Zośka Papużanka „On”, Znak Literanova 2016, ISBN
978-83-240-3609-7, stron 288
Nie tak miało wyglądać jej macierzyństwo. Miało być radosne,
szczęśliwe, dostarczać jej wzruszeń, dziecko miało się rozwijać pod jej
troskliwym i czułym okiem. A tymczasem wszystko poszło nie tak, jak to sobie
wyobrażała. Do czwartego roku życia nie mówił, potem też nie był zbyt rozmowny
i wylewny. Nie lubił chodzić do kościoła, za to lubił tramwaje; godzinami mógł
„obserwować ruch gąsienic, z których wykluwają się dziesiątki malutkich ludzi”
(str. 19), zatracał się w tej swojej samotności patrzenia. Nocami nie sypiał.
Szkoła także go nie otworzyła, nie czuł potrzeby zadawania pytań, uczył się
źle, nic go nie ciekawiło. Jeden z kolegów nazwał go Śpikiem i tak już zostało,
nikt nie mówił o nim i do niego po imieniu. Z dumy i radości macierzyństwa nie
zostało nic, była tylko zgryzota i wstyd.