Danuta Awolusi „Nie proszę o miłość”, Pascal 2017, ISBN
978-83-8103-072-4, stron 384
Opis wydawcy:
Dwie singielki. Dwie historie. Jedno pragnienie
miłości.
Przyjeżdżają do Warszawy w poszukiwaniu nowego
życia. Hania szuka prawdziwego uczucia, Ewa –po rozstaniu z
partnerem – kolejnych przygód i erotycznego spełnienia. Co
łączy tak różne kobiety? To samotność, do której żadna z nich
się nie przyznaje. a która sprawia, że z obawą myślą o kolejnych
etapach życia. Dokąd zaprowadzi je ten strach?
Mocna, słodko-gorzka opowieść o egoizmie i związkach
, oczekiwaniach i rozczarowaniach, zdradzie i naiwności. A także o
trudnej przeszłości, która pada cieniem na przyszłość.
Ta historia jest aż za bardzo prawdziwa.
Nie zwlekałam z lekturą i nie zajęła mi ona zbyt wiele
czasu, ale tym razem, niestety, nie jest to wyznacznikiem wysokiej jakości.
Urzekająca subtelnym, ale dość surowym pięknem okładka nie przełożyła się na
taką samą treść, a na to liczyłam. Zupełnie nie potrafiłam zaangażować się w
losy bohaterek, ani Ewa, ani tym bardziej Hanka, nie przypadły mi do gustu –
gdybym poznała takie kobiety w rzeczywistości, na pewno byśmy się nie
zaprzyjaźniły. Nie podobało mi się, jak Ewa traktowała samą siebie, i daleka
jestem tutaj od jakiejkolwiek pruderii czy uznawania jej za rozwiązłą – lubiła
seks, jej sprawa. Bardziej drażnił mnie sposób, w jaki pisała o tym autorka, bo
wszystko sprowadzało się do rozmiaru „pały” kolejnego faceta, jakiego zaliczała
Ewa. Hanka stanowiła jej całkowite przeciwieństwo i tutaj Awolusi także
przekoloryzowała, czyniąc z tej postaci zahukaną, szara mysz, nieszczęśliwą
właściwie nie wiadomo dlaczego, reagującą z przesadą na wszystkie sytuacje,
jakie ją spotykały.
Tytuł jest w mojej opinii wysoce paradoksalny, bo Ewa i
Hania, każda na swój sposób, jeden i drugi dość dziwny, tak naprawdę błagały o
miłość, a pisana im była raczej samotność.
Naprawdę żałuję, że nie mogłam napisać nic pozytywnego, ale
rozczarowanie było zbyt duże, by kłamać i szukać zalet na siłę. Miałam wielkie
nadzieje na solidną powieść obyczajową, nawet tak trudną jak ta debiutancka –
dostałam zwyczajną i przeciętną, z której niczego nie wyniosłam i o której
szybko zapomnę.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Pascal.
Agata Przybyłek „Małżeństwo z odzysku”, Czwarta Strona 2017,
ISBN 978-83-7976-718-2, stron 400
Opis wydawcy:
Czy jedno niewinne spojrzenie w kobiecy dekolt może świadczyć
o zdradzie? Tak, jeśli to twój mąż wpatruje się w dekolt innej!
Zuzanna z przyjaciółką bawią się w prywatne biuro detektywistyczne, ale
wcale nie jest im do śmiechu, gdy podążając tropem szanownego małżonka pakują
się w kłopoty. W dodatku ktoś inny wciąż siedzi im na przysłowiowym ogonie…
Jakby Zuzanna miała mało problemów na głowie, postanawia znaleźć nową
dziewczynę swojemu byłemu chłopakowi!Niniejsza powieść jest trzecią z serii o Zuzannie i jej dążeniu do szczęścia z własnym osobistym mężem Ludwikiem. Niektóre bohaterki Agaty Przybyłek mają to do siebie, że im lepiej chcą, im lepsze intencje im przyświecają, w tym większe kłopoty się pakują. A to ma rodzić szereg komicznych sytuacji.
Nie miałam w planach tej książki, pojawiła się ona u mnie przypadkiem i sięgnęłam po nią tylko dlatego, że nic pilnego nie czekało w kolejce. I chyba to zdecydowało o tym, że „Małżeństwo...” pochłonęłam wprawdzie szybko, ale już bez tej przyjemności, która towarzyszyła pozostałym dwóm częściom. Tym razem Zuzanna podejrzewa Ludwika o romans i zamiast zwyczajnie z nim o tym porozmawiać, bawi się w podchody i śledzenie. Ja wiem, że to komedia i tak miało być, że na tym wątku zasadzała się cała fabuła, ale jakoś mnie to drażniło. Mam trochę przykre wrażenie, że trzeci tom był pisany już trochę na siłę, więc tym bardziej zdziwiło mnie, gdy na końcu pojawiły się słowa: „ciąg dalszy nastąpi”. Nie wiem, co autorka ma jeszcze w zanadrzu, ale moim zdaniem perypetie Zuzanny powinny zamknąć się w trzech częściach.
W mojej opinii Agata Przybyłek powinna znów stworzyć opowieść w stylu „Bez Ciebie”. Pokazała, że potrafi pisać nie tylko na sposób humorystyczny i ja właśnie na taką jej książkę będę czekała.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Przybyłam w końcu w odwiedziny do Ciebie;) No i tak. Awolusi czytałam tylko odważoną, nie była jakiś wysokich lotów, ale w pewnym sensie mnie zaciekawiła sama historia. Chociaż miałam kilka zarzutów do przeskoków w czasie i totalnego chaosu.
OdpowiedzUsuńCo do Przybyłek, komedia w wykonaniu tej pani jest żenująca i ja absolutnie nie mam ochoty czytać drugiej części - a niestety juz mam. No cóż. Mam to zmorduje.
Szkoda, że Ty się rozczarowałaś autorkami, których twórczość polubiłaś, trzeba mieć nadzieje, że kolejne tytuły będą lepsze:):)
Też uważam, że perypetie Zuzanny powinny zamknąć się w trzech częściach, co oczywiście nie zmienia faktu, że bardzo lubię tę serię i osobiście nie jestem zwiedziona trzecim tomem.
OdpowiedzUsuńMusiałam zobaczyć, co kryje się pod rzuconym na Fb "marudzę". ;)
OdpowiedzUsuńNo, niestety... Nie zawsze trafiamy dobrze z lekturami. ;)
Czasami za dużo znaczy po prostu źle.
OdpowiedzUsuńNie zawsze dobrze wybierzemy lekturę. Wiadomo, że rozczarowanie nie jest przyjemne, ale cóż... Podoba mi się, że piszesz szczerze o tym, że książka Ci się nie podobała.
OdpowiedzUsuńMarta
Właśnie nie lubię tego uczucia jak najpierw czytamy książkę jakiegoś autora i nam się podoba, a kolejna, gdy już mamy jakies nadzieje, jest słaba.. Szkoda...
OdpowiedzUsuń