sobota, 2 listopada 2013

Sławomir Koper "Alkohol i muzy. Wódka w życiu polskich artystów"


Sławomir Koper „Alkohol i muzy. Wódka w życiu polskich artystów”, Czerwone i Czarne 2013, ISBN 978-83-7700-136-3, stron 336

Alkohol. W życiu artystów pełnił dwojaką rolę, tę pozytywną, jakkolwiek by to nie zabrzmiało i o ile można w ogóle tak powiedzieć, oraz negatywną. Z jednej strony był „wspomagaczem”, potrzebnych w chwilach szukania natchnienia oraz pomagał w integracji towarzyskiej; z drugiej dla wielu okazał się przepustką do szybszej śmierci. Sławomir Koper, autor poczytnych książek z ciekawym spojrzeniem na historię, tym razem bierze na warsztat tych, którzy nie wylewali za kołnierz. I jak zwykle robi to w świetny sposób, nie oceniając, a skłaniając do przemyśleń.

Bardzo lubię pierwsze słowa od autora, bo zazwyczaj zapowiada w nich swoją kolejną publikację; tak też było i tym razem, dzięki czemu znów jest na co czekać. We wstępnym rozdziale przedstawia bogatą, narodową tradycję spożywania napojów z procentami. Potem przechodzi do Stanisława Przybyszewskiego, poświęcając mu sporo miejsca, bo też jest to postać wielce kontrowersyjna. Ten rozdział wzbudził moje ogromne zainteresowanie, połączone jednocześnie z niedowierzaniem, z jakim śledziłam koleje losu pisarza. Cóż to był za facet... I daleka jestem w tej chwili od zachwytu, raczej nasuwają mi się zgoła przeciwstawne określenia na to, co wyprawiał, a słowa, jakimi bym go opisała, nie nadają się do druku. Zwłaszcza jego stosunek do kobiet i własnych dzieci budzi skrajnie negatywne uczucia.

„Bachanalia pod Giewontem” to część poświęcona karierze, jak stała się udziałem Zakopanego. Wraz z królującą tam swobodą erotyczną, jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne knajpy i lokale, które raczej nie świeciły pustkami. Górski klimat przyciągał znane nazwiska, a w lokalnym kolorycie doskonale odnaleźli się kompozytor Karol Szymanowski, architekt Karol Stryjeński i Witkacy. Ten ostatni to dopiero miał fantazję. Tworzył obrazy sygnowane skrótem używki, pod wpływem której malował, eksperymentując nie tylko z alkoholem.

Trunki nie były też obce skamandrytom. We fragmencie poświęconym tej grupie, historyk skupia się na Kazimierzu Wierzyńskim i dobrze, bo mnie jest on najmniej znany spośród reszty. Bo o ile nazwiska Tuwima czy Iwaszkiewicza, Lechonia i Słonimskiego, przywołują więcej skojarzeń, o tyle o Wierzyńskim nie wiedziałam nic.  A był redaktorem naczelnym „Przeglądu Sportowego” i autorem „najlepszej biografii Chopina, jaka kiedykolwiek powstała” (str. 179).

Kolejny poeta, którego życia nieodzowną częścią był alkohol, to Konstanty Ildefons Gałczyński. Przy prezentacji jego sylwetki, Koper zastanawia się też, na ile wiarygodne są biografie pisane przez dzieci „tych znanych”. Bo choć rzeczywiście znali również inne oblicze artysty – codzienne, intymne, prywatne, to czy faktycznie potrafią zachować do końca obiektywizm, czy raczej walczą o zachowanie dobrego imienia?

Na uwagę autora zasłużył także Stefan Jaracz, jeden z najbardziej utalentowanych aktorów pierwszej połowy XX wieku oraz Ireneusz Iredyński, pisarz, „młody gniewny PRL-u”, tak samo pracowity, co lubiący się napić.

Cóż mogę napisać o książce Sławomira Kopra, żeby się nie powtarzać? Jego styl znów przełożył się na komfort w czasie czytania; dobór bohaterów też nie zawodzi, przyczyniając się do chęci zgłębienia ich biografii. Jedynie nastrój tej lektury jest dość specyficzny. Bo choć niektóre wybryki artystów po pijaku mogą wywoływać rozbawienie, to z całości wyłania się gorzka i smutna refleksja, że talent nie zawsze idzie w parze z osobistym szczęściem. Szukanie ucieczki w alkoholu często nadawało ich życiu tragiczny wymiar. Można powiedzieć, że przecież jakoś to wszystko musiało się zacząć, a do gardła im nikt na siłę nie wlewał, i będzie to prawda. A jednak demony w szalejącej psychice nie dawały się uspokoić innym „lekarstwem”. Osobną kwestią pozostaje też pytanie, czy ich twórczość byłaby bez alkoholu inna, a może nawet, czy w ogóle by była? Ale na takie dylematy odpowiedzi już nie znajdziemy... 

Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy książki historyczne”, „Lata dwudzieste, lata trzydzieste...”, „Nie tylko literatura piękna...” oraz „Polacy nie gęsi’.

Podsumowanie października:
Przeczytanych książek: 20
Książka miesiąca: "Zamek z piasku" Magdalena Witkiewicz
Rozczarowanie miesiąca: "Ja, anielica" Katarzyna Berenika Miszczuk
W październiku odeszła jedna z moich ukochanych pisarek - Joanna Chmielewska.  A pod koniec miesiąca odbyły się Targi Książki, na które zawsze czekam z niecierpliwością.

14 komentarzy:

  1. Jakiś czas temu oglądałam w programie ,,Uwaga'' o zgubnych skutkach działania alkoholu i wypowiadali się głównie znani artyści. Byłam bardzo zdumiona, że ten nałóg dotyka także ludzi na uprzywilejowanych pozycjach. Co do powyższej książki, niczego nie obiecuje, ale jak trafi w moje ręce to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, i można dyskutować, czy te uprzywilejowane pozycje faktycznie dają w życiu szczęście. Bo może nam się tylko wydaje, że oni mają lepiej, a wcale tak nie jest.

      Usuń
  2. Bardzo mnie zainteresowałaś tą książką! Z chęcią ją przeczytała jak tylko będzie możliwość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 20 książek? Kiedy ty masz na to czas? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie od dziś wiadomo, że światek artystyczny niejako zmusza do różnego rodzaju uzależnień. Bardzo ciekawy temat. Jeśli będę miała okazję to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że masz całkowitą rację i że jest tak już od dawna.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Autor udźwignął temat, więc naprawdę tak jest:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.