Sabina Czupryńska „Kobiety z domu Soni”, Prószyński i S-ka
2012, ISBN 978-83-7839-035-0, stron 472
Antonia w młodości była damą. Pracowała w sklepie z materiałami,
a projekty pięknych kreacji z nich uszytych same przychodziły jej do głowy. I
ten talent służył jej i żeńskiej części rodziny przez wszystkie lata. Wyszła za
mąż za cukiernika, Jacentego; na świat przyszły ich dwie córki – Halina,
powszechnie lubiana, zawsze uśmiechnięta i „ta druga” – choć w rzeczywistości
starsza – Julia, poważna, wywyższająca się. Nie odziedziczyła ciepła swojej
matki, najlepiej czuła się w roli tej, którą mężczyźni podziwiają, gdy ona, z
nieodłącznym papierosem w dłoni, rozsiewa blask swojego wdzięku. Jej mąż,
Bronisław, wielbił ziemię, po której stąpała. A gdy urodziła mu troje dzieci,
dwie córki i syna, był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Do czasu, gdy
jedna rozmowa z synem uświadomiła mu, kim tak naprawdę jest w życiu żony.
Prawda okazała się być zbyt brutalna.
I wreszcie Sonia, najmłodsze pokolenie, córka Jagody. Od
dzieciństwa pozostawiona sama sobie, bo choć matka marzyła o takiej małej
dziewczynce, to coraz bardziej pochłaniało ją tworzenie kolejnych domów. Brat
także zaczął swoje życie, zabierając ze sobą poczucie bezpieczeństwa, jakiego
od niego oczekiwała. W gąszczu uczuć między babką, matką, ciotką i ojczymem,
będzie musiała sama poukładać swoje losy.
Większość z nas, w czasach swojego dzieciństwa, obiecuje
sobie, że gdy dorośnie, będzie taka jak mama. To ona jest centrum wszechświata,
punktem odniesienia do wszystkiego, gwarantem poczucia bezpieczeństwa, wzorcem
kobiecości. Dorosłość często weryfikuje nasze dziecięce przemyślenia. Bo co,
gdy mama nie ustrzegła się błędów, a my jesteśmy tego świadome? Wówczas mówimy
sobie: nie, ja taka nie będę, zrobię inaczej, po swojemu, lepiej, bo już wiem,
czego unikać, w którą stronę pójść. Ale co, gdy obietnice złożone samej sobie,
to za mało? Przecież jest jeszcze kwestia genów, odziedziczonych skłonności,
nawyków utrwalonych codziennym porządkiem rzeczy w rodzinnym domu. Prawda jest
też taka, że nikt nie jest w stanie dać ci tyle, co druga kobieta. I nikt nie
jest w stanie skrzywdzić cię tak mocno, jak kobieta. Zwłaszcza kobieta tak ci
bliska, jak matka. Od tej prawdy uciec się nie da.
Antonia obie córki kochała, ale nie rozumiała tego, co stało
się z Julią, nie miała na nią wpływu i z czasem było już tylko gorzej, aż do
momentu, gdy całkowicie ją straciła. Jagoda, chcąc odciąć się od matki, sama
nie zauważyła, że stała się jej kopią, która swojemu dziecku nie potrafi dać
tego, czego sama nie otrzymała. Gdzie tkwił błąd w ich relacjach?
Sabina Czupryńska jest autorką dwóch powieści; „Kobiety z
domu Soni” są pierwszą w kolejności, a drugą, którą mam okazję czytać. „Ta
druga, słodka i ostra” zrobiła na mnie wrażenie, z „Kobietami...” jest
podobnie, o ile nie lepiej nawet. Autorka podejmuje motyw uniwersalny o tyle,
że może być bliski każdej kobiecie: każda z nas jest przecież córką, a
równocześnie może być matką córki. Ten niezmienny od tysięcy lat porządek losu
wykorzystała Czupryńska w swojej opowieści o piątce kobiet, które zawsze będą
chciały tego samego: przede wszystkim być kochane. Ale metody, którymi będą do
tego dążyć, wybiorą zupełnie inne.
Czupryńska każdą
swoją bohaterkę obdarowała innym cechami, przez co mogą wzbudzać w czytelniku
zróżnicowane emocje. I zrobiła to tak zgrabnie, że wszystkie postaci gwarantują
kalejdoskop doznań. Jagodę poznajemy jako młodą dziewczynę, kibicujemy jej i
nagle coś się zmienia, przestajemy ją rozumieć. To samo z Basią; najpierw pewna
siebie, odważna nastolatka, która potem daje sobie całkowicie wchodzić na
głowę. Podobała mi się ta zmienność, z jaką podchodziłam do bohaterek, bo to
pokazywało, jak kształtowała je sytuacja, jak próbowały znaleźć swoje miejsce
na ziemi.
Pisarka nie sięga po nie wiadomo jak wymyślne środki wyrazu
artystycznego. Postawiła na prostotę i naturalność, i bardzo dobrze, bo
opowieść broni się sama. Choć nie brakuje w niej trudnych emocji, to jednak
gorąco ją polecam. Każdej kobiecie.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści
obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.
Tym razem jestem na tak. Fabuła tej książki mnie zaciekawiła i chętnie poznam ją w całości.
OdpowiedzUsuńI myślę, że powinna Ci się spodobać. Tym bardziej, że to Prószyński, a ich książki czytasz i zazwyczaj Ci odpowiadają:)
UsuńBardzo ciekawa książka, a okładka trochę mi przypomina "Kobiety z Czerwonych Bagien" Jeromin-Gałuszko.
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę bo fabuła mi się podoba.
A wiesz, że o tym samym pomyślałam? Ten pomościk;)
UsuńMam wrażenie, że to trochę smutna książka, ale warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jest tak, że wszystko wszystkim się układa bez żadnych problemów. Ale w życiu też nie zawsze tak jest, więc w tym książka jest prawdziwa.
UsuńWydaje się być warta przeczytania, chociaż na pewno do wesołych nie należy.
OdpowiedzUsuńAj coś ostatnio mam problem z pisaniem... chyba muszę wrócić do szkoły i nauczyć się pisać poprawnie;))))
UsuńNo nie, wesoła nie jest, ale świetnie się czyta:)
UsuńCzytałam ją jakiś czas temu i byłam nią zafascynowana, bardzo mi się spodobała i wzbudziła we mnie wiele emocji! Lubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Lina
Mnie też do takich książek blisko:)
UsuńPodoba mi się, że ta książka jest emocjonalna. Lubię takie historie.
OdpowiedzUsuńJa też. Ma w sobie coś, co przyciąga uwagę i na pewno sprawi, że zostanie w pamięci na dłużej.
UsuńCzytałam. Wspaniała książka:)
OdpowiedzUsuńPrzytaknę, bo cóż więcej mogę;)
UsuńUwielbiam tę książkę, jedna z moich tych najbardziej ulubionych :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak o niej pisałaś przy okazji stosiku, w którym ją zamieściłam:)
UsuńChyba się skuszę, jak tylko znajdę trochę czasu w moich czytelniczych planach ;)
OdpowiedzUsuńSkuś się, powinna Ci się podobać:)
UsuńA wiesz, że ja wręcz przeciwnie - nie chciałam może nie tyle być, ale żyć tak jak moja mama. U mojej mamy wszystko jest zapięte na ustatni guzik, wiesz - pełna lodówka, obiady zawsze na czas, wszystko posprzątane, wyprasowane, idealne. Zazdroszczę jej tego zorganizowania, ale gdybym taka była, to nie miałabym czasu na realizację pasji. A tak, cóż - czasami nieumyte gary walają się po zlewie, ale recenzja jest napisana. :P
OdpowiedzUsuńWiesz co, ja bym może chciała mieć tak idealnie, ale żeby to się jeszcze samo robiło... Wcale Ci się nie dziwię, że masz czasem nieumyte gary, też wolę czytać i pisać:) A te wszystkie czynności domowe są takie nudne i jeszcze trzeba je powtarzać w kółko:P
UsuńKsiążkę czytałam jakiś czas temu i bardzo dobrze ją wspominam, podobała mi się :)
OdpowiedzUsuńAutorka miała świetny pomysł i udźwignęła jego realizację:)
UsuńChętnie po nią sięgnę, zapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńMocno zachęcam:)
Usuń