Marc Eliot „Nicholson. Biografia”, Axis Mundi 2013, ISBN
978-83-61432-64-7, stron 416
Przyznaję już na wstępie, że nie znam całego dorobku
aktorskiego Jacka Nicholsona, ba, jeszcze parę lat temu zupełnie go nie
lubiłam. Dwie role zmieniły jednak moje podejście do niego jako aktora.
Pierwszą była kreacja ogarniętego kompulsywną obsesją Melvina Udalla w „Lepiej
być nie może” – po pierwszym obejrzeniu zostaje w pamięci jego obraz idącego
chodnikiem i pilnującego, by nie nastąpić na łączenia płytek. Drugi film to
„Lepiej późno niż później” – gra tam playboya, Harry’ego Sanborna, który
nawiązuje romans z matką swojej młodej kochanki. Te dwie role sprawiły, że
doceniłam jego kunszt aktorski. Biografia autorstwa Marka Eliota miała dać mi
szansę poznania Nicholsona jako człowieka. Czy spełniła swoje zadanie? O tym za
chwilę.
Książka Eliota zaczyna się dość mocnym akcentem: zapowiedzią
tajemnicy rodzinnej, której ujawnienie spowodowało całkowitą zmianę osobowości
Jacka jako człowieka i jako aktora. Jej wyjaśnienie, no cóż, nie dziwi mnie, że
wywarło tak znaczący wpływ na Nicholsona, ale jako czytelnik liczyłam na coś
bardziej spektakularnego, bo tak to przedstawił pisarz. A tymczasem takie
rzeczy chyba nie zdarzają się rzadko. Taki intrygujący początek dawał nadzieję,
że całość będzie podana w stopniu silnie utrzymującym uwagę. Niestety tak nie
jest. Pierwsza część była zwyczajnie nudna, później było tylko trochę lepiej.
Częściowo wynika to z faktu, że nie znam pierwszych dokonań zawodowych aktora.
Ale jednocześnie to, jak Eliot snuł opowieść o ścieżce Nicholsona, nasunęło mi
porównanie z biografią Johnny’ego Deppa, którą czytałam jakiś czas temu: w obu
przypadkach dużo miejsca poświęcono osobom, które współpracowały z bohaterami.
Kompletnie mnie to nie interesowało i z całych sił opierałam się znużeniu, a
ono i tak wygrywało. Okładka zapewnia, że ta książka to „niezbędna pozycja w
bibliotece kinomana” – ja nim nie jestem i może dlatego ciężko brnęło mi się
przez niektóre fragmenty, co przełożyło się na całościowy odbiór.
Rozdziały ułożone są w kolejności chronologicznej i
koncentrują się na kolejnych filmach. Nowością było dla mnie to, że Nicholson
zajmował się nie tylko graniem; podejmował również próby pisania scenariuszy i
reżyserowania. W większości przypadków autor nie oparł się pokusie i dokonał
swojej oceny. Przy każdym filmie odnotowywał też wyłożone na realizację budżety
w porównaniu z osiągniętymi zyskami. Przy nominacjach do Oskarów pisał też, za
co byli współnominowani inni aktorzy. Takie przywiązanie do szczegółów daje
pewność, że Eliot solidnie przyłożył się do pracy nad książką, chcąc
zaprezentować wielowymiarowy i pełny obraz Nicholsona. Standardowo już u mnie,
minusem jest mała liczba zdjęć.
„Nicholson. Biografia” skłoniła mnie również do wniosku, że
zdecydowanie bardziej wolę książki biograficzne pióra polskich autorów. Te
zagraniczne muszą być albo naprawdę świetnie napisane, lub ich bohater musi
mnie mocno fascynować. Niniejsza publikacja i przywołana wcześniej pozycja o
Johnnym Deppie nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, żebym zmieniła zdanie.
Eliot skupił się na filmach, w tle pozostawiając życie prywatne aktora – a gdy
już o nim pisał, zdarzało mu się przywoływać fakty, które bardziej pasowałyby
do brukowców, niż do poważnej biografii. Z jednej strony aktor, który potrafił
grać w sposób wybitny i rzucający na kolana, z drugiej – często dokonywał
wysoce nietrafionych wyborów. Mężczyzna, który będąc w związku z jedną kobietą,
równocześnie oddawał się swawolnym harcom z coraz młodszymi panienkami na jedną
noc; z innej perspektywy – ojciec dbający o przyszłość swoich dzieci. Nie w
pełni udało się autorowi oddać złożoność charakteru gwiazdy, ale zaznaczam, że
to nie do końca jego wina. Trafny wydaje się cytat, z którym Was zostawię:
„Kiedy pewnego razu spytałem Henry’ego Jagloma [przyjaciel aktora] kim jest tak
naprawdę Jack Nicholson, odpowiedział: „Nie jestem pewien, czy ktokolwiek zna
tak naprawdę Jacka”. „Nawet on sam?” – spytałem. Henry tylko się uśmiechnął”
(str. 387).
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi
Sztukater.
Książka bierze udział w wyzwaniu „Nie tylko literatura
piękna...”.
OGŁOSZENIE:
Rusza akcja „Oddaj MiSie”
Chciałbyś podzielić się radością? Masz
w domu dawno zapomniane zabawki czy gry planszowe? A może książki dla dzieci?
Przyłącz się i "Oddaj MiSie"!
Zapraszamy na kolejną edycję akcji! W dniach od 9
do 11 grudnia w kampusie Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach członkowie
Studenckiej Organizacji Public Relations „PRogress” będą zbierać zabawki dla
podopiecznych ze świetlicy św. Agaty w Katowicach.
Apel odnosi się do każdego rodzaju zabawek:
pluszaków, lalek, samochodzików, klocków, gier planszowych oraz książek. Choć
akcja „Oddaj MiSie” organizowana jest przez studentów, to skierowana jest do
każdego. Przyłączyć mogą się zarówno młodsze, jak i starsze osoby posiadające
zabawki, którymi nikt się już nie bawi.
Jest to już piąta edycja akcji. Podczas
ubiegłorocznej zbiórki studentom udało się wywołać uśmiech na twarzach 50
dzieci, które poczuły upragnioną atmosferę świąt.
Członkowie Studenckiej Organizacji Public Relations
„PRogress” będą czekać na zabawki od 9 do 11 grudnia w godzinach od 8:00 do
15:00 przy wejściu głównym w budynku A Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach
(ul. Bogucicka 3).
Finał odbędzie się 17 grudnia 2013r. w Centrum
Sztuki Filmowej „Kosmos” w Katowicach. Wtedy właśnie mali podopieczni
katowickich świetlic otrzymają prezenty.
Tym razem książka nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem;)
UsuńFaktycznie takie książki są szczególnie cenne dla fanów konkretnej osoby, choć sama chętnie czytam biografie osób, które cenię. Trochę martwią mnie jednak brukowe informacje bo akurat taki aspekt życia zupełnie mnie nie interesuje...
OdpowiedzUsuńWiesz, niby nie było ich dużo, ale jednak pojawiały się zdania, które z powodzeniem autor mógł sobie darować. Nawet jeśli faktycznie tak było, to nie czuję się szczęśliwsza, że o tym wiem;) Skoro Eliot przyjął strategię skupiającą się na filmach, to o życiu prywatnym mógł napisać konkretnie, suche fakty, bez łóżkowych szczegółów...
UsuńŚwietna recenzja, ale na książkę się nie skuszę
OdpowiedzUsuńDzięki i rozumiem;)
UsuńLubię kreacje aktorskie Nicholsona, więc z przyjemnością bym o nim poczytała.
OdpowiedzUsuńJeśli znasz więcej jego ról, niż ja, to serdecznie polecam:)
UsuńNie przepadam za biografią, chociaż ostatnio z czystej ciekawości przeczytałam życiorys i twórczość M. Jacksona napisany przez jego najbliższego przyjaciela i byłam tym mile zaskoczona, dlatego może dam szansę powyższej książce, chociaż niczego nie obiecuje.
OdpowiedzUsuńOoo, to super:) Jeśli lubisz Nicholsona, to możesz kiedyś spróbować, jeśli nie, to może poszukaj czegoś innego, bo jeszcze się całkiem zrazisz;)
UsuńJako,że mnie znasz, biografie są nie dla mnie, chyba,że akurat dotyczyłaby na prawdę kogoś dla mnie interesującego;)
OdpowiedzUsuńWiem, Aguś, więc nie namawiam, tym bardziej że ta nie jest idealna;)
UsuńChociaż bardzo lubię biografie, to niestety rzadko po nie sięgam... Za duży wybór różnego rodzaju literatury. Wszystko chciałabym przeczytać, ale niestety nie dam rady. Dlatego najczęściej odkładam biografie na kiedy indziej:)
OdpowiedzUsuńO zobacz, a mnie się coś przestawiło i właśnie ostatnio ciągnie mnie do biografii i szeroko pojętej historii, i ubolewam, że nie mam dostępu do wszystkiego, co mnie interesuje;)
UsuńLubię biografie. Chociaż nie wszystkie są dobre i nadają się do czytania ; )
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam:)
Usuń