czwartek, 24 lipca 2014

Sylwia Chutnik "W krainie czarów"



Sylwia Chutnik „W krainie czarów”, Znak Literanova 2014, ISBN 978-83-240-2560-2, stron 264

Nawet po głębszym zastanowieniu się, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, jaki jest mój stosunek do opowiadań. Na pewno wolę powieści, wychodząc z założenia, że rozbudowana forma narracji daje o wiele więcej możliwości oraz więcej szans na pełnię: wydarzeń, losów bohaterów, ich psychologii i charakterów. Nie znaczy to jednak, że opowiadania przekreślam i nie sięgam po nie z zasady, bo tak nie jest. Każdy zbiorek oceniam raczej indywidualnie, ale ogólnie uważam, że jest to typ literatury niełatwej zarówno dla czytelnika, jak i dla autora – dla odbiorcy może być ono za długie i przegadane, bądź za krótkie; zdąży, lub nie, przyzwyczaić się do postaci czy też może pozostawić wrażenie przesytu albo przeciwnie, niedosytu; autorowi z kolei pewnie nie jest prosto wyważyć proporcje, zachować równowagę i przekazać zamierzony sens w opowieści narzucającej skrótowe ramy. A jednak Sylwia Chutnik swoim zbiorem opowiadań „W krainie czarów” pokazała, że da się stworzyć historie krótkie, ale wielkie w treści. Mało tego, nie znam jej twórczości, a ta mała antologia zachęca mnie do tego, by ją poznać. A co w niej znajdujemy?

„W krainie czarów” wnuczka traci dziadka. Umiera on w samotności na działce letniskowej, w co trudno uwierzyć, bo przecież miał być zawsze... „Anna” to obraz młodej kobiety, która ma pretensje do całego świata, bo życie nie ułożyło jej się tak, jak chciała, a przecież mogła inaczej, mogła wyjechać, bawić się, żyć. „Pola” to historia prawdziwej Poli Negri, która kiedyś grała w filmach, a teraz mieszka w Zagłębiu; przyjęła oświadczyny, „bo co jak co, ale romantyzm zawsze był u niej w cenie” (str. 62) i tak trwa w tej klaustrofobii. „Bożena z Poznańskiej” to wyznania podstarzałej prostytutki, pogodzonej z życiem, jakie jej się trafiło, która ma tylko jedno marzenie, ale stara się nawet o nim nie myśleć, żeby nie bolało. „Wszystko zależy od pani” przedstawia młodą, nieatrakcyjną dziewczynę, która chciałaby mieć w życiu łatwiej, a nie ciągle pod górkę. W „Niewinnych czarodziejkach” dwie kobiety jednym wspólnym doświadczeniem próbują oswoić żałobę. „Pan Tadeusz” jest historią zmagania się z niemocą twórczą oraz od lat skrywaną tajemnicą tego, co zrobiło się w przeszłości. Bohaterem „Dancingu” jest mężczyzna, którego nazwalibyśmy starym kawalerem, prowadzący uporządkowane, do bólu racjonalne życie. W „Przeszkadzały” widzimy człowieka, który pragnął się oddać Bogu, ale jednak zwyciężyło zwyczajne, ziemskie pożądanie kobiety. Postaci „Muranooo”: babcia, dwoje wnucząt, dawna Warszawa i duchy tych, którzy zginęli podczas II wojny światowej. W „Piwnicy” próbują przetrwać matka z córką oraz ich dwie sąsiadki; tkwią tam ukryte i przeczekują naloty.

To, o czym wspomniałam wcześniej, u Chutnik nie ma miejsca: w moim odczuciu jej opowiadania są całkowicie spójne i pełne, stanowią zamknięte całości, w których niczego mi nie brakowało, nie miałam wrażenia, że czegoś było za dużo, lub można by coś dopowiedzieć. Jak to jednak z tą formą bywa, część tekstów podobała mi się bardziej – poruszyła mnie, wzruszyła, może nawet wstrząsnęła i przeraziła – a część uleciała szybciej. „W krainie czarów”, „Przeszkadzały” są bardzo wyraziste, ale najbardziej wryją mi się w pamięć te historie, w których autorka przywołuje wojnę. Szczególnie „Muranooo” odebrało mi spokój, gdy uświadomiłam sobie, że dzisiejsza Warszawa jest zbudowana na gruzach tamtej dawnej, a te gruzy to nie tylko cegły ówczesnych budynków...

Zastanawiam się, jaki jest wspólny mianownik opowiadań Sylwii Chutnik, czy w ogóle jest. I wydaje mi się, że będzie nim po prostu życie. A że ono raczej nigdy nie jest czarno-białe, składa się także z półcieni wielu innych barw, to i opowieści pisarki też mają różny wydźwięk. Nie są może łatwe, ale bardzo dobrze mi się je czytało. Niedawne spotkanie z „Sońką” Ignacego Karpowicza, a teraz pierwsze z prozą Chutnik, przekonały mnie, że chyba niepotrzebnie tak się obawiam współczesnej literatury ambitnej, bo i w tej materii potrafię znaleźć coś dla siebie.    

Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.

16 komentarzy:

  1. Mimo wszystko nie mam ochotę na zbiór opowiadań nawet jeśli są spójne i pełne. Nic na to nie poradzę, że po prostu wolę obecnie inną formę przekazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, całkowicie rozumiem, ja je częściowo potraktowałam jak przerywnik między powieściami;)

      Usuń
  2. Może kiedyś przeczytam, ale latem na pewno nie bo mam już caaaały zapas książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przyznaj, że dobrze mieć takie zapasy, ja przynajmniej lubię;)

      Usuń
  3. A ja właśnie lubię od czasu do czasu zajrzeć do opowiadań. Cenię sobie ich różnorodność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli masz chyba najwłaściwsze podejście:)

      Usuń
  4. Rzadko czytam opowiadania, bo tak jak napisałaś - z reguły są one dla mnie za krótkie lub za długie. Nie często zdarza się, by autor idealnie trafił w moje oczekiwania, co do ich długości. Dlatego też, mimo pozytywnej recenzji wątpię, bym sięgnęła po tę książkę - po prostu trudno mi się przekonać to tej formy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście rozumiem, ja pewnie teraz przez dłuższy czas po opowiadania nie sięgnę;)

      Usuń
  5. Mam ochotę na tę książkę, a raczej ebooka za każdym razem, gdy widzę promocyjną ofertę, ale na razie odkładam zakup, bo wypchałam już czytnik różnościami, które w końcu muszą doczekać się przeczytania. Ale kiedyś przyjdzie kolej i na ten zbiór.
    Do opowiadań przekonałam się już jakiś czas temu, a ostatnio wydaje mi się nawet, że wolę je od powieści (choć nadal czytuję więcej tych drugich). Tylko lepiej wchodzą mi zbiory jednego autora niż wielu. Ale często mam kłopot ze znalezieniem elementu łączącego je, no chyba że już sam tytuł sugeruje, dlaczego znalazły się w jednym zbiorze, jak to bywa w przypadku antologii. Ale może nie potrzeba się nad tym zastanawiać i doszukiwać się na siłę wspólnego motywu? Może po prostu wydane są razem, bo zostały napisane w jakimś tam okresie twórczości autora, a takie doszukiwanie się na siłę wspólnego wątku sprowadzi tylko na manowce interpretacyjne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróciłaś uwagę na jeszcze jeden aspekt, czyli antologie z tekstami wielu autorów, ja chyba też jednak wolę te jednego pisarza.
      Możliwe, że masz rację z tym szukaniem wspólnego motywu, może faktycznie lepiej czasem o tym zwyczajnie nie myśleć;)

      Usuń
  6. Bardzo ciekawie Paulinko zrecenzowałaś trudną pozycję, bo opowiadania nie są łatwe w odbiorze. Niezbyt często sięgam po nie, bo nie przepadam za krótką formą wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Aguniu:) Po dwóch czy trzech pierwszych opowiadaniach doszłam do wniosku, że chyba nie będę pisać ich recenzji, bo nie dam rady, ale jak zasiadłam nad kartką, to jednak udało mi się pozbierać jakoś myśli;)

      Usuń
  7. Ja lubię czytać opowiadania, więc to książka idealna dla mnie, tym bardziej, że są po prostu o tym, co nas otacza dookoła, że są o życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa recenzja, zgadzam się, że opowiadania, to typ literatury niełatwej dla czytelnika. Ja raczej wolę dłuższą formę, ale opowiadań nie skreślam i od czasu do czasu po nie sięgam :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.