Knut
Stene-Johansen „Historia uwodzenia. Uwodziciele i ich ofiary w dziejach
Europy”, Bellona 2013, ISBN 978-83-11-12938-2, stron 208
To miała być świetna książka. Tak sobie naiwnie myślałam, bo
przecież temat ciekawy, a i okładka zachęcająca. Kolejny raz, niestety,
całkowicie rozjechały się moje oczekiwania i nastawienie z treścią i sposobem
jej prezentacji. Cóż, do tej książki chyba jestem zwyczajnie za głupia.
We wstępie autor przedstawia tezę, że flirt i uwodzenie
towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów. Wyjaśnia też, skąd wybór bohaterów.
Bo nie myślcie sobie, że dostaniemy przekrój przez wszystkie epoki, nie: jako
że przyzwyczajeni jesteśmy do „naszego”, czyli typowego dla kultury Zachodu
sposobu wyrażania uczuć, Johansen postanowił skupić się na XVII i XVIII wieku i
na kulturze francuskiej, ponieważ to właśnie Francja grała pierwsze skrzypce w
rozwoju życia duchowego i to tam wyróżniło się pięciu mężczyzn. Dwaj z nich to
postaci fikcyjne – bohaterowie utworów literackich, trzech żyło naprawdę. Łączyło
ich jedno: byli libertynami, a ci bardzo mocno podkreślali swoją wolność,
zarówno w przekonaniach, jak i w erotyce. Kobiecym odpowiednikiem libertyna
będzie femme fatale. Wstęp zapozna nas również z ewolucją pojęcia miłości w
tamtych wiekach (najpierw miłość traktowano jako grę, potem miłość była
grą), z sylwetkami znanych libertynów; przedstawi libertynizm w tradycji
literackiej, rozumiany jako sprzeciw wobec totalitaryzmu i absolutyzmu oraz
pokusi się nawet o jego porównanie z pornografią.
Pierwszym bohaterem jest Cyrano de Bergerac, słynny pisarz i
filozof, w którego życiu legenda i prawda splotły się nierozerwalnie, a jego
mit do dziś podtrzymują film i teatr. Autor analizuje styl utworów Bergeraca i
jego błyskotliwy język, która to cecha jest charakterystyczna także dla
pisanych przez niego listów miłosnych. Porównuje także komedie jego autorstwa z
komedią Edmunda Rostanda, który utrwalił legendę Cyrana. Sporo miejsca
poświęcił też jego defektowi fizycznemu, czyli budowie nosa, który jest
najbardziej rozpoznawalny i urósł do rangi symbolu.
Don Juan – kto z nas o nim nie słyszał? To jeden z
najsłynniejszych uwodzicieli świata, a jednocześnie tylko (a może aż?) postać
literacka. Tu Johansen ocenia znaczenie fikcji dla sztuki uwodzenia, pisząc,
skąd się wziął Don Juan pierwotny. Jego twórcą był Tirso de Molina, którego
sztukę rozbudował do pięciu aktów, wystawionych w 1665 r., Molier. Dzieło
Francuza charakteryzuje się jednością nie akcji czy miejsca, ale bohatera.
Również w tym utworze widoczne są zasady libertynizmu, czyli przede wszystkim
zmienność oraz wybór nie pomiędzy, ale „jedno i drugie”, widziane jako przymus
zdobywania i liczenia swoich podbojów. Don Juan został też przeniesiony na
grunt opery za sprawą Mozarta i jego „Don Giovanniego” – w tym aspekcie autor
opisuje arię szampańską oraz rolę trunku w sztuce uwodzenia, aktualną po dziś
dzień.
Rozdział o Casanovie wydał mi się najbardziej interesujący,
ponieważ zawierał więcej konkretów. Casanova przyszedł na świat w rodzinie
aktorów, szczycił się doktoratem z prawa, był filozofem i eseistą. Choć w
świadomości i symbolice zapisał się mało chlubnie, pozostawił po sobie
pamiętniki „Historia mojego życia”, które można rozpatrywać nie tylko z punktu
widzenia wrażeń literackich, ale może przede wszystkim wiedzy o czasach jemu
współczesnych. Jasne jest, że piszący nie oparł się próżności, ale jednak
historycy nie odmawiają jego dziełu autentyczności, także z uwagi na doskonale
rozwinięty zmysł obserwacji. To dzięki niemu wiarygodnie przedstawił system hierarchiczny
XVIII w. i życie towarzyskie. Z najlepszej strony – jako autor – Casanova
pokazuje się przy opisie swojego najdłuższego i najpoważniejszego romansu.
Kolejna część poświęcona jest Valmontowi, bohaterowi
powieści epistolograficznej „Niebezpieczne związki” Choderlosa de Laclosa.
Najpierw dostajemy krótki opis intrygi, by przekonać się, że oddaje ona
zmierzch libertynizmu na rzecz wkraczającego już romantyzmu. W tym rozdziale
pojawił się też rys historyczny powieści bazującej na listach, które tworzono
już w XIV w. Jej centralnym punktem zawsze miał być wymiar dydaktyczny. Same
„Niebezpieczne związki” przedstawiono jako powieść wieloznaczną, będącą próbą
opisu kobiety naturalnej, niszczonej przez braki moralne szlachty. Można ją
także rozpatrywać na płaszczyźnie militarnej – głównie dzięki strategii
uwodzenia.
Ostatni rozdział to oddanie pola markizowi de Sade, żyjącemu
w latach 1740-1814, z czego trzydzieści lat spędził w różnych więzieniach. Jest
przedstawicielem ciemnej strony zjawiska uwodzenia, a zarazem mężczyzną, na
którym zakończyła się dwustuletnia epoka w dziejach tej sztuki. Johansen skupia
się na najbardziej perwersyjnym utworze markiza: „Sto dwadzieścia dni Sodomy”,
w której terror miesza się z największymi okropnościami. Dokonuje analizy
języka i roli przemocy. Stara się również wyjaśnić, że więcej sadyzmu było w
powieściach Sade’a, niż w jego rzeczywistym życiu, w którym bardziej stosował
„sado-maso w wersji light” (jakkolwiek to brzmi).
Są jeszcze streszczenia i biografie, łatwiej przyswajalne,
niż cała treść.
Niniejsza publikacja należy do cyklu „opracowań
popularnych”, które poświęcone są historii obyczajów. Nie nazwałabym jej
„popularną”, a właśnie na to się złapałam. Dla mnie jest to książka czysto
naukowa, zarówno pod kątem informacji w niej zawartych, jak i języka. Autor
postawił sobie za cel udowodnić tezę o libertynizmie swoich bohaterów i do tego
sprowadza się każda część. Wynudziło mnie to okrutnie, bo nie na to liczyłam.
Miałam nadzieję na układ treści zbliżony do biografii, a to, co dostałam –
czyli analiza dzieł literackich – nie do końca mi pasowało. Wiem, że w dziełach
autor zawiera część siebie, ale skoro nie znam dokładnie ani twórcy, ani jego
utworów, to jak mogę się odnieść do teorii Johansena? Uważam też, że trochę wprowadza
w błąd podtytuł, ponieważ mało jest informacji o ofiarach tych uwodzicieli.
Myślałam, że przemknę przez tę lekturę jak burza, a
tymczasem męczyłam ją prawie dwa tygodnie. Niby ma niewiele rozdziałów, ale nie
dałam rady przeczytać jej na raz – zwyczajnie się nie da, bo wymaga ona
ogromnego skupienie. A i tak nie wiem właściwie, co wyniosłam z tej pozycji.
Trudny język, nieznajomość faktów i zjawisk w niej opisanych, czyni „Historię
uwodzenia” właściwą dla historyków literatury i znawców francuskiej kultury
osiemnastowiecznej. Dla mnie to nauczka, by z większym dystansem wybierać
lektury typowo historyczne.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi
Sztukater.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy książki
historyczne” oraz „Nie tylko literatura piękna...”.
Patrząc na tytuł myślałam: może być fajnie... a widzę, że fajnie nie jest...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, i widzisz, co mi z takiego myślenia wyszło...
UsuńNie przeczytam, dzięki za recenzję :)
OdpowiedzUsuńNie czytaj, szkoda czasu i zdrowia;)
UsuńSkoro tyle tygodni męczyłaś tę lekturę, to ja nie chce przechodzić przez to samo i spasuje.
OdpowiedzUsuńI naprawdę wiele nie stracisz;)
UsuńHmm, tytuł mnie nęcił, osiemnastowieczną literaturę i historię francuską mam opanowaną w stopniu podstawowym to może bym dała radę, ale zrezygnuję. Jakoś nie mam chwilowo ochoty czytać o tych wszystkich uwodzicielach, chociaż nęci mnie historia o Valmoncie, bo moją ukochaną książką, jedną z dwóch, są "Niebezpieczne związki".
OdpowiedzUsuńO Valmoncie jest chyba najmniej, ale skoro kochasz "Niebezpieczne związki", to powinno Cię zainteresować. Ale faktycznie, jak nie masz nastroju, to nie ma się co zmuszać, tym bardziej, że szału nie ma.
UsuńTeraz powinnaś jeszcze zdradzić, co to za druga książka:)
Okładka faktycznie zachęcająca no i jeszcze ten tytuł, ale tyle męczyć książkę to już są tortury, szczerze Ci współczuje. Miało być pięknie a wyszło beznadziejnie, szkoda.
OdpowiedzUsuńNo daj spokój, coś mi się robiło, jak ją brałam do ręki, jakby nie to, że była do recenzji, to na pewno bym jej nie skończyła.
UsuńMoże gdyby książka była napisana bardziej przystępnym językiem, łatwo by się ją czytało. Zniechęciłaś mnie.
OdpowiedzUsuńTu masz rację, skoro treść mniej ciekawa, to żeby chociaż styl był do przyjęcia, a tu nic z tego...
Usuń