Magdalena Knedler „Twarz Grety di Biase”, Novae Res
2018, ISBN 978-83-8083-867-3, stron 396
Opis
wydawcy: Opowieść o miłości, pasji i sztuce. I o zagadce zaszyfrowanej w kilku
obrazach. Adam Dancer, właściciel niewielkiej galerii na wrocławskim Rynku, kupuje
od tajemniczej włoskiej malarki dwa portrety. Twarz na nich ukazana wydaje się
nie tylko piękna, ale przede wszystkim zagadkowa. Obrazy przedstawiają tę samą
osobę, ale w skrajnie odmienny sposób. Dlaczego? Zagadki nie rozwiązuje coraz
bardziej intymna korespondencja, jaka zawiązuje się między Adamem a Gretą di
Biase – autorką obydwu portretów. Wreszcie Adam, zdeterminowany, by poznać
prawdę, i coraz bardziej zaangażowany w relację z Gretą, wyrusza do Włoch, aby
ją odnaleźć. Podróż ta zmusi go do stawienia czoła własnym ograniczeniom –
silnej nerwicy i stanom lękowym, których doświadcza od lat. Czy mimo licznych
przeciwności uda mu się odnaleźć Gretę? I czy będzie to Greta, którą zna z
listów?
Dla mnie „Twarz Grety di Biase” jest opowieścią o
pasji i wyrazem pasji. Knedler w słowach od siebie wyjaśnia, jak wielką
miłością darzy malarstwo. I to widać na każdej stronie niniejszego utworu. Bo nawet
jeśli autorka nie ma wykształcenia w tym kierunku, to potrafi pisać o nim tak,
jakby była specjalistką w tej materii, a dla mnie jest to szczególnie
wartościowe. Wydaje mi się zresztą, że chyba bardzo trudno jest pisać o
obrazach, czy w ogóle o dziełach sztuki, a pisarka robi to tak, że wszystkie
opisywane chciałoby się od razu zobaczyć na własne oczy. I ważne jest również
to, że nie prezentuje ona tych dzieł z pozycji narratora wszechwiedzącego, ale
z perspektywy osoby, która odbiera je wszystkimi zmysłami.
Knedler nie zapewnia łatwej rozrywki. Kolejny już raz
jej bohaterowie mają za sobą trudne chwile, a ich życie nie przypomina
wyściełanego różami kobierca, już raczej depczą oni po tych róż kolcach. Adam Dancer
to postać dość depresyjna, ogarnięta nerwicą natręctw, która żyje z dnia na
dzień, poczucie bezpieczeństwa znajdując w stałych czynnościach. Nie znosi, gdy
coś burzy wypracowany porządek. Z marazmu egzystencji wyrywa go dopiero kobieta
z obrazów Grety di Biase, włoskiej malarki. Zapomnijmy jednak, że to szansa na
odmianę losu bohatera i prosty happy end w stylu „i żyli długo, i ślicznie jak
w bajce”, bo autorka daleka jest od stosowania często powielanych, ogranych
schematów, od podążania ścieżkami, które łatwo przewidzieć. A nawet jeśli, jak
w tym przypadku, czytelnik czegoś się domyśla, to nie traci nadziei, że jednak
pisarka do tego nie dopuściła…
„Twarz Grety di Biase” to następny przykład ambitnej
powieści Magdaleny Knedler, którą warto poznać. Jak zwykle po przewróceniu ostatniej
strony rośnie apetyt na więcej, a kac książkowy przez pewien czas nie daje się
niczym ukoić.
Książka, która wywołuje kaca książkowego, to naprawdę musi być coś. Koniecznie muszę przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńLubię prozę autorki, przekonała mnie do siebie "Klamkami i dzwonkami", a "Dziewczyna z daleka" jedynie utwierdziła mnie w tym, że warto sięgać po jej książki :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam pióra autorki.
OdpowiedzUsuńTwórczość Autorki jeszcze przede mną. A tak a propos, znam jedną Gretę, pozdrawiam nocną porą !
OdpowiedzUsuń