Liliana Fabisińska „Śnieżynki”, Filia 2015, ISBN
978-83-8075-023-4, stron 384
Monika i Dagmara. Dwie kobiety różne jak ogień i woda.
Wszystko je dzieli: poglądy, styl życia, podejście do ludzi i świata. Dla
Moniki istotna jest wiara, swojego męża poznała na pielgrzymce. Mateusz miał
być księdzem, a największym wzorem jest dla niego brat, duchowny, i wuj,
biskup. Ich miłość jest poważna i odpowiedzialna. Dagmara z Igorem czerpią z
życia pełnymi garściami, pieniądze traktując jako środek, by żyć lekko i wygodnie.
Ich namiętność jest nieokiełznana. Dwie skrajności połączy jedno pragnienie:
chęć zostania matką. Kobiety poznają się w bardzo nietypowych okolicznościach,
a jeden wieczór sprawi, że nic nie będzie już takie samo: złożona wówczas
obietnica zmieni życie całej czwórki na zawsze, nikt tylko nie przypuszcza, jak
bardzo...
Fabisińska tym razem sięgnęła po problem długotrwałych
starań o zostanie rodzicami i niepłodności. Wczuła się szczególnie w rolę
kobiet, które chcą zostać matkami. Z tym że jej bohaterki przeżywają odmienne
doświadczenie: Monika z mężem starają się wiele lat, a ważna zwłaszcza dla
Mateusza wiara nie pozwala im sięgnąć po inne metody, niż te akceptowane przez
Kościół. Daga stawia na własny rozwój i karierę, więc wdraża w życie projekt
„dziecko” i planuje, że powinno przyjść ono na świat akurat wtedy, kiedy ona, najlepsza
fagocistka w kraju, będzie akurat między trasami koncertowymi. Jedna czeka
latami, druga myśli, że to tylko kwestia „złotego strzału”. Los bywa przewrotny
i ostatecznie obydwie kobiety zostaną postawione przed decyzją o in vitro. Mam
nadzieję, że za wiele tu nie zdradzam, pisząc, że tytułowe „Śnieżynki” to
zamrożone zarodki. I to właśnie o nie rozbija się zasadnicza część fabuły.
Oddawanie głosu na przemian Monice i Dagmarze, ale też Mateuszowi i Igorowi,
pozwala dowiedzieć się, co przeżywa każde z nich. Z jednej strony możemy się
postawić na ich miejscu, zrozumieć ich racje, ale zawsze któreś stanowisko
będzie nam bliższe, z uwagi na własne poglądy, przeżycia, doświadczenia.
Starałam się rozumieć i Monikę, i Dagę, za to czułam sprzeciw, taki naprawdę
konkretny, wręcz fizyczny (ten odczuwałam szczególnie przy epilogu), wobec
tego, jak postępował Mateusz. Może dlatego, że ogólnie nie podobało mi się jego
zachowanie, a już przede wszystkim strach przed mamusią i pozwalanie jej na tak
lekceważące uwagi o synowej. Wiem, co nim kierowało, ale nie potrafię pogodzić
się z tym, co chciał zrobić, bo postawiłam się na miejscu Dagmary... Wiem,
skomplikowane to wszystko, ale tak poprowadziła to autorka. Sama nazwała to
brakiem happy endu i rzeczywiście nie można rozpatrywać zakończenia w takich
kategoriach, jak by tego nie pociągnąć dalej, ktoś będzie cierpiał...
Pewne elementy fabuły mogą się wydawać dosyć filmowe, gdyby
nie fakt, że życie nie takie scenariusze potrafi pisać. Autorka w posłowiu
przywołuje zresztą książkę Karoliny Domagalskiej „Nie przeproszę, że
urodziłam”, a tam przywołano prawdziwe historie, w które też trudno było
uwierzyć.
Jestem przeciwniczką porównywania pisarzy polskich do
zagranicznych, bo uważam, że to właśnie nasi są lepsi i takie porównania po
prostu nie mają racji bytu. Ale tym razem przyszło mi takie do głowy. Niniejsza
fabuła nasunęła mi skojarzenie z twórczością Diane Chamberlain. Dylematy
moralne, zastanawianie się, co bym zrobił/zrobiła, punkty widzenia wiodących
bohaterów – w tych aspektach widzę podobieństwo polskiej i amerykańskiej
autorki.
O „Śnieżynkach” można by pisać i pisać, ale trzeba by
zdradzić wszystkie szczegóły treści. Liliana Fabisińska stanęła na wysokości
zadania i stworzyła przejmującą opowieść o oczekiwaniach i składanych
obietnicach, którą po prostu znakomicie się czyta.
Ja także jestem przeciwniczką porównywania pisarzy polskich do zagranicznych, bo podobnie jak Ty uważam, że to właśnie nasi autorzy są lepsi i takie porównania po prostu nie mają racji bytu. A powyższą powieść już czytałam i bardzo pozytywnie ją wspominam. Z całą pewnością daje dużo do myślenia.
OdpowiedzUsuńOtóż to, nasi górą:)
UsuńCzytałam już o tej książce wiele dobrych recenzji. Muszę się w końcu za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńGwarantuję, że warto:)
UsuńZnam jedynie "Córeczkę", którą przeczytałam w ekspresowym tempie, mimo, że problematyka powieści nie należy do najłatwiejszych. Mnie również drażniła Agata i mam cichą nadzieję, że w "Śnieżynkach" kreacje Moniki i Dagi są przystępniejsze, chociaż widzę, że Mateusz może mi nie przypaść do gustu...
OdpowiedzUsuńPostawa wobec Mateusza będzie zależeć od Twojego światopoglądu, tak bym to ujęła trochę górnolotnie;)
UsuńIntrygująca pozycja! Nazwisko autorki kojarzę, ale nie czytałam jej powieści, więc może chętnie w przyszłości się zapoznam.
OdpowiedzUsuńMarta
Moim zdaniem nie pożałujesz tej znajomości:)
UsuńMnie też seria Jak pies z kotem oczarowala:) Natalie i Nine pokochałam. Dlatego dwa razy nie trzeba powtarzać! Marsz po Sniezynke!!
OdpowiedzUsuńNiech żyje dyscyplina;)
UsuńZnam zarówno Córeczkę, Śnieżynki jak i trylogię Jak pies z kotem - wszystkie te książki, niezależnie od tego czy obyczajowo-kryminalne czy poruszające poważne tematy - są BOSKIE! Uwielbiam Lilianę Fabisińską i jej twórczość :) Moja córa zaś kocha książeczki dla dzieci albo tłumaczone albo pisane przez pisarkę.
OdpowiedzUsuńCzyli pewnie też jesteś zdania, że pisarka powinna wydawać więcej:)
UsuńFabisińska dzięki "Córeczce" i "Śnieżynkom" pojawiła się na liście jednej z moich ulubionych polskich autorek. Chociaż... prawie wszystkie lubię! :P
OdpowiedzUsuńMam to samo;)
Usuń