Anna Siwek „Zakochani w Brukseli”, Replika 2013, ISBN
978-83-7674-279-3, stron 368
Sonia całe dorosłe życie mieszkała w Anglii. Tam wyszła za
mąż, by po latach się rozwieść; urodziła córkę. Jenny właśnie zaczęła studia i
chce się usamodzielnić, więc Soni pozostaje tylko praca. Zajmowała się do tej
pory badaniami nad lekami przeciwnowotworowymi, ale nie udało jej się zdobyć
stanowiska dyrektora monitoringu badań klinicznych. Zostaje oddelegowana do
Belgii. Kobieta czuje, że to zesłanie. Z tak poważnej tematyki nagle ma
koordynować projekt jakiegoś specyfiku na odchudzanie. Już pierwszy kontakt z
nowym szefem nie zapowiada sielanki. W Londynie lubiła swoją pracę, czy w
Brukseli będzie podobnie?
Sonia jest kompetentnym pracownikiem, więc od razu rzuca się
w wir nowych obowiązków. Nie jest jej łatwo, ale z czasem zaczyna układać sobie
relacje z podwładnymi i coraz bardziej zadomawiać w nowym mieście. Pewnego dnia
otrzymuje wiadomość, która na długo wytrąci ją z równowagi i odbierze spokój.
Zaczną ją ogarniać coraz większe wątpliwości.
Michał niezbyt dobrze radzi sobie w nowym środowisku. Nowa
praca go przytłacza, nie pokonał jeszcze bariery językowej. Tęskni za żoną i
synem; wolałby, żeby Ewa czekała na niego każdego dnia po powrocie z biura.
Wtedy pomocną rękę wyciąga do niego Sonia, zajmując jego myśli czymś innym, niż
rozczulanie się: zaprasza go na kurs gotowania. Sonia i Michał stają się sobie
coraz bliżsi, ale wiedzą, że pewnej granicy nie wolno im przekroczyć. Bardzo
ich zastanawia to nieodparte wrażenie, że już się kiedyś spotkali, ale w jakich
okolicznościach? Gdy Sonia zostanie wplątana w aferę z Fingerolem, Michał
stanie po jej stronie, ale czy to wystarczy?
Z dwóch powieści Anny Siwek, bardziej podobała mi się
„Powiedz, że mnie kochasz”. Teraz zmierzyłam się z trzecią, do której zachęciła
mnie okładka; wiem, że jest taka trochę cukierkowa, ale przyjemnie zawiesić na
niej oko. Słodycz okładki sugeruje romans i owszem, pojawia się on w znaczącej
części fabuły, ale na szczęście autorka
rozwija także inne wątki, dzięki czemu dostajemy coś więcej, niż tylko sporą
dawkę lukru.
Anna Siwek poradziła sobie z kreacją swoich bohaterów, bo są
bardzo wyraziści, ale zastanawiam się, czy trochę nie przesadziła w dwóch
przypadkach. Do Soni, jako postaci, nie mam zastrzeżeń, natomiast miejscami
irytował mnie Michał. Wszystko rozumiem, nowe miejsce, poczucie obcości,
tęsknota, ale nie lubię bohaterów typu „ciepłe kluchy”, a Michał nie potrafił
wziąć się w garść i to Sonia miała więcej, hm, męskości od niego. Trochę też
autorka popłynęła z wątkiem Marka, z kochanka zrobiła płaszczącego się przed
kobietą mazgaja. Wychodzi na to, że postaciom męskim dodano za dużo pierwiastka
uczuciowego kosztem ich zdecydowania, gotowości do walki i mierzenia się z
życiem. Broni się jedynie Zyga. Albo ja zwyczajnie nie jestem romantyczna i
dlatego tak to odebrałam.
Ale najbardziej irytującą postacią była niewątpliwie Ewa.
Okropnie denerwująca była w niej ta skłonność do szukania winy u wszystkich
wokół, tylko nie po swojej stronie. Zachowywała się okropnie, więc dostała to,
na co zasłużyła.
„Zakochanych w Brukseli” czyta się dobrze, do stylu i języka
nie można mieć uwag. Z warstwy fabularnej najbardziej zainteresował mnie wątek
zawodowej afery w pracy Soni – trochę był zawiły, ale to tylko świadczy o
pomysłowości pisarki. Anna Siwek od ośmiu lat mieszka w tytułowym mieście, co
znajduje odzwierciedlenie w powieści; udało jej się oddać klimat tych małych
uliczek pełnych sklepików z belgijskimi czekoladkami. Jeżeli macie ochotę na
opowieść o miłości ludzi w średnim wieku z nutką zagadki w świecie korporacji,
serdecznie polecam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi
Sztukater.
Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści
obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.
Książkę czytałam i bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoją recenzję i faktycznie raczej jesteśmy zgodne:)
Usuńale numer ;) Wczoraj do mnie dotarł ten tytuł, jestem bardzo ciekawa tej książki, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Ci się spodoba:)
UsuńAch.. jak ja lubię książki, których bohaterowie irytują, bo to znak, że treść jest tak fenomenalnie skonstruowana, że aż czytelnik zaczyna ją przeżywać ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że w sumie mam podobne zdanie? Wolę takich wkurzających bohaterów, niż tych, którzy nie wzbudzają żadnych emocji; książkę z takimi "letnimi", jak to nazywam, postaciami, szybciej zapominam:)
UsuńCoś bym napisała ale się powstrzymam ;D
OdpowiedzUsuńWiesz ja nie wiem co mam myśleć o tej książce jakoś Ci bohaterowie mi nie podchodzą, specjalnie szukała tej książki nie będę ;))
Hihhi jak ja lubię Twoje określenia ciapowatych facetów ;D ;))
Wiesz, zawsze mówię, że nic na siłę;) Możesz spróbować, jak znajdziesz przypadkiem:)
UsuńCieszę się, ale naprawdę tacy rozmazani mnie zazwyczaj denerwują;)
Brrr... "Ciepłym kluchom" mówimy stanowcze nie! :D
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że nie jestem osamotniona w tym poglądzie:)
UsuńAleż masz tempo czytania książek, podziwiam :) Po tę lekturę może kiedyś sięgnę, ale na razie mam lepsze na oku :)
OdpowiedzUsuńPóki co organizacja wolnego czasu się sprawdza;)
UsuńOstatnio ta książka wszędzie się pojawia ;) Ale jakoś do mnie nie przemawia na chwilę obecną, może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze możesz;)
Usuń