, jak potoczą się wypadki wojenne. Cóż jednak z tego, skoro byli zagłuszani przez tłum poddawany propagandzie, wmawiającej, że przecież Niemcy to mają papierowe czołgi, a wojna potrwa kilka dni, po upływie których dotrzemy z sojusznikami do samego Berlina...   

„Pakt Ribbentrop-Beck” boli, tak zwyczajnie, po ludzku, gdy pomyśli się, ilu ludzi pochłonęła wojenna zawierucha, a ilu tych śmierci można było uniknąć. Nawet gdyby po przystąpieniu do sojuszu z Hitlerem, ten zmienił zdanie (choć w zachowanych dokumentach nic na takie plany nie wskazuje) i dążył do zniewolenia Polaków, to wojna być może odciągnęłaby się w czasie, a tym samym ofiar byłoby mniej. A czy właśnie nie to powinno być nadrzędnym celem tych, którzy reprezentują naród? Właśnie o ten naród dbać, o każdego jednego obywatela, który chce żyć? Cóż, następcy Józefa Piłsudskiego najwyraźniej o tym zapomnieli. Nie chcieli też pamiętać, jak groźne jest nasze położenie geograficzne: między dwoma totalitaryzmami. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że taka historia może się powtórzyć. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby przyszło co do czego, to żaden sojusznik by nam nie pomógł, Polska znów zostałaby poświęcona, tak jak w 1939 roku...

Sięgnijcie po tę książkę, nawet jeśli historia to nie jest Wasz ulubiony gatunek. Piotr Zychowicz dał nam do rąk przykład publicystyki historycznej, z której tezami nie musimy się zgadzać, ale o których warto wiedzieć. Myślę też sobie, że prawdziwy patriotyzm polega także na tym, by umieć spojrzeć na przeszłość krytycznie po to, by wyciągać wnioski i nie popełniać podobnych błędów.  

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

14 komentarzy:

  1. Przykro mi, ale tym razem nie skorzystam z twojego polecenia, gdyż nic na to nie poradzę, że nie trawię historii, więc wszelkie wątki z nią związane mnie zniechęcają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że to nie Twoja bajka, ale pozwolisz, że i tak mi będzie przykro, że nie udało mi się Cię przekonać;) Dobra, żartuję, wiadomo, że nic na siłę;)

      Usuń
  2. Dziwna książka z serii "co by było gdyby...". Ale raczej nie dla mnie :)

    pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak, ale przy okazji zawiera mnóstwo faktów, o których jakoś wcześniej nie wiedziałam.

      Usuń
  3. Historia to mój konik (jednak bardziej czasy starożytne niż współczesne, ale i tak w każdym okresie znajdę coś dla siebie), to jednak nie lubię książek, które rozważają alternatywne wersje wydarzeń.
    Dużo czytałam na temat tego okresu i ówczesnych możliwości politycznych Polski. O książce słyszałam od znajomych, ja jednak po nią nie sięgnę, ponieważ nie lubię gdybania w historii ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę tradycyjne podejście, ale coś mnie do tej książki ciągnęło i wcale nie żałuję;)

      Usuń
  4. Przyznam, że bardzo zaintrygowałaś mnie tą książką. Koniecznie muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mam satysfakcję, że Cię przekonałam:)

      Usuń
  5. Od czasu do czasu zaglądam do takiej właśnie literatury, by mieć szersze spojrzenie na nasze zawirowania dziejowe. I do tej publikacji bym zajrzała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mamy podobne zdanie:) I czułam, że Ciebie właśnie nie trzeba będzie specjalnie zachęcać, bo po taką literaturę też sięgasz:)

      Usuń
  6. Przed chwilą u Kasiek przeczytałam bardzo ciekawą recenzję "Powstania'44, którą z pewnością nabędę, a teraz Ty tak ciekawie piszesz o "Pakt Ribbentrop-Beck", że też zapiszę sobie ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzadko czytam książki historyczne, ale widzę, że tę warto mieć na swojej półce, więc będę mieć na uwadze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja im więcej ich czytam, tym bardziej widzę, ile jeszcze przede mną;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.