Krystyna Mirek „Polowanie na motyle”, G + J Książki 2012,
ISBN 978-83-7778-267-5, stron 260
Weronika i Konrad zaczynają nowe życie. Wspólne, jako
małżeństwo. Ona wierzy, że teraz będzie już tylko dobrze, że razem stworzą
rodzinę, o jakiej marzy, z gromadką dzieci biegającą po domu z tarasem. Ale
Konrad jest przerażony; na razie buduje dom dla matki i rodzeństwa, jak więc
zarobić na drugi? Decydują się wyjechać do Niemiec, do tego samego pracodawcy,
który już raz przygarnął chłopaka.
Kasia nadal pracuje w salonie jubilerskim, nadchodzą jednak
zmiany. Reorganizacji swojego losu podejmuje się także jej babcia, pani
Jaworska, która dochodzi do wniosku, że dość ma życia dla innych, teraz czas
dla niej. Będzie chciała spełnić swoje wielkie marzenie, a w podróży ma jej
towarzyszyć Kasia. Ale dziewczyna zrezygnuje, gdy pozna swojego nowego szefa,
przystojnego, fascynującego, przy którym wreszcie poczuje te osławione motyle w
brzuchu.
„Polowanie na motyle” to druga powieść Krystyny Mirek.
Pierwszą, „Promem do Kopenhagi”, byłam troszkę rozczarowana, bo liczyłam na
więcej, ale twierdziłam, że autorka ma potencjał. I proszę, wcale się nie pomyliłam.
Pisałam również, że „Polowanie...” będzie pewnie utrzymane w tym samym stylu, i
tak jest. A jednak podobało mi się o wiele bardziej. Może to zasługa tego, że
akurat takiej książki teraz potrzebowałam, a może tego, że w tej historii jest
mniej lukru (choć zakończenie też jest pełne słodyczy, ale tym razem mniej mi
to przeszkadzało, a nawet wzruszyła mnie ostatnia scena), a więcej trudnych
spraw i ciężkich emocji.
Swoim bohaterom Krystyna Mirek nadała więcej życia i
pogłębiła ich rys psychologiczny. Pokazała też, że żaden z nich nie jest
idealny, że każdemu zdarzają się potknięcia, ale trzeba umieć z nich wybrnąć,
bo na tym polega życie. Dwie postaci wzbudziły moje silniejsze odczucia:
strasznie irytowała mnie Kasia tym swoim ślepym zapatrzeniem w szefa, a nawet
gdy prawda o nim zaczynała do niej docierać, to i tak robiła dla niego
wszystko, co chciał, nawet jeśli nagrodą było tylko to, że wziął ją za rękę. No
i Konrad, fakt, odpowiedzialności nie można mu odmówić, ale w pewnym momencie
to już zwyczajnie przesadzał.
W „Promie do Kopenhagi” dwa wątki poboczne podobały mi się
najbardziej: pracodawcy, Schmitta, i Cześka Wilka. O ile Niemca w tej części
jest trochę mniej, o tyle obecność Wilka zaspokoiła moje oczekiwania. Polubiłam
faceta i tyle.
„Polowanie na motyle” to opowieść o poszukiwaniu miłości,
ale też o porażkach i zwycięstwach, o przyjaźni, o pracy nad sobą. Pisarka do
swoich postaci podchodzi z ciepłem, a pisze przystępnym językiem, więc lektura
daje przyjemność. Druga powieść Krystyny Mirek to historia w sam raz na długi,
jesienny wieczór. I cieszę się, że na półce czeka już na mnie kolejna książka
autorki.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści
obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.
Mam w planach książkę tej autorki, dlatego cieszę się, że tak pozytywnie ją oceniasz.
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że "Pojedynek uczuć" jest jeszcze lepszy;)
UsuńCieszę się, że druga powieść autorki Cię nie rozczarowała. Jej proza jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńTeraz z większym przekonaniem mogę polecać;)
UsuńA ja sama nie wiem;) Szukam czegoś dla siebie do czytania i nie mogę znaleźć, jakoś się rozregulowałam w czytaniu..;)
OdpowiedzUsuńNa reset się nadaje, choć miejscami może troszkę dołować. A na powrót do formy to Milaczek jest dobry;)
UsuńJestem tak bardzo "w plecy" z literaturą polską, szczególnie z tzw. czytadłami, że mam momentami wyrzuty sumienia.
OdpowiedzUsuńWiesz co, zaległościami to chyba raczej nie ma się co przejmować, bo człowiek by oszalał. Mnie ostatnio ciągnie do historycznych książek i tu dopiero wychodzi, jakie mam braki, toż to masakra, a jakoś muszę z tym żyć, bo wszystkiego ogarnąć nie zdołam;)
UsuńBardzo chcę przeczytać tej książkę, jeszcze nie miałam okazji spotkania z lekturami tejże autorki :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spełni Twoje oczekiwania:)
Usuń