Agnieszka Olszanowska „Listy z dziesiątej wsi”, Prószyński i
S-ka 2016, ISBN 978-83-8069-409-5, stron 296
Beata jest kobietą zdradzoną. Jej mąż puścił ją kantem na
worku z mąką ze stażystką z piekarni. Trudno jej to przeboleć, ale jeszcze
trudniej zrozumieć, że zostawił także ich dzieci, Patryka i Konrada, i w ogóle
przestał się nimi przejmować. Beata zostaje bez środków do życia, bo nigdy nie
pracowała zawodowo, zmuszona jest więc wrócić do rodzinnego Zwierzyńca, gdzie w
domu rodzinnym mieszka jej brat Kuba. Kobieta jest zrozpaczona widokiem, jaki
zastaje: wszystko wokół porasta kukurydza, ostał się bez niej jedynie Stary
Park, któremu będzie miała okazję przywracać świetność, bo dostaje pracę u syna
dawnego zarządcy dworu. Dzięki Pawłowi pozna też historię swojej baki, która w
swym niełatwym życiu czerpała pociechę z lisów do i od pewnego Stacha. Czy
zainspirowana ciężkimi losami babki Beata wreszcie się otrząśnie i znajdzie w
sobie siłę do samodzielnego życia?
Żeby uznać powieść za dobrą, jej bohater musi mnie jakoś do
siebie przekonać. A nawet jeśli wzbudza tylko irytację, to reszta fabuły musi
mnie zaciekawić. Tutaj tylko oczekiwanie na część z listami Basi i Stacha
sprawiło, że nie odłożyłam tej książki. Główna postać Olszanowskiej
doprowadzała mnie do szału, tak rozmazanej bohaterki dawno już nie spotkałam.
Wszystko rozumiem, mąż ją zostawił (jak dla mnie zresztą nie było po kim
płakać), zostaje na lodzie, nie wie, za co żyć, ale miała gdzie wrócić, więc
jeszcze nie było tak źle. Ale nie, ona z byle powodu się maże, mówiąc
kolokwialnie. Ja chyba mam inny charakter, uważam się za dość twardą i chyba
dlatego tak mnie Beata denerwowała. Inna sprawa, że jej brat daleki był od
ideału i nie potrafiłam go zrozumieć – doświadczenie zawodu miłosnego jakoś nie
usprawiedliwiało go w moich oczach. Tak więc historii Beaty, czy raczej jej
osobowości i postępowaniu, mówię zdecydowane „nie”.
Co innego wątek historyczny. Tutaj autorka bardziej stanęła
na wysokości zadania. Listy Stacha i Basi to tak właściwie kawałek polskich
dziejów. Szczególnie w losach bohaterki możemy zobaczyć odbicie losów wielu
kobiet, żyjących dawniej na wsiach, wydawanych za mąż, nawet jeśli nie wbrew
ich woli, to na pewno bez miłości. Życiorys Stacha to z kolei ciemna strona
epoki Polski Ludowej.
Myślę, że z całej lektury powieści Agnieszki Olszanowskiej
zostaną mi w pamięci jedynie listy, natomiast cała reszta szybko uleci i chyba
nawet nie będzie mi specjalnie szkoda. Liczyłam na więcej, nie udało się.
Szkoda, że jest to książka, o której szybko się zapomina.
OdpowiedzUsuń