środa, 20 listopada 2013

Marcin Jamkowski, Jacek Wacławski "Stary, młodzi i morze"


Marcin Jamkowski, Jacek Wacławski „Stary, młodzi i morze. Od Antarktydy do Alaski. Wyprawa wokół obu Ameryk”, Bezdroża 2013, ISBN 978-83-246-6540-2, stron 312

Mieli po dwadzieścia lat, gdy zdecydowali się zorganizować wyprawę, która w żeglarskim świecie porównywana jest do zdobycia Everestu. Chcieli opłynąć Amerykę Południową przez przylądek Horn, cieszący się złą i tragiczną sławą, oraz dotrzeć do Antarktyki, do Polskiej Stacji Polarnej im. Henryka Arctowskiego. Coś, co początkowo było tylko marzeniem, z czasem zaczęło nabierać realnych kształtów. Jacht, o nazwie „Stary”, już był, załoga w komplecie, jednego tylko brakowało – pieniędzy. A budżet na rejs wcale nie był mały. Najpierw błądzili, jak dzieci we mgle, nie wiedząc, jak i gdzie szukać sponsorów.
Dopiero wraz z zainteresowaniem prasy, coś drgnęło. Potem trzeba było jeszcze uzyskać wsparcie rodziny; w końcu wyruszali na rok, bez żadnej gwarancji, że wrócą. Gdy i to zadanie zakończyło się sukcesem, rozpoczęła się wyprawa ich marzeń.

Trzy lata później pomysł kolejnego rejsu, żeglarskiego K2: nie tylko opłynięcie Ameryki Północnej, ale trasą wzdłuż wybrzeża Kanady, przez Przejście Północno-Zachodnie: Northwest Passage, trudne do pokonania z uwagi na panujące tam warunki. Chcieli to zrobić w stulecie osiągnięcia legendarnego Roalda Amundsena. To on, w 1906 r., po podróży trwającej trzy lata i trzykrotnym zimowaniu na statku uwięzionym przez zamarznięty lód, z niewielką załogą, pokonał przejście z Atlantyku na Pacyfik. Oni dodatkowo mieli być pierwszą polską i najmłodszą załogą, która tego dokona. Początek był taki samo, jak poprzednio: zbieranie środków finansowych, ale przede wszystkim przygotowanie jachtu na żeglowanie arktyczne. Musieli też wybrać taki termin, by wody na północy Kanady rozmarzły na tyle, by mógł się tamtędy przedostać statek. Wyruszyli z dwutygodniowym opóźnieniem, więc początek był nerwowy. Ale udało się.

I właśnie o tych dwóch wyprawach opowiada książka „Stary, młodzi i morze”. Marcin Jamkowski oparł się przede wszystkim o materiały dostarczone przez Jacka Wacławskiego, kapitana obu rejsów. To on prowadził dziennik podróży; wykorzystano również wspomnienia i „relacje pisane na bieżąco przez uczestników” (str. 308). Sam Jamkowski brał udział tylko w części drugiej wyprawy. No i właśnie, to jest pierwsza rzecz, do której się przyczepię. Może nie będzie to typowy zarzut, a raczej fakt wynikający z mojego nastawienia. Myślałam po prostu, że książkę napisał ktoś, kto był członkiem załogi i przedstawia własne przeżycia. Niby autor na tym właśnie bazował, ale to jednak nie to samo. Oczekiwałam narracji w pierwszej osobie liczby mnogiej, a nie w trzeciej. Nie twierdzę, że styl ma jakieś wady, bo tak nie jest, i gdy już się do tego człowiek przyzwyczai, jest w porządku; ale jednak najlepiej czyta mi się relacje osób bezpośrednio uczestniczących w wydarzeniach. Tak było z książką Moniki Witkowskiej „Kurs na Horn” z 2009 r. – podróżniczka, władająca świetnym piórem, brała udział w decydującej części wyprawy, więc jej publikacja ma to, co najlepsze: osobistą perspektywę.

Pomijając powyższe, jest to naprawdę ciekawa książka. Przede wszystkim to opowieść o ludziach z pasją, a uwielbiam o takich czytać. Grupa młodych ludzi podporządkowuje wszystkie swoje plany i oddaje siły po to, by urzeczywistnić marzenia. Bo czy może być coś piękniejszego, niż dążenie do takiego spełnienia? To również historia przyjaźni, nie zawsze łatwej, bo trzeba pamiętać, że przebywali ze sobą 24 godziny na dobę, bez możliwości zmiany otoczenia, bo przecież jachtu nie da się, ot tak, opuścić, płynąc z dala od jakichkolwiek siedzib ludzkich. Ale łączył ich cel i to on pozwał przetrwać te małe kryzysy.

Fascynujące było śledzenie kolejnych etapów pokonywanej trasy. Piękne widoki, utrwalone na zamieszczonych zdjęciach, lokalny koloryt odwiedzanych portów, codzienność na jachcie, napięcie towarzyszące trudniejszym momentom – to wszystko sprawia, że ciężko się oderwać. Trochę problemu, jako zupełnemu laikowi, sprawiło mi fachowe słownictwo – w niektórych miejscach kompletnie nie wiedziałam, o czym czytam. Nie sposób też nie wspomnieć o edytorsko doskonałym wydaniu (kredowy papier, duża liczba fotografii – wreszcie jestem usatysfakcjonowana, bo zazwyczaj mi mało) oraz o uzupełnieniu w postaci dołączonego filmu. Jego reżyserem jest Konstanty Kulik, uczestnik rejsu przez Przejście. Wprawdzie film nie rzucił mnie na kolana, bo jest bardzo skrótowy, ale ma jeden bardzo przejmujący moment: ten, gdzie zaczyna się pojawiać lód, pomiędzy którym jacht musi manewrować z wielką ostrożnością, by nie utknąć, nie uszkodzić kadłuba i nie zatonąć. To działa na wyobraźnię, zwłaszcza że tego lodu miało być coraz więcej. No i fajnie było też zobaczyć w ruchu tych, którym towarzyszyło się podczas lektury.

Woda to żywioł, który czasem daje się okiełznać. Ale trzeba mieć przy tym dużo szczęścia i mnóstwo pokory. Członkowie wypraw pod wodzą Jacka Wacławskiego to mieli, dzięki czemu udało im się zrealizować zamierzenia, przechodząc do historii jako najmłodsza załoga, która pokonała tak trudne miejsca. A relacja z ich wyprawy to kawał dobrej, podróżniczej historii.  

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi Sztukater.


http://www.sztukater.pl/

Książka bierze udział w wyzwaniach „Nie tylko literatura piękna...” oraz „Polacy nie gęsi”.

8 komentarzy:

  1. Książka z pewnością wpisze się w mój krąg zainteresowań, chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja siostra kocha podróżnicze książki, więc zaraz poszperam i zobaczę, czy ma powyższą powieść. Jak nie będzie miała, to może na nadchodzące święta jej sprezentuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tak starannie wydana, że na prezent jak najbardziej się nadaje:)

      Usuń
  3. łooj a ja coś tych podróżniczych średnio lubię ;) no ale czasem warto się zapoznać z czymś innym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo może jeszcze nie trafiłaś na taką, która by Cię porwała bez reszty;) Ale jak tę gdzieś spotkasz, to obejrzyj chociaż zdjęcia, piękne są:)

      Usuń
  4. Uwielbiam wszystkie podróżnicze książki, dlatego dla mnie będzie w sam raz ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.