wtorek, 5 sierpnia 2014

Ludmiła Piasecka "52 tygodnie"


Ludmiła Piasecka „52 tygodnie”, Nasza Księgarnia 2014, ISBN 978-83-10-12520-0, stron 308

Majka wykłada na jednej z uczelni, a oprócz tego jest żoną Wojtka oraz mamą bliźniąt, Zośki i Franka. Nie może narzekać na swoje życie, ale i tak czuje się jak „trybik w mechanizmie koła zębatego” (str. 5). Zbliżające się trzydzieste piąte urodziny postanawia uczcić wyzwaniem: w ciągu nadchodzących pięćdziesięciu dwóch tygodni znajdzie czas na to, czego do tej pory się nie podejmowała; zrobi to, na co nigdy nie miała odwagi i poświęci więcej czasu samej sobie. Chce wyrzucić ze swojego życia rutynę, a zaprosić doń radość i spełnienie.

W swój plan wciąga, przynajmniej częściowo, męża i dzieci. Inspirację czerpie z codzienności, bo to ona podsuwa jej najlepsze pomysły, jeśli poświęci się jej więcej refleksji i dostrzeże drobiazgi.
Przed Majką więc pisanie listów, ale nie elektronicznych, znaku czasów, ale tych na pięknej papeterii, zamykanych w kolorowych kopertach; słuchanie płyt winylowych; tydzień robienia przetworów, ale i poddawania się namiętności, oraz wiele innych przyjemności. Choć nie tylko na tym, co miłe, skupi się Majka. Któryś tydzień kobieta chce przeznaczyć na poprawienie stosunków rodzinnych...

Chyba każdy z nas ma co jakiś czas taki etap, że chciałby zmian w swoim życiu, mniejszych czy większych, ale jakiejś odmiany, nowości, która przyniosłaby nam zadowolenie i większy komfort. Ludmiła Piasecka swoją bohaterkę postawiła przed małą rewolucją, która miała zmienić jakość jej egzystencji, by była pełniejsza, uważniejsza, lepsza. Celowo napisałam „małą”, bo nie chodziło o wywrócenie wszystkiego do góry nogami, a bardziej o szczegóły, które sprawią, że Majka będzie się lepiej czuła, a im bardziej ona będzie szczęśliwa, tym bardziej udzieli się to jej otoczeniu, dając w zamian ład wewnętrzny i harmonię zewnętrzną.

Początkowo obawiałam się, czy autorce nie zabraknie fantazji, by zapełnić Majce ten czas. Na szczęście moje obawy okazały się płonne i z coraz większą ciekawością kibicowałam kolejnym pomysłom bohaterki. Nie podobały mi się tylko dwa epizody: z oddziałem onkologii dziecięcej i schroniskiem dla zwierząt; to znaczy kłócił mi się początkowy entuzjazm Majki z tym, jak kończyła swoją obecność w tych miejscach, kiedy w gruncie rzeczy od początku było jasne, że jej psychika tego nie uniesie. Wydawało mi się to nie w porządku wobec tych istot, którym zaoferowała siebie, ale tylko na moment, na mgnienie - wpadła jak meteoryt i zniknęła. Nie wiem, może przesadzam, i gdyby spojrzeć na to z drugiej strony, to dobre choć tyle (bo ja na pewno nie umiałabym pokonać słabości i nawet kilku godzin nie dałabym rady), ale jednak pojawił się tutaj mały zgrzyt.

Powieść napisana jest specyficznym językiem, ale oryginalnym i mocno zindywidualizowanym. Muszę przyznać, że pierwsze kilkanaście stron czytało się mi się ciężko; dopiero z czasem wgryzłam się w taki rodzaj narracji i doceniłam jej walory. Coraz mocniej urzekały mnie porównania i połączenia słów, które do tej pory nie wydawały mi się zbieżne, by przywołać tylko „kalafiory chmur”. Myślę jednak, że przytaczanie tutaj innych przykładów nie ma większego sensu, bo dopiero całość pozwala w pełni docenić tę subtelną nutę i piękno stylu. Dzięki temu Piasecka nadała również ton niespieszności oraz niejako wymusiła większe skupienie – przez „52 tygodnie” nie da się przemknąć błyskawicznie. Następujące po sobie zadania Majki, opisane tak poetycko, skłaniają do zatrzymania się i zamyślenia. Nie bez znaczenia jest także to, że można z nich czerpać inspirację dla siebie, choćby wykorzystać przepisy na muffinki, którym poświęcony był jeden z tygodni.

Na koniec mam dla Was cytat – przesłanie:
„Jak złapać szczęście na gorącym uczynku? Czasem wystarczy pohulać boso po kałużach, upiec chleb na zakwasie albo kochać się z mężem na kuchennym stole, a czasem trzeba na żywca zaszyć kilka ran. (...) Do szczęścia potrzebujesz jedynie swojej zgody. Tylko ty jesteś w stanie je obudzić. Nieistotne, co robisz. Liczy się, j a k to robisz. Nie pamiętasz? To rzeczy małe są arcydziełami. Nie wiem, czym jest twoje szczęście. Każdy tworzy jego własne odbicie” (str. 367).       

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

http://nk.com.pl/

Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.

22 komentarze:

  1. Ciekawa obyczajówka. Kolejny tytuł, który będę mieć na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ciekawych pomysłów tu nie brakuje;)

      Usuń
  2. Specyficzny język? Ciekawe co to znaczy. Książkę właśnie zamówiłam to się przekonam, ale po opisie widzę, że to musi być ciekawa lektura. A ten cytat świetny, mam nadzieję, że więcej tam takich perełek będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie taki prosty i zwyczajny, tylko taki bardziej subtelny. Kurczę, nie umiem tego dokładnie wytłumaczyć, ale skoro będziesz czytać, to może zobaczysz, o co mi chodziło;)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. A może lepiej biblioteka?;) Jak się nie spodoba, to będę Cię mieć na sumieniu;)

      Usuń
  4. Mimo pozytywnej recenzji, wydaję mi się, że to jednak książka nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie namawiam więc na siłę, sama wiesz najlepiej, czy coś Cię przekonuje;)

      Usuń
  5. Kolejna ciekawa książka z fajna fabułą. Trafia w mój gust.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo oryginalana książka. Chętnie przeczytałabym. Cytat bardzo prawdziwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam jest więcej takich fajnych i życiowych myśli;)

      Usuń
  7. Obawiam się tego specyficznego języka, o którym wspominasz, dlatego zastanowię się jeszcze nad tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że niepotrzebnie, to po prostu kwestia przyzwyczajenia do niego;)

      Usuń
    2. Mam podobnie jak Cyrysia.

      Usuń
    3. Mimo wszystko zachęcam:)

      Usuń
  8. Wydaje mi się,że tym razem książka zdecydowanie nie w moim guście, jeszcze specyficzny język odstrasza mnie. szkoda,

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałam o tej obyczajówce, zanotuję sobie tytuł i może za jakiś czas dostanę ją w mojej bibliotece:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo ona chyba całkiem niedawno się ukazała:)

      Usuń
  10. Podoba mi się to określenie: "kalafiory chmur", niespotykane i oryginalne:)) A co do samej książki, jak najbardziej trafia w moje gusta, zresztą wydaje mi się, że porcja takiej pozytywnej energii, która płynie z tego tytułu, zawsze jest dobra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam jest więcej takich, ale brakłoby mi miejsca na wymienienie wszystkich, które mnie urzekły:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.