środa, 30 września 2015

Sue Monk Kidd "Opactwo świętego grzechu"



Sue Monk Kidd „Opactwo świętego grzechu”, wyd. 2, Wydawnictwo Literackie 2015, ISBN 978-83-08-06045-2, stron 360. Premiera 08.10.2015.

Jessie  Sulivan jest zmuszona wrócić do miejsca, z którego kiedyś bardzo chciała uciec. Wysepka Egret w Karolinie Północnej - tam spędziła sielskie dzieciństwo, przerwane przez tragiczną śmierć ojca i późniejszą, graniczącą z dewocją, obsesję religijną matki. Teraz Jessie ma się nią zaopiekować, bo ta dopuściła się samookaleczenia i nie wiadomo, czy nie zrobi tego znowu. Kobieta nie chce tam jechać, ale z drugiej strony ma okazję opuścić dom, w którym ma wrażenie, że się dusi. Od dwudziestu lat jest wierną żoną Hugh, doczekali się córki, która teraz opuściła rodzinne gniazdo i wyjechała na studia. Jessie doświadcza jakiegoś kryzysu, chciałaby od życia czegoś więcej niż to, co ma.

Na wyspie znajduje się klasztor, opactwo benedyktynów, w którego kaplicy przechowywane jest krzesło, zwane tronem syreny. Miejscowi wierzą w legendę, według której celtycka bogini, zanim stała się świętą, była kobietą morza, syreną. Pewnego dnia Jessie spotyka mnicha, brata Thomasa. Oboje ulegają obezwładniającej namiętności, ale czy ich relacja ma jakąkolwiek przyszłość? Czy Jessie dowie się, dlaczego jej matka zadała sobie tyle bólu? Czy pogodzi się wreszcie ze śmiercią ojca?

Gdy byłam na studiach, któregoś dnia znalazłam w księgarni książkę o wielce intrygującym tytule „Sekretne życie pszczół”. Nie omieszkałam jej sobie kupić i pamiętam jak dziś, że ta opowieść mnie oczarowała. Potem ukazało się „Opactwo świętego grzechu”, na które miałam wielką ochotę, ale pragnienia jego poznania już jakoś nie zaspokoiłam. Po drodze wyszły „Czarne skrzydła”, dotykające tematu, który niezmiennie mnie porusza, czyli niewolnictwa, ale o „Opactwie...” nigdy jednak nie zapomniałam. Dlatego niezmiernie mnie ucieszyło, że Wydawnictwo Literackie zdecydowało się wznowić tę powieść. Intuicja mnie nie zawiodła, druga historia pióra Sue Monk Kidd to lektura, którą można – a nawet trzeba - się delektować.

Zawiedzie się ten, kto liczy na spektakularny rozwój akcji – to nie u tej autorki. „Opactwo...” określiłabym jako przejmujące studium uczuć. Tylko pozornie rzecz dotyczy kobiety przeżywającej kryzys wieku średniego – ja sięgnęłabym głębiej i stwierdziła, że Jessie Sulivan przeżywa kryzys tożsamości, wiedzy o samej sobie. Owszem, zaczyna się od tego, że córka opuszcza dom, a zostając sama z mężem Jessie czuje tylko pustkę. Poświęciła się rodzinie i wcale tego nie żałuje, ale gdzie zgubiła się ona sama? A może, mimo upływu lat i dojrzewania ciała, Jessie nadal pozostała tą małą dziewczynką, która straciła ojca, obwiniającą się o jego śmierć? Nigdy sobie tego nie wybaczyła i czy wychodząc za mąż, nie szukała przypadkiem drugiego ojca, opiekuna, a nie kochanka? Całe życie zależała od kogoś, od ojca, od męża, od córki, może czas na niezależność, egoizm, na zejście z drogi rozsądku i poddanie się głosowi serca? Tylko czy to, co ono jej podpowiada, przyniesie jej spełnienie? Czy brat Thomas może być jej przyszłością? Czy jego wstąpienie do klasztoru było spowodowane prawdziwą potrzebą serca czy może jednak stanowiło ucieczkę – od prawdziwego życia i tego, co ono niesie? Tym bardziej że potrafi dawać nie tylko szczęście, ale i rozpacz? Dużo pytań, odpowiedzi pisarka pozostawia czytelnikom.

Nie chcę pisać o tym za wiele, by niczego nie sugerować, ale Monk Kidd poruszyła w swojej fabule problem eutanazji, który budzi szerokie kontrowersje, dla mnie pozostając kwestią do rozpatrywania osobistego, w zależności od przeżyć i doświadczeń, w odniesieniu do konkretnej osoby i jej sytuacji. Zaczęłam się jednak, pod wpływem książki, zastanawiać nad dramatem tych, którzy stoją w obliczu terminalnej choroby czy tragicznego wypadku kogoś bliskiego. Jakkolwiek nie jestem w stanie ogarnąć tego myślą, to próbowałam się postawić na miejscu tego, który chce umrzeć, oszczędzając sobie i bliskim cierpienia oraz bólu (jeśli jest tego świadomy), oraz tych, którzy mają wyrazić na to zgodę, pozwolić odejść, a później z tym żyć. Pojawiła się refleksja, czy przyspieszenie odejścia ukochanej osoby nie jest wyrazem najwyższej miłości i oddania? Nie odpowiem na takie pytania, i obym nie musiała nigdy odpowiadać, ale gwarantuję, że „Opactwo...” nie pozostawia obojętnym, a myśli kłębią się w głowie jak roje pszczół. I nie da się tego uniknąć, podejść z dystansem do przedstawionej sytuacji.

Amerykańska autorka pisze pięknie. Głęboko, prawdziwie, docierając do sedna każdego uczucia, analizując je ze wszystkich stron. Najkrócej można by powiedzieć, że „Opactwo świętego grzechu” to opowieść o miłości, takiej, która ma wiele barw i odcieni. Od Was zależy, czy je dostrzeżecie i jak odbierzecie. Dla mnie obcowanie z prozą Sue Monk Kidd było doświadczeniem szczególnym.   

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu. 

http://www.wydawnictwoliterackie.pl/

20 komentarzy:

  1. Bardzo w prozie tej autorki podoba mi się to, że potrafi o banalnych, codziennych sprawach opowiadać w tak piękny, mądry, daleki od sztampowości sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania i dlatego bardzo sobie cenię jej narrację. Mam nadzieję, że inni czytelnicy także to docenią.

      Usuń
  2. Nie znam twórczości tej autorki, ale mam w planach przeczytać „Sekretne życie pszczół”, a potem ewentualnie zastanowię się na powyższą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chciałabym znaleźć czas na przypomnienie sobie "Sekretnego życia".

      Usuń
  3. "Czarne skrzydła" bardzo mi się podobały, więc planuję przeczytać inne książki autorki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Spośród książek autorki najbliższe moim czytelniczym zainteresowaniom wydają się "Czarne skrzydła" i to od nich rozpocznę poznawanie jej twórczości :) Ta książka również mnie kusi, tym bardziej, że tak ładnie o niej piszesz, ale raczej nie sięgnę po nią w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba faktycznie lepiej będzie, jeśli zaczniesz od Skrzydeł:)

      Usuń
  5. Nie znam jeszcze prozy tej autorki, ale mam w planach poznać jej twórczość. Czuję, że mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka to moje must read. Bardzo podobają mi się inne książki autorki, mam nadzieję, zę i z tą tak będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Autorka pisze pięknie, nie ma co do tego wątpliwości. Jednak fabuła "Opactwa" jest mi daleka, nie przekonała mnie postać Jessie, ani jej - moim zdaniem - wydumane problemy (te miłosne, nie te związane ze śmiercią ojca). Książka mi się podobała, ale nie był to ten poziom, co w "Czarnych skrzydłach" czy "Sekretnym życiu pszczół".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest dość specyficzna, dlatego też mi się wydawało, że nie wszystkim przypadnie do gustu;)

      Usuń
  8. Tytuł zasugerował mi zupełnie inna treść. Bywa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak dla mnie zbyt mało było w tej książce eutanazji, żeby zmusić czytelnika do refleksji. Nie zmienia to jednak faktu, że książka mi się spodobała, bo, jak to określiłaś, "studium uczuć" po prosu podbiło moje serce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, a we mnie kłębiło się mnóstwo myśli;)

      Usuń
  10. Jeszcze nie czytałam nic autorki, choć już o niej słyszałam, mam w planach.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.