poniedziałek, 28 lipca 2014

Elizabeth Haran "Pod płonącym niebem"



Elizabeth Haran „Pod płonącym niebem”, Akurat 2014, ISBN 978-83-7758-764-5, stron 624

Arabella Fitzherbert przyszła na świat w zamożnej, londyńskiej rodzinie. Jest chorowitą jedynaczką, której rodzice nieba by przychylili. Martwiąc się o jej zdrowie, nieprzytomnie ją rozpuścili, a dziewczyna szybko nauczyła się myśleć, że jest pępkiem świata, który powinien padać jej do nóg. Obecnie cała trójka przebywa w Australii, której klimat korzystnie wpływa na samopoczucie Arabelli. Podczas podróży z jednego miasta do drugiego, pociąg nagle zatrzymuje się w środku upalnej i suchej pustyni. Uwagę znudzonej dziewczyny, która ten wieczór spędza sama w przedziale, podczas gdy jej rodzice grają ze znajomymi w karty, przyciąga egzotyczny kwiat. Tak pięknego jeszcze nie widziała i zastanawia się, czy go nie zerwać, ale w tym celu musiałaby wysiąść. Co prawda boi się, że pociąg mógłby wtedy odjechać, ale przecież stoją tu już tyle czasu, a jej zajmie to tylko chwilkę. Jednak dziewczyna potyka się o koszulę nocną, którą ma na sobie, a to skutkuje okropnym bólem nadwerężonej kostki. A pociąg rusza... Arabella zostaje sama, a wokół tylko pustka i prażące niemiłosiernie słońce.

Wycieńczoną kobietę znajduje grypa Aborygenów, która odprowadza ją do miasteczka Marree i hotelu prowadzonego przez małżeństwo McMahonów. Dziewczyna cieszy się, że udało jej się ujść z życiem, bo jest całkowicie przekonana, że te dzikusy chciały ją zabić. Warunki w hotelu dalekie są jednak od standardu, do którego jest przyzwyczajona. Właścicielka szczerze jej współczuje, ale już jej mąż jasno stawia warunki, na jakich może u nich przebywać: chce, żeby pomagała Maggie. Arabella jest oburzona takim traktowaniem, a jej nastrój pogarsza wiadomość o konieczności naprawienia torów i telegrafu, co uświadamia dziewczynie, że rodzice nie wrócą po nią tak szybko, jak myślała. Czy delikatna Arabella ma szansę poradzić sobie w buszu, który nie jest sprzyjającym miejscem, z dala od luksusów, gdzie każdy na co dzień walczy o przetrwanie?

Niedawno miałam przyjemność czytać „Szept wiatru” Elizabeth Haran, australijskiej pisarki, która przedstawiała losy dwóch młodych dziewcząt z różnych warstw społecznych, postawionych w obliczu daleko idących konsekwencji zatonięcia statku, na którym się znajdowały. Spodobał mi się on na tyle, że kiedy pojawiła się okazja ponownego spotkania z prozą tej pisarki, nie umiałam się powstrzymać. Od razu powiem, że zapowiadanej na jesień „Rzece przeznaczenia” także nie powiem nie. A skoro już wiemy, że na polskim rynku ukaże się ta trzecia powieść – z dwunastu, jakie wyszły spod pióra Haran – to przy okazji pochwalę Wydawcę za jednolitą szatę graficzną i konsekwencję w doborze stylu okładek, łącznie z motywem grzbietu. Taka taktyka sprawdza się doskonale, a woluminy ładnie prezentują się na półce.

Nie traktuję tego w kategoriach zarzutu, ale nie da się ukryć, że „Pod płonącym niebem” wykorzystuje podobny motyw, jak pierwsza powieść. Poznajemy więc rozpuszczoną pannicę z bogatego domu, która uważa, że wszystko jej się od życia należy i że ludzie wokół niej powinni na wyścigi zaspokajać jej pragnienia i potrzeby. Bulwersuje ją fakt, że musi pomagać w hotelu, ona, która zawsze miała służbę, i nie wiadomo właściwie, na czym spędzała cała dnie, poza użalaniem się nad sobą, bo to rzeczywiście wychodziło jej doskonale. Prymitywne otoczenie, w jakim się znalazła, całe to niby miasto, w którym jest wiecznie gorąco, wszędzie unosi się ten nie dający się opanować kurz, a woda jest towarem deficytowym, napełniają ją odrazą. Ale jak się nie ma, co się lubi... Z czasem Arabella przywyka i dostosowuje się do sytuacji, a mieszkańcy Marree dostrzegają jej dobre w gruncie rzeczy serce i kogoś więcej, niż tylko rozkapryszoną egoistkę. Niemałą rolę w tym procesie dojrzewania i przepoczwarzania się w mądrą kobietę, odegra pewien fotograf, pomieszkujący w hotelu. Można by powiedzieć, że Haran się powtarza, że powiela sprawdzone rozwiązania, i będzie to prawda. Ale można też spojrzeć na to z drugiej strony i uznać, że dobrze wie, co robi, bo taka kreacja głównej bohaterki zawsze wywoła emocje, a nie od dziś twierdzę, że lepsza postać, która denerwuje i irytuje, niż taka bezpłciowa, która nie wzbudza żadnego zainteresowania i jej odbiór jest nijaki. Poza tym Haran ma jeszcze jeden atut: ona zwyczajnie dobrze pisze - obcowanie z jej stylem daje zadowolenie i komfort. Język, jakim operuje, jest pełen wdzięku i lekkości, co dla mnie jest bardzo istotne.    

Jeśli ktoś obawia się, że powieść jest rozwleczona, spieszę uspokoić, że nie. Atrakcji i rozmaitych perypetii nie brakuje, więc w nowym życiu Arabelli dużo się dzieje. Asem wyciągniętym z rękawa jest także zwrócenie większej uwagi na kulturę Aborygenów; ogromnie interesowały mnie te wzmianki o ich życiu, tradycji i zwyczajach, i nie miałabym nic przeciwko, żeby tych aspektów było jeszcze więcej. Zaletą jest także to, że akcja rozgrywa się w latach trzydziestych, a fabuły osadzone w odległej dosyć przeszłości, są dla mnie ostatnio nawet bardziej atrakcyjne, niż te współczesne. To wszystko sprawia, że „Pod płonącym niebem” stanowi w moich oczach świetną powieść. To historia o tym, jak miłość i przyjaźń mogą zmienić człowieka, czyniąc go po prostu lepszym. To także opowieść uświadamiająca, że nawet dość traumatyczne przeżycia zdarzają się czasem po coś.

Za egzemplarz recenzencki, przekazany przez Wydawnictwo Akurat, bardzo dziękuję Pani Annie Małysiak z Business & Culture.

http://www.wydawnictwoakurat.pl/

Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Lata dwudzieste, lata trzydzieste...”.

20 komentarzy:

  1. Mam chęć przeczytać, zapewne by mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawiodłabyś się, mogę się założyć;)

      Usuń
  2. Ale zbieg okoliczności, właśnie dziś dostałam tę książkę od mojej koleżanki, więc niebawem będę ją czytać. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu równie mocno jak tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, bo nie chciałabym, żeby spotkało Cię rozczarowanie:)

      Usuń
  3. Brzmi naprawdę interesująco. W dodatku wzmianka o Aborygenach już zupełnie mnie kupiła :) Już sobie zapisałam tytuł i chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też Cię ciekawią?:) Jak dla mnie, mogłaby autorka napisać powieść właśnie o kimś z plemienia;)

      Usuń
  4. Książkę już mam na swojej półce. Zapowiada się ciekawa i wciągająca lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że taka dla Ciebie się okaże:)

      Usuń
  5. Nic nie czytałam tej pisarki, chętnie poznam jej twórczość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, to takie przyjemne obyczajówki z przesłaniem:)

      Usuń
  6. Tak, ta książka to zdecydowanie moje klimaty, muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z chęcią przeczytam, dość ciekawa historia. Myślę, że początkowa postawa bohaterki by mnie bardzo irytowała, ale dobrze, że przywyka ona i rozumie później... rzeczywistość? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może dlatego, że w poprzedniej powieści było podobnie, tym razem więc bohaterka mnie nie irytowała, nawet o dziwo ją polubiłam, nie mogłam tylko pojąć, że wysiadła z pociągu, żeby zerwać kwiatek;)

      Usuń
  8. Uwielbiam tę autorkę za Szept Wiatru, tak więc ta powieść jest dla mnie obowiązkowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli Ciebie pewnie też cieszy jesienna zapowiedź następnej:)

      Usuń
    2. Bardzo! Cieszę się, że to idzie w tak szybkim tempie i nie skoczyło się na tylko jednej wydanej książce tej autorki :) na dodatek mają podobną oprawę graficzną - będą fajnie wyglądać na półce :D

      Usuń
    3. To mamy takie samo zdanie:)

      Usuń
  9. Irytacja bohaterem to dobry bodziec do czytania:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.