środa, 23 września 2015

Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Kalendarze"



Małgorzata Gutowska-Adamczyk „Kalendarze”, Wydawnictwo Literackie 2015, ISBN 978-83-08-06010-0, stron 288. Premiera 24.09.2015.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk to pisarka, która kojarzy mi się niejako dwutorowo: jako autorka pełnych wyczucia książek dla młodzieży oraz wielbicielka historii, na której opiera swoje utwory dla dorosłych. Jedne i drugie miałam przyjemność czytać, i zawsze czułam się usatysfakcjonowana. Teraz autorka oddaje nam do rąk coś zupełnie wyjątkowego: powieść opartą na motywach swojego dzieciństwa. I z jednej strony jestem zaskoczona nowym obliczem jednej z ulubionych pisarek – tak osobistym, a z drugiej należało się spodziewać, że będzie to lektura równie wyśmienita i udana, jak pozostałe. Nie mogło być inaczej, nazwisko Gutowskiej-Adamczyk to już marka i gwarant jakości.

Opowieść zaczyna się od momentu, który przychodzi w życiu każdego rodzica – kiedy jego dorastające lub dorosłe już dzieci opuszczają rodzinne gniazdo. Choć narratorka wie, że tak musi być, że ta chwila zbliżała się nieuchronnie, i tak jest zaskoczona i nie umie sobie z tym poradzić. Wraca pamięcią do swoich najwcześniejszych lat, do czasu, gdy miała sześć lat. Wtedy to dowiedziała się, że ma siostrę. Od tamtej pory wiedziała, że już zawsze będzie tą starszą, bardziej odpowiedzialną, że musi być po części opiekunem i obrońcą.

Dziewczynka chodzi jeszcze do przedszkola. To ostatni rok przed tą wielką chwilą, na którą tak bardzo czeka – przed pójściem do szkoły. Opisuje swoją codzienność- tę w mieście, z rodzicami, i tę wakacyjną, u babci na mazowieckiej wsi. Rytm jej życia wyznacza kalendarz, a w nim święta, oraz pory roku. Jej dzieciństwo przypadło na lata sześćdziesiąte XX wieku, z całą ich szarzyzną, biedą, kolejkami i późniejszymi brakami w sklepach, których ona, małe dziecko, nie dostrzega – dla niej liczyła się obecność kochających mamy i taty, i babci. Wspólnie spędzone chwile były największym szczęściem; a żadne z dzieci nawet nie myślało, że może czegoś im brakuje – bardziej obawiały się np. czarnej wołgi, a samą dziewczynkę najmocniej nurtowało, co też ludzie widzą przyjemnego w całowaniu...

Dziewczynka bardzo chce być już dorosła. Któż z nas tego nie zna... Chodzimy do przedszkola, chcemy do szkoły; idąc do podstawówki, chcielibyśmy już do szkoły średniej, a czas tak szybko mija, że ani się nie obejrzymy, a już możemy powtarzać za tym popularnym dowcipem: co mi się w tym przedszkolu nie podobało? Kolejne pokolenia doświadczają tego samego, choć zmieniają się realia i warunki tych przeżyć.

Mam wrażenie, że w przeżyciach dziewczynki wielu z nas odnajdzie także swoje wspomnienia. W czynnościach wykonywanych przez jej babcię, ja widziałam swoją; dobrze pamiętam też np. makatki, które wisiały w babcinej kuchni. Czytając kolejne strony, towarzyszyła mi nostalgia, sentyment za tym, co było, ale już nie wróci. Bo czy moje dzieci będą mały takie dzieciństwo, jakie ja jeszcze miałam? Cóż, mam wątpliwości. Chodzi mi oczywiście o samo otoczenie, bo podobnie jak pisarka wierzę, że na to, co dziecko zapamięta z tych pierwszych lat, najbardziej wpływają najbliżsi. Bo „szczęśliwe dzieciństwo to najlepsze wiano na dorosłe życie. Wyposaża w ufność, odwagę, ciekawość świata, pewność, że ludzie są z natury dobrzy, i przekonanie, że warto im pomagać, niczego nie żądając w zamian” (str. 77).

„Kalendarze” to powieść, dzięki której można zwolnić, zatrzymać się na chwilę w tym pędzie, jaki ogarnia nasze życie. Tu wszystko płynie swoim spokojnym, leniwym rytmem. To okazja powrotu do dzieciństwa, do czasów, kiedy cieszyły byle drobiazgi i kiedy czas nie gnał do przodu jak szalony. Małgorzata Gutowska-Adamczyk przywołując kolejne obrazy tworzy refleksyjny, melancholijny nastrój, udowadniając przy tym, że piękno tkwi w prostocie i zwyczajności. Że nie warto ciągle patrzeć w przyszłość i na coś czekać, że lepiej doceniać chwile: rozmowę, przelotny dotyk, bycie razem z rodziną. Doceniać i zapamiętywać, bo także z takich szczegółów składa się nasze życie.  

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

http://www.wydawnictwoliterackie.pl/


Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”, "Grunt to okładka".

18 komentarzy:

  1. Pięknie opisałaś swoje odczucia po lekturze ''Kalendarzy''. Ja także mam na uwadze tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć "Fortuna i namiętności. Klątwa" nie do końca spełniła moje oczekiwania, to czuję, że w przypadku tej książki może być inaczej :) Bardzo spodobał mi się wybrany przez Ciebie cytat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Klątwa" to coś zupełnie innego;)
      Takich pięknych zdań jest w tej książce o wiele więcej:)

      Usuń
    2. "Klątwa" również ni enależy do moich ulubionych ;)

      Usuń
    3. Ale to jest zupełnie inna rzecz, więc dalej namawiam:)

      Usuń
  3. Właśnie ją otrzymałam, myślę, że mi się spodoba :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam egzemplarz "Cukierni pod Amorem" tej autorki, miałam do książki kilka podejść i zawsze z marnym skutkiem. Widocznie książka nie dla mnie.

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej to faktycznie nie Twoja bajka;)

      Usuń
  5. Całkiem możliwe, że postaram się zdobyć tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powrót do dziecisńtwa - to brzmi bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słuchałam w radio rozmowy z autorką i jednego fragmentu powieści. Czytana jest w radiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam u autorki na FB, że Anna Nehrebecka czyta, dobrze dobrany głos.

      Usuń
  8. Zapowiada się bardzo interesująco. Póki co tej autorki czytałam jedynie książkę dla dzieci ,,Opowieści Pana Rożka", ale na pewno na jednej książce się nie skończy!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.